Polemika - Wyłomy w opinii katolickiej - ZADRUGA RODZIMEJ WIEDZY

Nie rzucim Ziemi skąd nasz Ród
Przejdź do treści

Polemika - Wyłomy w opinii katolickiej

Ukazanie się „Zadrugi” wywołało wielkie poruszenie, szczególnie w obozie Katolickim. Jednak poza ciągłym powtarzaniem mało poważnych plotek jedynie dwa głosy zasługują na uwagę. Poznańska „Kultura” i „Prosto z Mostu” reprezentują grupy literatów i publicystów o zdecydowanych katolickich profilach duchowych, przy czym, o ile grupa „Prosto z Mostu” uważa się za „narodową”, nawet „nacjonalistyczną” to „Kultura” trzyma się raczej linii zakreślonej przez katolicyzm oficjalny.

Obydwa te pisma („Kultura” w art. pana Eugeniusza Myczki, „Prosto z Mostu” w artykule redakcyjnym) znajdują wiele słów uznania dla tez i ustaleń zawartych w pierwszym numerze „Zadrugi”. To też mając ponadto na względzie poważne podejście do tematu ze strony tych pism, wyrażamy gotowość przedyskutowania tez socjologicznych „Zadrugi”, jak proponuje „Prosto z Mostu”. Ty więcej, iż mniemamy, że dyskusja, szczególnie z tymi pismami, które uważają się za wyrazicielki nowych, „dynamicznych” kierunków w katolicyzmie, doby dzisiejszej, może nader skutecznie przyczynić się do ustalenia roli katolicyzmu w rozwoju Polski, a także do uporządkowania w polskiej publicystyce tzw. katolicko-narodowej sądów co do stosunku, w jakim do siebie pozostają katolicyzm i nacjonalizm.

„Prosto z Mostu” gotowe jest przystąpić do dyskusji, pod warunkiem sprecyzowania w „Zadrudze” dwóch momentów: 1) że jej ideologia nie kryje w sobie jakiegoś ludendorfowskiego nawrotu do pogaństwa (słowiańskiego). 2) że krytyka katolicyzmu odnosi się do pewnych przejawów poreformacyjnego załamania się katolicyzmu, a nie do katolicyzmu w ogóle.

Ponieważ obawy „Prosto z Mostu” co do pogaństwa przebijają również dość wyraźnie w art. pana Myczki, więc wyjaśniamy, że te obawy są bezpodstawne już chociażby dlatego, że jak słusznie pan Myczka zauważył, „punkt ciężkości ideologii tej grupy (tzn. „Zadrugi”) spoczywa nie w koncepcjach filozoficznych, ale w praktycznej płaszczyźnie socjologicznej”. Ponadto, treść naszego symbolu, nasz kult dla „bohaterskich hufców słowiańskich”, już w świetle tego pierwszego numeru nie mogą być tłumaczone, jako propagowanie religijnych kultów dawnych Słowian. Nasz symbol zadrugi wyraża tylko to, że nasza duchowa postawa, nasz bunt przeciwko panującej w Polsce katolickiej koncepcji kulturalnej, tkwi korzeniami w dawnej przedkatolickiej słowiańszczyźnie, realizującej pełną harmonię między masą biologiczną narodu, a jego ustrojem społecznym i kulturą. Symbol zadrużny jest dla nas nieprzebraną skarbnicą tych potężnych, twórczych wartości, które następnie katolicyzm zniszczył, zatracił, zepchnął w ciemne zakamarki duszy polskiej. Człowiek zamknięty w podziemnych lochach więziennych, tam słońce wyobraźnią widzi, gdzie je ostatnio stracił z oczu. A naród polski trwa obecnie w niewoli kulturalnej. To jest nasza podstawowa teza. Ta niewola zdecydowała o naszej degradacji w rodzinie narodów europejskich. Tę tezę „Zadruga” udowodniła.

„Prosto z Mostu” zgadza się z naszą tezą, że panujący w Polsce bierny typ psychologiczny, zdecydował o linii degradacji, ale rolę w tym katolicyzmu ograniczyć pragnie jedynie do poreformacyjnego okresu. Stąd nie należy krytykować katolicyzmu jako takiego, a tylko jego przejawy po Soborze Trydenckim (1547r.). Niestety, „Prosto z Mostu” zarzucając nam ten rzekomy błąd myślowy, nie precyzuje wcale, na czym polega różnica między istota katolicyzmu w okresie sprzed reformacji i w okresie po reformacji – który to wg P. z M. wyraził się w formach skażonych. Dla nas nie ma żadnych różnic i dlatego gorąco pragnęlibyśmy być uświadomieni, co do tych przemian, które tak tragicznie zaciążyły n dalszym rozwoju Polski. Musimy tu podkreślić i zwrócić uwagę czytelnika, że „Prosto z Mostu”, organ grupy młodych katolików, uczynił pierwszy wyłom w jednolitej dotychczas opinii katolickiej, mianowicie zgadza się z pewnymi wprawdzie zastrzeżeniami, że rola katolicyzmu w Polsce w ostatnich czterech stuleciach, pokrywa się z naszymi tezami (prosimy to zapamiętać). Jest to niewątpliwie znaczny sukces pierwszego numeru „Zadrugi”.

Jeszcze dalej idące ustępstwo poczyniła „Kultura”, bo oto co pisze jeden z czołowych teoretyków obozu młodych katolików, p. Myczka:
„Zadrugizm” uderza w najsłabszy punkt katolicyzmu społecznego, mianowicie w przeciwieństwo, jakie zachodzi między typem kontemplacji oderwanej od życia zbiorowego i jego dynamiki, a kontemplacją twórczą w świecie zewnętrznym typu Hitlera, Mussoliniego i Stalina, której wyniki uzewnętrzniają się w dziełach namacalnych, widocznych. Do niedawna katolicyzm byłby bezradny wobec tego rodzaju zarzutu. Powszechnie bowiem uznany i uświęcony typ katolika odznaczał się cechą kontemplacji abstrakcyjnej, która w praktyce u przeciętnych jednostek nie była żadną kontemplacją, lecz raczej zanikiem problematyki wewnętrznej, ułatwiającym opanowanie psychiki katolika chwastem przyziemnego materializmu konsumpcyjnego. Ten typ katolika przez długi okres, może przez kilka wieków dominował w życiu polskim. Ten typ jest tragedią Kościoła i tragedią Polski.

Gdy „Prosto z Mostu” zgadza się obciążyć katolicyzm za cztery ostatnie wieki tylko, to pan Myczka już nawet żadnego ograniczenia w tył nie stwarza. Jakież więc wnioski konsekwentne należałoby z takich stwierdzeń wyciągnąć? Zdziwieni czytamy: „Do niedawna katolicyzm byłby bezradny wobec tego rodzaju zarzutów”. Obecnie już nie! Bo „tworzy się jednak – pisze pan Myczka – młody polski ruch katolicki, o cechach dynamicznych i twórczych... „Ma wolę wypełnienia twórczym rozmachem na miarę gigantów polskiej pustyni i puszczy”.

Znowu musimy zapytać: n czym polega „dynamizm” polskiego ruchu katolickiego? Jakie są jego założenia filozoficzne? Czy inne aniżeli te, które podaje Kościół, a które my streściliśmy w pierwszym numerze „Zadrugi”, w art. pt. „Zasadnicza antynomia dziejów Polski”. Katolicyzm jest tylko jeden, „jedna wiara – jeden Kościół”. Jeżeli przeto pan Myczka nie skreśli nam wyraźnie podstaw i założeń „nowego dynamicznego katolicyzmu”, to bez dyskusji nad jego dalszymi argumentami, będziemy musieli stwierdzić, że jednak pan Myczka jest bezradny wobec zarzutów, jakie polskie życie stawia katolicyzmowi, a dla pokrycia swej bezradności, wysuwa argument... „katolicyzmu dynamicznego”. Pióro nasze pragnie gwałtem napisać na czym polega ten paradoksalny zwrot: „katolicyzm dynamiczny”, ale powstrzymujemy się do czasu, kiedy otrzymamy wyraźną i autorytatywną odpowiedź na pytanie: Co należy zrozumieć przez określenie „Nowy, dynamiczny polski katolicyzm”?

Doskonale również rozumiemy, dlaczego pan Myczka pragnie odróżnić katolicyzm dogmatyczny od systemu realizacyjnego, od katolicyzmu praktycznego i wyjaśnimy to, skoro tylko otrzymamy odpowiedź na wyżej postawione pytanie. Ponieważ zaś omawiany artykuł wskazuje, że pan Myczka jest człowiekiem dużej odwagi i niezależnego sądu, przeto spodziewamy się otrzymać odpowiedź szczerą.
Wróć do spisu treści