Zasięgi recydywy saskiej
Kneziowie Zadrugi > Zadrużanka Dobroniega - Ewa Kwiecińska
Na marginesie podręczników do nauki historii dla szkół powszechnych i średnich
Srodze zawiódłby się ten, kto by usiłował szukać w dzisiejszych podręcznikach do nauki historii polskiej ujęcia jej w duchu narodowym, wolnym od sugestii zarządzających odwiecznymi prawami. Tylekroć reformowane w duchu państwowotwórczym podręczniki zmieniły się bardzo nieznacznie, w porównaniu z dotychczasowymi. Jak dawniej, tak i dziś, młodzież dzięki tym podręcznikom dalej wynosi ze szkół przekonanie, że Polak i katolik to jedno.
Każda eksplozja woli i mocy narodu o większej doniosłości wciągnięta zostaje w rytm katolicyzmu, wpleciona i zdyskontowana dla potęgi kościoła, któremu zawdzięczamy wszystkie nasze „cudy” spod Wiednia i Warszawy. Dla bezkrytycznego jeszcze umysłu dziecka związki istotne są poplątane i pogmatwane w sposób dostatecznie zawiły, aby nie mogło ono dostrzec samodzielnie istotnych sił motorycznych wyznaczających dane historyczne fakty.
Dążności Narodu niedające się pogodzić z roszczeniami kleru rzymskiego w Polsce do nadwładzy lub z roszczeniami tymi będące w sprzeczności, zostają w naszej historii przedstawione w zupełnie odmiennym świetle, niż to było w rzeczywistości, jeśli nie są w ogóle przemilczane lub przeinaczone. Natomiast do rzędu wielkich wydarzeń zostają wyniesione zdarzenia i fakty z [punktu widzenia interesów Narodu polskiego nic nie znaczące, mające za to pierwszorzędne znaczenie „wychowawcze” dla utrwalenia systemu propagowanego przez kościół rzymski w Polsce.
SIELANKA ZA PIASTÓW
Przyjęcie chrztu przez Polskę w każdym bez wyjątku podręczniku historii przedstawione jest jako fakt niezwykle radosny o epokowej doniosłości. Rok 966 staje się datą promowania Polski do rzędu narodów zachodnio-europejskich. Tymczasem jest to data usadowienia się w Polsce wrogich jej sił międzynarodowych – duchowych i politycznych, które później w rewolucyjnym iście tempie wyniszczyły wszystkie zdobycze lechickiej kultury Słowian.
Czasy panowania Bolesława Chrobrego zdobi pokaźnej wielkości ustęp o Św. Wojciechu, a umieszczona rozstrzelonym drukiem uwaga zapowiada, że to pierwszy polski święty. O Bolesławie Śmiałym półtora wiersza treści, później kilka stron poświęconych wyłączenie działalności klasztorów.
Nieco dalej cały rozdział specjalny pod nagłówkiem: „O POLSKICH ŚWIĘTYCH”. Rozdział ten zawiera długi szereg budujących przykładów dla polskiej młodzieży do naśladowania: najpierw więc jest o św. Jadwidze, matce Henryka Pobożnego, która tak sobie obrzydziła obowiązki względem własnej rodziny, że ubłagała swego pana, małżonka i władcę, aby jej pozwolił powędrować do klasztoru na pełne „trudów” modlitewnych życie; Św. Salomea, idąc w ślady swej poprzedniczki, uciekła od kłopotliwego życia ziemskiego, by w gronie cnotliwych Klarysek spędzać pracowicie czas na nabożnych rozmyślaniach i modlitwie. Św. Kinga, znowu ujmuje nas innym, czarującym szczegółem swej pobożności. Królowa ta, jak informują czytelnika teksty źródłowe do nauki historii dla klasy I licealnej, czuła tak rzetelny i nieprzezwyciężony wstręt do wody, że całe życie ciała swego nie myła. Po przeczytaniu tej wzmianki nikt się nie będzie dziwić jej małżonkowi Bolesławowi, że przez całe życie pozostał Wstydliwym... W taki to sposób „polscy” święci, półświęci, błogosławieni i świątobliwi, dzięki pieczołowitej opiece i współpracy kleru rzymskiego, przy układaniu podręczników, zajmują w historii niewiele mniej miejsca, niż najsławniejsi wodzowie, bohaterowie i królowie.
Innym szczegółem pomysłowości w preparowaniu historii polski jest przedstawianie pierwszorzędnej roli katolicyzmu w budzeniu ducha narodowego. W podręczniku dla klasy pierwszej licealnej znajduje się ustęp, pt. „Budzenie się świadomości narodowej”. Jest to list arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba do kardynałów rzymskiego kościoła. Czytamy m.in.:
„Teraz zaś, gdy ludność niemiecka wkrada się i już w wielu miastach zajmuje ziemię polską, to nie tylko Wasza Miłość, ale i my wszyscy ponosimy ciężkie szkody w naszych prawach i uszczerbek. Strata rzymskiego kościoła wynika mianowicie stąd, że gdy tylko władcy niemieccy, którzy podlegają cesarstwu opanują jakiekolwiek ziemie Polski, to te zajęte ziemie odpadają od cesarstwa i kościół rzymski zostaje w ten sposób ograbiony ze swego władztwa, a gdy znowu rycerze czy koloniści niemieccy napływają do Polski i zajmują wsie i inne miejsca posiadane przez Polaków, którzy z nich płacili czynsz od każdej głowy kościołowi rzymskiemu, mianowicie denar Św. Piotra, to ci z Niemiec, tak rycerze jak i koloniści nie chcą zgoła płacić tego czynszu i tak kościół rzymski prawa swego jest pozbawiony... My zaś (kler) przez napływ tego ludu niemieckiego doznajemy umniejszenia wolności kościelnej i praw naszych, pobożnie stąd przestrzeganych przez Polaków, a nadto niektórzy praw nam w ogóle zaprzeczają, jak to wyraźnie widać w płaceniu dziesięcin których, niektórzy z nich całkiem nie uiszczają, inni zaś nie według zwykłego prawa ziemskiego, lecz wedle zwyczajów własnego narodu (zapewne więc grubo mniej); a od tego wszystkiego jest jeszcze gorsze, że gwałcą oni (ludność napływowa) nietykalność kościołów, lekceważąc sobie zupełnie i wzgardę okazując klątwom kościelnym”.
Intencją autora umieszczającego tekst było wykazanie, że w autorze listu budzi się świadomość narodowa, jako że franciszkanie polscy zostali podporządkowani zwierzchnictwu saksońskiemu, tymczasem z wszystkich zdań wynika i nad całością tego listu dominuje prosty strach wędzikaletów rzymskich polskiego pochodzenia przed zagranicznymi, saksońskimi przybyszami i żal do nich za to, że uprawiają nieuczciwą konkurencję, psując i demoralizując klientelę, bez szemrania płacącą dotąd, ile zażądano.
ZA JAGIELLONÓW
Czyny Jagiełły przedstawia się i wysławia jako arcykatolickie, podając np. jako dowód, że przed bitwą grunwaldzką król wysłuchał ale w tym błogim przeświadczeniu, że Krzyżakom wytrącił atut z ręki. Co prawda ta pobożność królewska nie na wiele się zdała, bo to w roku 1414 na soborze w Konstancji, który miał rozsądzić spór Polski z Krzyżakami, doszło do skandalicznej napaści na imię Polski.
Dominikanin mianowicie, Jan Falkenberg, napisał broszurę – paszkwil przeciw Polsce w której czytamy: „Polacy i ich królowie to obrzydliwi heretycy, psy bezecne, odstępcy wiary” (zbili pod Grunwaldem katolickich krzyżaków na kwaśne jabłko), „wobec niebezpieczeństwa , jakie ze strony Polaków grozi Kościołowi, powinni wszyscy tępić Polaków orężem, a ich książąt i szlachtę na szubienicach do słońca powywieszać”... „wszyscy powstający na zgubę i zagładę imienia polskiego zasłużą na żywot wieczny i królestwo Boże”.
Paszkwil rozesłany został wszystkim uczestnikom soboru, dworom monarszym, biskupom i uniwersytetom w Europie. Na sobór ten wyjechali z Polski Mikołaj Trąba, arcybiskup gnieźnieński, Jan Kropidło, biskup kujawski, Jakub, biskup płocki i inni; przewodził delegacji rektor uniwersytetu krakowskiego, Paweł Włodkowicz. Na pierwszą wieść o niesłuchanym postępku Falkenberga Polacy wystąpili ze skargą do papieża, żądając kary na zuchwałego mnicha. Papież marudził nie tylko za załatwieniem sprawy, ale nawet nie chciał przyjąć posłów. Wówczas „posłowie polscy ruszyli uzbrojeni do pałacu papieża, gdzie mieszkał w Konstancji, usunęli gwałtem straż przyboczną, wyłamali drzwi do pokoju papieskiego, a dostawszy się do papieża wręczyli przerażonemu i ukrywającemu się za kotarą akt protestu”.
O tym odruchu świadomości narodowej, niestety nie ma wzmianki w naszych podręcznikach do nauki historii.
OLEŚNICKI I JEGO KLIKA
Rozpatrując okres panowania Jagiełły, zapoznaje się uczniów ze „świetlaną postacią” Zbigniewa z Oleśnicy, która jako młody rycerz ocalił życie królowi w bitwie pod Grunwaldem, a w wieku dojrzałym odznaczał się wielką mądrością polityczną, będąc „całkowicie oddanym sprawom państwa”.
Jako regent za małoletności Władysława Warneńczyka ów mąż opiekował się młodziutkim królem, rozpalając w nim miłość do Chrystusowej wiary, czego rezultatem było wiarołomstwo polityczne Warneńczyka, (złamanie rozejmu w Szegedynie), śmierć samego króla w nierównej walce i bolesne dla państwa bezkrólewie. Oleśnicki za to triumfuje wznosząc wysoko sztandar apostolstwa Polski.
Oto dalsze rezultaty mądrości politycznej Oleśnickiego: w roku 1419 umarł król czeski Wacław Luksemburczyk. Czesi, pragnąc uniezależnić się od wpływów niemieckich, ofiarowali koronę Jagielle. Jednak Oleśnicki i stojąca pod jego rozkazami klerykalna klika możnowładcza wymogła na królu odpowiedź odmowną, rezultatem czego jest ponowne zdobycie tronu przez Niemca, Zygmunta Luksemburga. Po jego śmierci w roku 1437 Czesi ponownie wysyłają do Polski błagalną deputację o przysłanie im na tron, drugiego syna królewskiego, Kazimierza. I znów nie dopuszcza do tego Oleśnicki i jego adherenci. Bał się Oleśnicki wpływów husyckich w Polsce i bez skrupułów poświęcał interes państwa dla interesów Rzymu.
Nietolerancja religijna w Polsce i jej twór Edykt Wieluński są całkowitym triumfem polityki Oleśnickiego. W myśl tego edyktu poszlakowani o herezję podlegają sądownictwu kościelnemu, wbrew zasadzie nemo iudex in sua causa (nikt nie może być sędzią w swojej sprawie), zaś heretyk podlega karze konfiskaty dóbr i infamii. Z ducha edyktu Wieluńskiego wynikła polska inkwizycja, rezultatem której jest pierwszy proces inkwizycyjny i spalenie na stosie Katarzyny z Zalasowskich Weiglowej w roku 1539.
O tym wszystkim jednak podręczniki przezornie milczą.
ZA BATOREGO
Dzielny król Batory w wojnie o Inflanty z Moskwą odniósł wielkie sukcesy i wsławił ponownie imię oręża polskiego, tak czytamy we wszystkich podręcznikach historii. Tu jednak znów musimy przypomnieć, skrzętnie, a przezornie przemilczany fakt, że Batory pogrzebał interesy państwa polskiego dla interesów Rzymu. Oto wystarczyło, że przerażony car Iwan zwrócił się do papieża Grzegorza XIII z obietnicą skatoliczenia Rosji, a już papież odkomenderował do Batorego słynnego jezuitę Antoniego Possewina, aby ten wstrzymał rękę Batorego. Possewin osiągnął swój cel. Udało im się przekonać Batorego, że zawarcie przez Rosję unii religijnej z Rzymem powinno być dla króla sprawą ważniejszą, niż dalszy pogrom Rosji. To też Batory zawiera w 1582 r. w Jamie Zapolskiej, tracąc możność odzyskania Narwy, ważnego portu na Bałtyku. Narwę zabrał sobie król szwedzki Jan Waza, król polski otrzymał w nagrodę błogosławieństwo papieskie.
ZA WAZÓW
Nazwisko księdza Piotra Skargi, członka zakonu jezuitów, założonego w celu walki o wpływy polityczne papiestwa, nazwane jest w podręczniku dla drugiej klasy gimnazjalnej, niezapomnianym dla Polski. Natomiast nie mówi się o tym, że także szlachcic polski Piotr Pawęski (ks. Skarga), tak oto szczerze i wyraźnie sformułował stanowisko kleru katolickiego wobec Polski: „Pierwej kościoła i dusz ludzkich bronić, niźli ojczyzny, bo jeśli ta ziemska ojczyzna zginie, przy wiecznej się ostoim”.
Zarówno w podręcznikach dla szkół powszechnych, jaki i średnich omawiających panowanie Zygmunta III-go Wazy, czytamy, że król ten zepsuł plan Żółkiewskiego, bo chciał korony rosyjskiej dla siebie. Chodzi tu o zamierzoną unię polsko-rosyjską, którą bojarowie proponowali na warunkach, że syn Zygmunta Władysław, wstępując na tron carski przyjmie wyznanie wschodnie i nie będzie zezwalał bojarom przechodzić na katolicyzm. Zygmunt chciał co prawda korony carskiej dla siebie, a nie dla syna, ale nie o to rozbiły się rokowania. Bojarowie wyrzekli się unii na wiadomość, że wysługujący się jezuitom Zygmunt III obiecał papieżowi nawrócić Rosję na katolicyzm.
ZA SOBIESKIEGO
Triumf Jana Sobieskiego pod Wiedniem przedstawiony jako apoteoza oręża polskiego, okazuje się niczym innym, jak tylko służalczym aktem hołdu, jaki złożył papieżowi opętany przez jezuitów król.
Już na kilka lat przed wyprawą wiedeńską w roku 1677 Innocenty XI pchający stale Sobieskiego do szkodliwej dla interesów Polski wojny z Turcją, zażądał zerwania niezwykle korzystnego dla Polski pokoju żurawińskiego, który jak wiadomo zmywał hańbę traktatu buczackiego. Papież groźnymi listami zabronił Sobieskiemu ratyfikacji pokoju żurawińskiego. Rozejm został zerwany zaś Polska została wciągnięta w niebezpieczną wojnę i zmuszona do niewygodnego układu z Moskwą, dlatego tylko, że papieżowi zależało na odebraniu grobu świętego i kościoła betlejemskiego, do czego właśnie użyty miał być Sobieski.
Gdy nie pomagała akcja nacisku na króla, wydelegował do jego boku arcysprytniutkiego jezuitę, ojca Votę. Chytreńki mnich, pilnował pobożnego króla jak cień nieodstępny, aż w końcu został jego spowiednikiem. Współczesne źródło pisze: „Nieraz nocował z królem, leżąc przy nim na gołej podłodze”. On to umiał ze sprawy ligi świętej i wojny tureckiej, której się Sobieski chwycił z szlachetnego zapału, a fałszywej polityki, uczynić kwestię sumienia, sprawę zbawienia wiecznego. Za panowania tegoż „zwycięzcy” z pod Wiednia szaleje w Polsce inkwizycja. Najgłośniejsze były dzieje spalenia za „ateizm” szlachcica polskiego Kazimierza Łyszczyńskiego.
Omawiając tę sprawę Szujski – taki daje do niej przyczynek: ...”Dallerac przypisuje śmierć Łyszczyńskiego, którego uczciwym i mądrym nazywa szlachcicem, zabiegom Witwickiego, biskupa poznańskiego, który w ten sposób chciał zarobić na kardynalski kapelusz”...
ZA SASÓW
Podejście do epoki saskiej w obowiązujących podręcznikach jest z gruntu fałszywe. Ogranicza się ono do biadolenia nad tym, że pobożność w tym okresie była powierzchowna i w ślad za nią nie szły czyny. O tym, że upadek obyczajów i będący jego konsekwencją upadek państwa, były rezultatami dogłębnego skatoliczenia narodu, pisaliśmy już wielokrotnie. Wspominamy tu tylko o jednym, bardzo ciekawym fakcie, o którym podręczniki historii skrzętnie milczą, że w roku 1560, tj. w czasie gdy Polska należy do rzędu czołowych państw w świecie – ma 67 klasztorów, natomiast w dwa wieki później w r.1763, w dobie najgłębszego upadku – 889, czyli 1200% więcej.
Bagatela – nieprawdaż?
W ten sposób dociera uczeń do rozbiorów Polski i nawet na myśl mu nie przyjdzie, by szukać przyczyn utraty niepodległości w sposobie myślenia i postępowania narzuconym Polakowi przez katolicyzm; wysnuje on wniosek wprost przeciwny, że wszystko, co w dziejach Polski było wielkie i piękne, miało bezpośredni lub przynajmniej pośredni związek z katolicyzmem, że jemu wszystko zawdzięczamy.
Pisaliśmy już niejednokrotnie, że przeciętny Polak nie podejrzewa nawet, iż świat jego myśli i wyobrażeń jest całkowicie przepojony katolicyzmem. Obdarza ten świat miłością i szacunkiem jako swój, a rzeczą przypadku jest, iż badając sprawę dogłębnie dostrzeże, że ta katolickość naszych dziejów, zgodna z zaleceniami posiadaczy odwiecznych prawd, doprowadziła nas do zguby. Naszą rzeczą jest wyjść przypadkom naprzeciw, wykazać, że podręczniki historii polskiej nadają się na makulaturę i spowodować, aby to właściwe rozumienie historii, które bywa rzeczą przypadku, stało się udziałem całego myślącego narodu.