Masoni i Castel Gandolfo - ZADRUGA RODZIMEJ WIEDZY

Nie rzucim Ziemi skąd nasz Ród
Przejdź do treści

Masoni i Castel Gandolfo

(Koalicja masońsko-watykańska)

Z wielkim hukiem wybuchła latem b. roku na terenie Warszawy tzw. Liga Antymasońska. Sądząc po odgłosach wybuchu (zaangażowanie osobistości, plakaty, prasa, wiece, rezolucje) zdawało się, że Liga unicestwi raz na zawsze ową mafię wrażą, której istnienie wykazywał cyframi, a tu i ówdzie i imiennie pewien były premier. Jeżeli zaś masakra taka generalna przechodziła siły ligowców, to należało przynajmniej oświetlić rzetelnie taki czy inny problem masoński.

Jest ich mnóstwo, np.: jaki był stosunek masonerii do kościoła katolickiego do r. 1737 i dlaczego nie wrogi? Albo: na czym opierała się i czy w ogóle opierała się na czymś encyklika Klemensa XII, potępiająca masonerię? Dlaczego Liga Antymasońska zwalcza masońską międzynarodówkę, a nie zwalcza katolickiej międzynarodówki? Albo: Co znaczy konferencja jezuity ks. Grubera z przedstawicielami światowej masonerii odbyta w Akwizgranie w r, 1928? Zwłaszcza ten ostatni temat byłby i pikantny i aktualny o tyle, że wydarzenie to niecodzienne wyniosła na światło dzienne książka Alberta Lantoine'a „Lettre au Souverain Pontife” z roku 1937, na co, nie chwaląc się i „Zadruga” zwróciła uwagę w numerze z grudnia ubiegłego roku. Pokazało się jednak, że huki prasy przed i po narodzinach Ligi Antymasońskiej pochodziły nie z ostrego strzelania, ale ze zwyczajnych politycznych fajerwerków. Bo nic się nie stało poza krzykami na wiecach i zadrukowaniem masy papieru pseudo wywodami żarliwców oraz cwaniaków politycznych, z których czytelnik o niczym się nie dowiedział. Co, gdy tak jest, pozwólcie, szanowni antymasoni, że wam dostarczymy temaciku, który, tylko lekko przez nas poruszony, tuszymy, że będzie przez was, jako przez speców, naświetlony wszechstronnie. Temacik ten brzmi następująco: co dygnitarz masoński zaproponował najwyższemu dygnitarzowi katolickiemu i jak na to odpowiedziano?

O owym dygnitarzu, który odważył się stawiać papieżowi propozycje, o Albercie Lantoine mianowicie, pisze Oswald Wirth, że jest to znany historyk, autor szeregu dzieł o masonerii, odznaczający się w ocenie tak przyjaciół jak wrogów „najsurowszą sprawiedliwością”. Sam on mówi o sobie, że jest masonem obrządku szkockiego i że podjął się apelu do papieża na własną rękę. Apel ten otrzymał formę litu otwartego liczącego przeszło 200 stron druku, na napisanego w nader wytwornej francuszczyźnie.

Apel Lantoine'a można streścić w zdaniach: Masonerii i katolicyzmu nie dzieli nic, co by miało znaczenie istotne, a wiele łączy... W ostatnich czasach zjawił się wróg, który grozi zagładą i masonerii i katolicyzmowi, stąd zaprzestać należy wzajemnej walki dla odparcia wspólnego wroga.

Lantoine zwraca się do papieża, a przez niego do całego kościoła z wezwaniem do pokoju i współpracy, jakkolwiek świadom jest ciężkich błędów, które kościół po dziś dzień popełnia. Najcięższym błędem kościoła, który oderwał od niego połowę Europy, a drugiej połowie „podkopał fundamenty duchowe narodów”, jest według Lantoine'a „handel łaską” (odpustami); drugim to, że dla korzyści materialnych opowiada się za posiadającymi, chociaż wie, że nie wiara sprowadza ich do szeregów katolickich, by ewentualnie za wyzysk i bezwzględność wobec nieposiadających podzielić się odpowiedzialnością z kościołem. Z powodu tych dwóch grzechów powiada Lantoine – kościół dawno już by był starty zna miazgę, gdyby nie wspomnienie miłosierdzia Chrystusa wobec grzesznicy i postaci Biedaczyny z Asyżu, karmiącego głodne ptaki. Dwie te sprawy niechlubne kościoła najwidoczniej napędzają skrupułów masońskiemu pisarzowi. Jeżeli mimo to wyciąga rękę do papieża, jest to znakiem, że niebezpieczeństwo zagrażające uważa za bardzo wielkie i bardzo bliskie.

Niebezpieczeństwo to wspólne widzi Lantoine w totalizmie, którego wyrazem jest bolszewizm, a przede wszystkim faszyzm i hitleryzm. Ma za złe papieżowi, że w obawie przed bolszewizmem kokietuje hitleryzm i ucieka się pod skrzydła faszyzmu. Papież – mówi Lantoine – czyni jak ów podróżny, zabłąkany w pustyni, który, by nie być pożartym od szakali, bierze sobie za towarzysza herszta rozbójników. Hersztem jest oczywiście Hitler, faszyści hordą, gdzie indziej barbarzyńcami, przekupniami świątynnymi itp. Te brzydkie epitety dostają się nacjonalistom Hitlera i Mussoliniego za to, że nie padają plackiem przed wolnością osobistą jednostki, która jest tabu i dla katolików i dla masonów (str. 56). Jeżeli nacjonalizm niemiecki zachowuje się wobec kościoła jeszcze względnie spokojnie, to to niczego nie dowodzi, bo „wczoraj hitlerowcy zawodzili taniec piekielny wokół płodów myśli rzuconych płomieniom na pastwę, jutro podsycać będą swoje ogniska dziełami waszego (katolickiego- red.) miłosierdzia.” Wyraźnie jest zgorszony p. Lantoine konkordatem papieża z Mussolinim, ale musimy przyznać mu słuszność, gdy mówi: „Dając ci wolność, Mussolini zamienił twoją niewolę w niewolnictwo.” Przypomina papieżowi słowa ewangelii, że Królestwo Chrystusa, którego on jest namiestnikiem, nie jest z tego świata, perswaduje rezydentowi pałaców watykańskich, ze lepiej być niezależnym i ubogim, niż korzystać z łask Mussoliniego i faszyzmu. W przeciwnym razie kompromisy papieża z nacjonalistami przyczynią się do ujarzmienia świata, a wtedy zwycięskie instynkty zniszczą na zawsze 20-to wiekowy prestiż papiestwa. „Przyczynisz się wówczas – mówi do papieża – do wniesienia nowej Golgoty, na której ten co chciał wyzuć mocarzy z pychy, a słabych zbawić od niewoli, wyzionie po raz drugi ducha za swe marzenia wzniosłe. Owego dnia płakać będziesz krwawo nad kościołem wiekuistym, który ujrzy koniec swej wieczności. Wiara dusz będzie tylko zasuszonym kwiatem na karcie zielnika, a dzikie żądze zagłuszą na zawsze Głos, który wskrzeszał umarłych.”

Najcharakterystyczniejszą jest motywacja wezwania do wspólnej walki. Prawdę mówiąc, zapytuje Lantoine, co nas właściwie dzieli? „Masoneria to myśl, katolicyzm to wiara”. „Masoneria zwraca się do umysłu, katolicyzm do uczucia”. „Masoneria jest religią laicką, katolicyzm religią opartą na kapłaństwie”. A jednak człowiek myślący (mason), który nie wchodzi w układy z nakazami swego obowiązku i człowiek wierzący (katolik), który nie wykroczył przeciw wymaganiom swego kultu, stykają się w duchu ponad tym, co ich różni” (str.45). Więc są punkty styczne między masonerią i katolicyzmem? Są i to bardzo istotne. „nad przekopem, który dzieli tych, co się pochylają przed nakazami wiary od tych co im się poddać nie chcą, jest kładka... Cóż to za kładka? Ludzkość”. I dalej mówi: „Tragicznym jest to w naszej niezgodzie, że cele nasze były identyczne. Czego szukacie wy? Zbratania ludzi. My także.” Aby nie było żadnych wątpliwości co do wybitnie międzynarodowego charakteru masonerii, podobnie jak to jest z katolicyzmem, autor dodaje z emfazą: „Masonerio! Twoim obowiązkiem jest stać ponad partiami, jak stoisz ponad ojczyznami. Ty jesteś obywatelką świata. Cel ku któremu zmierzasz – powiedział to dwa wieki to dwa wieki temu twój wielki przodek, Ramsay – to Republika Powszechna.” (str. 199).

Podobne myśli przeplatają całą książkę. Lantoine umie popierać swe wywody cytatami z innych autorów. M.in. powołuje się na myśliciela niemieckiego M. Fülöp Millera, który w dziele „Jezuici i tajemnica ich potęgi” pisał w r. 1933: „Wbrew antagonizmowi zasad masoneria, jako wódz duchowy burżuazji, jest bliższą jezuityzmu, niż ta radykalna doktryna (mowa o narodowych socjalistach – red.) skierowana zarówno przeciw ideologii burżuazyjnej jak i przeciw religii. Mądra polityka zdaje się zalecać obu partiom (tj. jezuitom i masonerii – red.) porozumienie z wczorajszym nieprzyjacielem, aby wszystkie siły pchnąć do wspólnej walki z wrogiem dnia dzisiejszego.

Zarzucają masonerii, że zwalcza kościół? Ależ – powiada Lantoine - „to my masoni zadaliśmy herezji cios śmiertelny. Od czasu, gdy dzięki propagowanej przez nas tolerancji herezja otrzymała prawo obywatelstwa, przestała istnieć. Nie przyganiajcie nam: być może, że dzięki nam kościół raz jeszcze kiedyś zakwitnie.” Rozwijając tę myśl, autor mówi, że masoneria i kościół wzajemnie się uzupełniają: od wynalazku druku, „którego narodziny niektórzy z waszych dostojników uważali za sprawę diabelską, zaświtało nowe światło. Umysły się wyzwalały. Byłoby rzeczą śmieszną chcieć je powstrzymać. Trzeba było dać im ujście. Narzucała się religia laicka. Nie dla przeciwstawienia się waszej, lecz by równolegle do waszej podtrzymywać w tych samych umysłach duchowy płomień. Tą religią była masoneria.” (str.99). „W XVIII wieku już fala niewiary, spowodowana tak nieobyczajnością kleru, jak zdobyczami filozofii, kazała ludziom zwrócić się ku dziwacznemu mistycyzmowi. Wówczas udało się nam rozbroić ten przykry stan umysłów; wy potrzebę wierzenia u jednych skierowaliście ku portowi waszej dyscypliny, my zadośćuczyniliśmy potrzebie wiedzy u innych.” (str.107).

Jeszcze jeden ewentualny skrupuł katolików uspokoić się stara p. Lantoine. Najfantastyczniejsze wieści krążą nie od wczoraj o praktykach i obyczajach masonów. Lantoine przypisuje je fanatyzmowi księży i niewiedzy maluczkich, bałamuconych przez graczy z kościelnej mafii, przyznając, że i ze strony masonów nie zawsze bywa dawane świadectwo prawdzie gdy idzie o katolicyzm. Lantoine odwołuje się do papieża, do tego, który kiedyś jako biskup pochylał się nad pisanymi dokumentami: „Wiesz dobrze, że masoni nie są zdolni do zbrodni, o które się ich oskarża i że gdyby pewnego dnia stali się panami twych losów, nie burzyliby spokoju waszych ołtarzy.” „Są to porządni ludzie, ci masoni – wierz mi Ojcze Święty”. A na dowód tego przytacza tzw. „Kodeks Masoński”. Jest to zbiór przykazań masońskich, uwidaczniany we wszystkich lożach braci. Oto najważniejsze z nich:

„Kochaj bliźniego Twego”.
„Czyń dobro z miłości dla niego samego”.
„Kochaj dobrych, miej litość dla słabych, unikaj złych, lecz nie nienawidź nikogo”.
„Słuchaj zawsze głosu sumienia”.
„Staraj się dać dziecku dobre zasady raczej, niż dobre maniery, uczyń z niego uczciwego człowieka raczej, niż zdolnego człowieka”.
„Nie sądź lekkomyślnie postępków ludzkich...”

Jak widzimy pod tymi przykazaniami podpisać się może oburącz najprawowierniejszy katolik. Są one jakby ekstraktem ewangelii. Zarysowuje się w nich najwyraźniej ten sam ideał, który przyświeca katolicyzmowi: „udoskonalenie moralne i indywidualne jednostki”, o czym zresztą mówi autor expressis verbis na str. 57 gdzie wykazuje zasadnicze podobieństwo masonerii i katolicyzmu w przeciwstawieniu do doktryny marksistowskiej.

Nie będziemy mówić o pokrewieństwach czysto zewnętrznych masonerii i katolicyzmu, przejawiających się w uderzająco podobnych ceremoniałach obrzędowych. Z tego co się tu przytoczyło, zrozumiemy, dlaczego M. Saunier w swej książce „La legende des Symboles Philosophiques Religieux et Maconiques” nazywa masonerię i katolicyzm siostrami i apeluje do obu instytucji, by zaniechały walk, a „spojrzały pewną katedrę czcigodną i wspaniałą (Notre Dame – red.), której gotycka sylwetka wskazuje na odległe czasy, gdy masoni (murarze) i mnisi, porwani tym samym wielkim marzeniem, wyśpiewali w kamieniu chwałę Wiekuistej Prawdy w Wiekuistej Mądrości i w Wiekuistej Miłości.” Te słowa przytacza Lantoine i kończy swą książkę również cytatem z M. Sauniera, który za nim podajemy tłustym drukiem: Chrześcijaństwo i masoneria uzupełniają się wzajemnie i mogą sobie udzielać pomocy w zabiegach około szczęścia ludzkości.

Książka Lantoine'a jest – jak widzimy – apelem o wspólny front masonerii i katolicyzmu wobec wroga, który zjawił się na horyzoncie światowym i zagraża jednakowo obu organizacjom wojującym dotychczas ze sobą o władztwo nad światem.

Jak na ten apel odpowiedział jedynie decydujący w katolicyzmie czynnik, papież? Odpowiedź ukazała się dopiero po roku. Opóźnienie było niewątpliwie w związku z nadziejami na opadnięcie dynamiki ruchów nacjonalistycznych, które w kołach katolickich uważa się ciągle za efemerydę, historię, crie de mode itp. Jednakże wypadki takie jak katastrofa mafii katolickiej w Austrii, wyraźne akcenty rasistowskie w polityce włoskiej, natężenie walki z kościołem w Niemczech, pouczyły sfery watykańskie, że – jak pisał Lantoine - „les barbares sont chez vous”, że barbarzyńcy dla których persona ludzka nie jest pępkiem świata, już wtargnęli. W Watykanie przeczytano jeszcze raz „Lettre au Souverain Pontife” i być może zatrzymano się na sugestywnym, a niezbyt miłym obrazie Lantoine'a: „Czy nie widzisz (papieżu – red.), jak w cieniu nocy, która się zbliża, błyszczą noże katów.” Jednocześnie od najbardziej renomowanych katolików francuskich jak Mauriac i Maritain, szły pod adresem Watykanu ostrzeżenia, by nie milczał na „barbarzyństwa” nacjonalistów. Zdecydowano, że odpowie się na ofertę masonerii pozytywnie.

Przypomnimy tej odpowiedzi najistotniejsze momenty według redakcji Osservatore Romano:

„Być katolikiem – mówił papież – w Castelgandolfo 27.07.38 r. - znaczy być człowiekiem uniwersalnym, nie zaś nacjonalistą, separatystą czy rasistą. To są prawdy, które, muszę to stwierdzić, winna rozszerzać akcja katolicka”. A kto walczy z misją katolicką ten walczy z papieżem.
„Z punktu widzenia prawdy katolickiej istnieje tylko jedna rasa ludzka, a jest nią rodzaj ludzki”. Wyraz rasa użyty w innym znaczeniu nazywa papież barbarzyństwem.
„Musimy też stwierdzić, że pomiędzy akcją katolicką, a partią faszystowską istnieją różnice doktrynalne nie do uleczenia”. (a nasi pseudo-nacjonaliści tak często deklamują o katolickości Włoch faszystowskich!) Mowa w Castel Gandolfo z końca lipca była trzecim z rzędu wypowiedzeniem się papieża w tej samej sprawie i bodaj najbardziej zdecydowanym.

W Polsce mowa papieża została powitana z zachwytem przez wszystkie pisma żydowskie, z nie mniejszym zachwytem przez pisma socjalistyczne, co się tłumaczy żydowskim przeważnie składem ich redakcji; mniej więcej poprawnie w organach sanacyjnych; chłodno półgębkiem w organach tzw. narodowych, których czytelnicy chcą być katolikami i nacjonalistami równocześnie. Gdy się stało jasnym, że najwyższy czynnik kościelny odgrodził zdecydowanie katolicyzm od nacjonalizmu, w kołach pseudo narodowców wybuchła konsternacja. Zanosiło się na secesję całych grup. Nie wiele pomagały komentarze na gwałt fabrykowane przez agentów watykańskich w rodzaju: papież mówił tylko o „wybujałym nacjonalizmie”, słowa jego do Polski się nie odnoszą itp. Ferment trwał, a ustał wtedy, gdy szef agentów między Watykanem a Polską rzucił pomysłową bombę o 5ciu nowych kardynałach dla Polski. Albowiem – piszemy o tym z bólem – tak zwane narodowe pisma nasze tak urobiły swoich czytelników, że sprawy watykańskie utożsamili z Polskimi, że wydaje im się, iż, jeżeli Polska otrzyma 5ciu kardynałów to tak, jakby dostała z powrotem Śląsk opolski lub Mazurów Pruskich, lub 500 fabryk do zatrudnienie 50.000 bezrobotnych. Oczywiście 5ciu nowych kardynałów nie będzie, szło tylko o uspokojenie. Chyba, że świętopietrze z Polski przybierze na wadze...

Skoro jednak przywódcy naszych tzw. narodowców z powodów sobie i nam znanych kryją przed społeczeństwem istotę rzeczy, my ponad ich głowami chcemy dosięgnąć bałamuconych i powiedzieć im: Mową papieża w Castel Gandolfo stwierdzona została najbardziej autorytatywnie niezgodność między katolicyzmem i nacjonalizmem; należy się zdecydować: dalsze trwanie w katolicyzmie czyni wasz nacjonalizm iluzorycznym.

Mową w Castel Gandolfo podał papież rękę żydostwu i masonerii, czego dowodem jest nieopisany entuzjazm, z jakim przyjęto ją w kołach żydowsko-masońskich całego świata. Najwidoczniej żydostwo i masoneria rozwijają się wyjątkowo korzystnie, w atmosferze ideałów chrześcijańskich. Stąd prosty wniosek, że podcinanie tych ideałów jest skutecznym sposobem walki z żydostwem i masonerią.

Na zakończenie ponawiamy prośbę d o Ligii Antymasońskiej, o ile jeszcze istnieje, by, jako spec i bardziej od nas zasobna, raczyła zająć się problemami, poruszonymi przez Lantoine'a. Tylko – na brodę Abrahama, nie karmcie nas wodą à la Morawski. Prosimy o coś solidniejszego. Przynajmniej, ut aliquid fecisse videatur.

Ludomił - Ludwik Gościński
Wróć do spisu treści