Podstawy buntu duchowego "Zadrugi"
Kneziowie Zadrugi > Kneź Gniewomir - Antoni Wacyk
Bez
żadnych złudzeń, na trzeźwo oceniając rzeczywistość polską,
zdajemy sobie sprawę z tego jak wielkim jest dystans duchowy
pomiędzy „Zadrugą”, a resztą kierunków ideowych w Polsce.
Z
równą wyrazistością oceniamy zasięg naszych haseł. Nie żywimy
tanich złud co do tego, by idea, głoszona przez nas, mogła znaleźć
naraz jakiś żywy oddźwięk w szerszej opinii polskiej.
To
co „Zadruga” głosi, jest jak najbardziej obce duchowi
przepajającemu życie polskie. Napotykamy opór odruchowy, taki,
jaki stawia zawsze typ kulturalny zasadniczo odmienny, różny w
swych założeniach fundamentalnych.
Oceniamy
to zjawisko jako coś naturalnego, zgodnego z założeniami naszego
światopoglądu i „teorii rozwoju wewnętrznego Polski”. Tam
gdzie się stykają odmienne typy kulturalne, owe motory wewnętrzne
różnych cywilizacji, tam wyzwala się jedynie właściwa postawa –
wrogość. Nie zamierzamy jej łagodzić. Nasze stanowisko wobec
rzeczywistości, taką właśnie reakcję budzić powinno.
Buntujemy
się nie dlatego, że wokół siebie widzimy przeraźliwą nędzę
materialną. Że wstyd pali nam twarze na stan polskich dróg,
polskiej motoryzacji, że gniewa i boli nas nieopanowany w 20 lat
Niepodległości analfabetyzm wsi, upokarza głodowa w porównaniu do
innych narodów stopa życia milionów naszych braci z krwi i
kości... Nie dlatego, że przeraża nas, z roku na rok rosnąca,
różnica potencjałów zewnętrznych na naszą niekorzyść.
Ten,
nad wyraz bolesny, w każdej dziedzinie życia polskiego dostrzegalny
stan rzeczy jest dla nas konsekwencją tego, że w milionach umysłów
dzisiejszych Polaków zagnieździł się – nie od dziś – obcy,
ze Wschodu przyniesiony, syntezą małości człowieczych będący –
światopogląd. Przeciwko niemu, temu systemowi paraliżu ducha,
podnosimy bunt. Ne skutki – samą przyczynę zwalczamy. A zwalczamy
dlatego, że nasz zadrużny światopogląd jest inny.
U
podstaw światopoglądu naszego leży wiara, że przeznaczeniem
człowieka jest Nieskończoność. Droga do Niej wiedzie takie życie,
które jest zgodne z odwiecznym, w całym wszechświecie, także i w
człowieku tkwiącym – impulsem twórczości. W odniesieniu do
jednostki ludzkiej, impuls twórczości jest tym nakazem natury
moralnej, rzec by można – religijnej – który zbliża człowieka
do absolutu: woli twórczości, tej praprzyczyny wszelkiego bytu,
wszechświat cały przenikającej. Negując nakaz nieustannej
twórczości człowiek staje w rażącej dysharmonii ze swym
przeznaczeniem, automatycznie wypada z rytmu wszechżycia, jest
maruderem maszerujących naprzód szeregów. Tylko w harmonii z
ożywiającą świat cały siłą sprawczą człowiek osiąga pełnię
życia i prawo do tytułu najdoskonalszej istoty na ziemi.
Płynący
stąd obowiązek poznania praw, rządzących naturą, opanowania
otaczającej materii, wyznaczenia w niej sobie właściwego miejsca,
krótko: cały postęp kulturalny i cywilizacyjny człowieka jest nie
do osiągnięcia inaczej, jak tylko na drodze wytężonego, ciągłego
wysiłku twórczego. Poznawać, rozwijać, zdobywać – znaczy:
tworzyć. Światopogląd odmienny, sprowadzający człowieka do roli
biernego konsumenta prawd objawionych, z góry danych, w których nic
zmieniać, rozwijać, wartościować nie wolno – jest zaprzeczeniem
człowieczeństwa. Jest
stawką na to wszystko, co w człowieku małe, bierne, atwórcze.
Nie
wynika stąd wcale, że systemy światopoglądowe, zbudowane na tych
właściwościach duszy ludzkiej, mają mniej szans na długotrwałość.
Niestety! Ludzka małość trwać będzie tak długo, jak długo
istnieć będzie człowiek. Chodzi o to, by o postawie duchowej
człowieka decydowało nie to, co jest w nim małe, bierne, atwórcze,
lecz przeciwnie, to, co twórcze, aktywne. Tu właśnie otwiera się
ta przepaść, dzieląca człowieka zadrużnego od panoszącego się
w Polsce, bezczelnie polskim się mianującego – typu duchowego.
Powiedzieliśmy,
że przeznaczeniem człowieka, jako jednego z elementów
wszechświata, jest Nieskończoność, udział w wieczności
wszechbytu. Wprowadzamy stąd dla człowieka, jako najdoskonalszej
istoty żywej, moralno–religijny, z powyższego właśnie stosunku
do bytu wynikający, nakaz wytężonej twórczości. W rozpatrywanym
aspekcie życie jednostki jest zaledwie chwilką. Nieskończonym
jednak, wiecznym jak wszechświat, jest ciąg następujących po
sobie istnień, pokoleń ludzkich. I
tu dochodzimy do pojęcia Narodu, - Istności Transcendentalnej.
Naród,
nieprzerwany ciąg następujących po sobie istnień ludzkich, jest
wieczny. Obiektywnie biorąc, rola jednostki w tym nieskończonym
ciągu jest znikoma. Mierzy się jedynie wielkością wysiłku
indywidualnego, włożonego w rytm dążącej do swego celu
zbiorowości; stopniem zharmonizowania się z grupą – zdolnością
współmaszerowania szlakiem przeznaczeń Narodu. Subiektywnie – od
strony jednostki patrząc – tylko w ten sposób osiąga ona,
jednostka, przez przynależność do Narodu, udział w Jego
Nieskończoności. Udział tym większy, im większym był jej,
jednostki, wkład w dorobek Narodu.
Formułujemy
Mit Nacjonalizmu Polskiego: Naród,
jako Istność Nieskończona, jest wartością najwyższą, celem
jedynym, syntezą najdoskonalszą.
Wytężona, nieustanna twórczość w narodzie, dla Narodu i poprzez
Naród jest świętym nakazem Polaka; wiarą, co siły pomnaża,
radością, co trud opromienia, dumą, co pierś napełnia, męstwem,
co ducha podnosi... Wtopiona w Naród – jednostka współżyje,
współtworzy, współodczuwa z Całością, z milionów takich
samych jednostek złożoną – jest nierozerwalną częścią
Zbiorowości. Jej wielkość jest wielkością jednostki. W Niej i
tylko z Nią jednostka zdobywa, cierpi, triumfuje – żyje. Czyż
może być większa pełnia życia, piękniejsza, bardziej męska
wizja wielkości, jak ta świadomość udziału w Nieskończonym, co
mu Naród na imię? Nie
ma i być nie może!
Jeżeli
teraz tak spojrzymy na otaczającą nas rzeczywistość – ogrom
niestosunku pomiędzy zadrużnym światopoglądem Mocy, Wielkości,
godności ludzkiej, a tym, co kształtuje postawę duchową
dzisiejszego Polaka – uderza w oczy. Wiemy, jak się to stało, że
dzisiejsze życie polskie jest takie, jakie jest. Był czas, gdy było
inaczej. Był czas, że Naród Polski, do wielkości stworzony,
wielkością żył, wielkość swą wznosił...
Nadejdzie
czas, gdy Polska znów odnajdzie siebie. Zerwie pęta duchowej
niewoli – jak była słowiańską – słowiańską znów będzie!