Perspektywy przyszłości
W oparciu o dotychczasowy wykład „teorii rozwoju wewnętrznego Polski”, spróbujemy dokonać rzutu wyobraźni i określić z grubsza tory rozwojowe naszego życia zbiorowego w nadchodzącym dziesięcioleciu 1940 – 1950. Rzut ten nie ma nic wspólnego z fantazją. Polega na przewidywaniu dalszego rozwoju elementów już nam znanych. Pojęcia, którymi operujemy są abstrakcją sił w rzeczywistości społecznej Polski czynnych. Ponieważ pojęcia te te są odtworzeniem myślowym rzeczywistego układu, więc też na mocy jego znajomości możemy przewidywać fazy, które prawdopodobnie nastąpią, w rzeczywistości społecznej, o ile jakieś siły z zewnątrz przebiegu ich nie zmącą. Czynimy więc abstrakcyjne założenie, iż w nadchodzących latach nie nastąpi jakiś nieprzewidywany wstrząs, w postaci powikłań wojennych itp.
POLE DEFORMACJI
Od r. 1918, z chwilą odzyskania niepodległości, rozpoczął się niezmiernie charakterystyczny proces, który nazwaliśmy „recydywą saską”. Istotą jego jest wyzwolenie się polskiej ideologii grupy z pęt jakimi krępowała ją niewola i przejście do roli czynnika kształtującego rzeczywistość polską w sferze zewnętrznej tj. w polityce, gospodarstwie i stosunkach społecznych. Innymi słowy ciąg harmoniczny, zredukowany w okresie niewoli do sfery duchowej, wewnętrznej (właściwa ideologia grupy), przystępuje do uzupełniania strefy zewnętrznej, polegającej na ogarnięciu polityki i gospodarstwa, kształtowanie ich według swego wzoru, dobrze nam znanego z epoki saskiej. Odżywa w ten sposób grawitacja do katolickiej harmonii socjalnej. Mówimy „odżywa”, gdyż w czasie niewoli katolicka harmonia socjalna z epoki saskiej zostaje przez obce życie poważnie zdeformowana i do „odrobienia” jest bardzo wiele.
Deformacje obejmują nie tylko katolicką harmonię socjalną, czyli odpowiednio wycyzelowaną sferę zewnętrzną ciągu harmonicznego, ale i jego sferę wewnętrzną, tj. polską ideologię grupy. Cały ciąg harmoniczny nosi na sobie piętno oddziaływania nań czynników zewnętrznych. Całość tych deformacji nazwiemy „polem deformacji”.
Państwa zaborcze w dziedzinie stosunku do państwa, a system ekonomiczny kapitalizmu w gospodarstwie, zmuszały, przeciętną społeczną do postępowania zgoła odmiennego, niż to, jakie ona uważała za „słuszne”, zgodnie z nakazami „sumienia”, „etyki” itp.
Stworzone przez kapitalizm „oazy wysokiego poziomu produkcyjnego” tyrańsko narzucały inny sposób postępowania gospodarczego, niż to wynikało z „woli minimum egzystencji”. Nie dość na tym. W ślad za „oazami wysokiego poziomu produkcyjnego” przyszły idee od nich nieodłączne i rozpoczęły urabiać umysły Polaków, przez te oazy ogarniętych. W ten sposób powstały lewicowe prądy mas proletariackich i inteligencji „pracującej”, łatwo przyswajających konsumpcyjną część doktryn radykalnych zachodniej Europy. Kolejno powstały ruchy socjalne, posiadające swoje, odrębne ośrodki dyspozycji politycznych i kulturalnych, obojętnych lub nawet wrogich w stosunku do władców zakrystyj.
Dążność zaborców do wynarodowienia Polaków, poprzez odpowiednią politykę wychowawczą, sprawiła ten skutek, iż szkolnictwo publiczne było wolne od atmosfery „odwiecznych prawd”, dzięki czemu nastąpił silny silny proces laicyzacji młodej inteligencji. Prądy pozytywizmu, antyklerykalizmu, radykalizmu, łatwość przyjmowania prądów duchowych z Europy, temu w wysokim stopniu zawdzięczać należy. Podstawa tych idei był indywidualizm racjonalistyczny. Wraz z nim przybyły do Polski i jego ośrodki organizacyjne, reprezentowane przez wolnomularstwo. Zasięgi laickiego indywidualizmu, pokrywały się z zasięgami masonerii. W połączeniu z ruchami masowymi wyrosłymi na gruncie socjalnym „oaz wysokiego poziomu produkcyjnego”, stworzyły one razem „lewy personalizm”, o dwóch ośrodkach dyspozycji: organizacji klasowych warstwy robotniczej i masonerii. Istniały oprócz tego deformacje duchowe bez większego zaczepienia o grunt polski. Wymienić można np. ideę nacjonalizmu, reprezentowaną przez Popławskiego, Balickiego i Dmowskiego.
W końcu wymienić należy jeszcze zasadniczą deformację, polegającą na wyzwoleniu lawiny demograficznej. Wielki rozwój demograficzny spowodowany był przez rozwalenie zrębów „polskiego” systemu ekonomicznego, tj. bieguna tomistycznego. Jak więc widzimy, w jednolitej strukturze ciągu harmonicznego, niewola dokonała licznych deformacji. Recydywa saska jest procesem likwidowania pola deformacji, dążnością do odzyskania dawnych form.
ETAPY RECYDYWY SASKIEJ
Z momentem ustąpienia w 1918 r. zewnętrznych sił, gwałcących ciąg harmoniczny, deformacje te musiały być likwidowane jedna po drugiej. Możemy konwencjonalnie rozróżnić w procesie „recydywy saskiej” trzy zasadnicze etapy:
1. Konsekwentna realizacja ideałów homo Catolicusa w życiu politycznym i gospodarczym. Oznaczało to anarchizację państwa i gruntowne osłabienie gospodarstwa, szczególniej w dziedzinie wyższego poziomu technicznego i organizacyjnego. Sprawność państwa i aparatu produkcyjnego musiał się obniżyć, dostosowując się do postaw „przeciętnej społecznej”. Jako następstwo – upadanie „oaz wysokiego poziomu produkcyjnego”.
2. Zwalczanie obcości, jaką nasiąkało społeczeństwo w świecie pojęć i wyobrażeń; będzie to walka z „lewym personalizmem”, dążność do jego likwidacji, a także do zniszczenia ośrodków dyspozycji, tj. lewicy społecznej i masonerii, niepodlegających zakrystiom;
3. Skazanie na zagładę lawiny demograficznej, wyzwolonej przez pomyślność gospodarczą, którą dał rozmach kapitalizmu, przypadkowo ogarniający w okresie niewoli ziemie polskie. Dla osiągnięcia katolickiej harmonii socjalnej, zapewniającej martwy bezruch, trzeba zniszczyć około 10 milionów jednostek, zaludniających Państwo Polskie. Wówczas dopiero będzie możliwa trwała równowaga, zapewniająca niezmącony spokój pozostałym, pogrążenie się społeczeństwa w atmosferze apatycznej, katolickiej błogości i zabiegach około zbawienia własnych, jakże cennych, truchlejących przed obliczem nicości dusz.
Pierwszy etap recydywy saskiej został zrealizowany tuż po 1918 r. i trwał bez przeszkód do 1926 r. Jego strona polityczna jest dość szczegółowo znana. Skutki w dziedzinie gospodarczej w pełni ukazują się dopiero dziś. Ilustruje to tablica naszej produkcji przemysłowej na tle rozwoju innych narodów. Rok 1913 przyjęliśmy, jako = 100%.
1913
1928
1932
1936
1937
Świat bez Rosji
100
137
91
138
148
Stany Zjednoczone A. P.
100
159
92
149
158
Anglia
100
93
82
114
123
Niemcy
100
112
61
118
133,2
Francja
100
127
96
99
103
Belgia
100
137
96
118
131
Polska
100
91
49
65
77
Zestawiliśmy Polskę z narodami, które w 1913 roku były na bardzo wysokim poziomie rozwoju. Tempo rozwojowe narodów „młodych” jest oczywiście potężniejsze. Dziś wkraczamy już w drugą fazę recydywy saskiej. Upadanie „oaz wysokiego poziomu produkcyjnego” podcięło lewy personalizm; rychło znalazł się on na defensywie. Odtąd będziemy mieli do czynienia z nieustanną ofensywą prawego katolickiego personalizmu, stałym naporem na deformację duchową, tj. lewicę i laicki indywidualizm, stopniowe podmywanie fundamentów, na których się opierają. Walka o Z.N.P., programy nauczania malców w lawie szkolnej, system wychowawczy, monopolistyczne miejsce przed mikrofonem dla permanentnie przeraźliwych produkcji wokalno-retorycznych, armia, prasa, teatro-kalwaryzacja, są fazami tej ofensywy.
To co widziała Warszawa w związku z uroczystościami nad szczątkami jezuity św. Boboli, może być uważane, jako symbol. Pole deformacji w dziedzinie duchowej - „lewy personalizm” będzie odtąd systematycznie wykruszany. Tę fazę rozwoju moglibyśmy określić bobolizacją, albo jeszcze lepiej etapem bobolicznym. Kresem etapu bobolicznego jest powtórne, dogłębniejsze skatoliczenie duszy narodu, tak, jak to było w epoce saskiej.
Zagłada lawiny demograficznej, uduszenie w bagnie nieludzkiej nędzy około 10 mln jednostek jest głównym zadaniem recydywy saskiej. W latach 1940-50 (zakładam stale brak wstrząsów z zewnątrz) stworzone zostaną główne podstawy do dokonania zdumiewającego dzieła. W średniowieczu polowano w ten sposób, iż za pomocą naganki, spędzano zwierza do specjalnego ogrodzenia, a następnie przez czas dłuższy radowano się strzelaniem z łuków i kusz do miotających się w bezbrzeżnym przerażeniu zwierząt. Kroniki piszą o tym, iż zaobserwowano dziwne zjawisko, że rozwścieczone poczuciem bezsiły zwierzęta, często dokonywały jakby aktów samobójstwa, usiłując gwałtownymi uderzeniami o pnie drzew roztrzaskać sobie głowy.
Idziemy ku czemuś podobnemu. Suma energii gospodarczej jaką wyzwala „wola minimum egzystencji” z narodu, w danych warunkach produkcyjnych (klimat, gleba, powierzchnia zasoby mineralne, motoryczne, środki produkcji) nie wystarcza do zapewnienia utrzymania w „marnym” świecie doczesnym ludności Polski. Najwyższe ideały „narodowe” jeśli chcą istnieć, muszą unicestwić kilkanaście milionów jednostek żywych, poprzez przeniesienie ich w lepszy świat.
Akt tego przeniesienia, przeniesienia, połączony będzie z takim ogromem nieludzkiego patosu konania w zaduchu nędzy, iż tym samym zapewni im już szczęśliwość wieczystą, co jest wszak celem skądinąd mało ważnej wędrówki ziemskiej człowieka. Ze stanowiska polskiej ideologii grupy, wszystko jest więc w porządku.
Dzieło to dokonywuje się na naszych oczach. Przeciętny wzrost młodzieńca w wieku poborowym jest w Polsce najniższy na przestrzeni od Renu po Władywostok. Niech czytelnik wyobrazi sobie typowego chłopaka polskiego, którego konsumpcja mięsa i tłuszczu wynosi rocznie 15 kg., gdy jego kolega niemiecki 110... Szkielety i mięśnie milionów czują już chyba na sobie potworny nacisk: wkrótce słabsi poczną odpadać, „puchnąć na polskiej bieżni... Rozpoczną się pienia kalwaryjne powolnego konania.
Tak więc z etapów recydywy saskiej: przedmajowego, bobolicznego i likwidacji masy biologicznej, kalwaryjnego, przebyliśmy tylko pierwszy. Spójrzmy na drogę, która nas jeszcze czeka.
FAZY ROZWOJU WEWNĘTRZNEGO CIĄGU REFORMISTYCZNEGO
Ziszczenie się ideałów „narodowych”, osiągniecie katolickiej harmonii socjalnej, na skali siły państwa zaznacza się jako linia degradacji. Im bliżej ideałów, tym większy stopień degradacji. Dla sytego umysłu „polskiego”, pęczniejącego dumą z dokonania dzieła, jest to niepojęte. Może on sobie wytłumaczyć to tylko poprzez hipotezę błędu. Ciąg reformistyczny wyrosły z „odruchu spłoszonej błogości” w drugiej połowie XVIII w., ulokował hipotetyczny „błąd” w strukturze państwa. W ciągu półtora wieku z uporem trwa przy tej fikcji.
Potęga pastwa jest uwarunkowana przez sumę aktywności życiowej milionów obywateli. Organizacja tych aktywności w państwie znajduje swój wyraz: w jedności rządu, jego sprawności, zdolności rządu do uruchomienia posiadanych zasobów ludzkich i materialnych i w końcu, w ilości i jakości tych zasobów. Polska upadła nie dlatego, że brakło tych warunków formalnych, lecz dlatego, że nie było co organizować.
Reakcja na pierwszy etap recydywy saskiej, w 1926 r. doprowadziła do powstania „sanacji”. Opierała się ona na założeniu, iż brak niezależnego, sprawnego rządu, brak równowagi ustrojowej, w postaci „sejmokracji” itp., są przyczyną „nożyc potencjałów zewnętrznych”.
Recydywa saska postępuje od głębin duszy „narodowej”, organizując aparat duchowy „przeciętnej społecznej”, jej postawy społeczne, sposób zachowania się w życiu codziennym, w gospodarstwie, w polityce itd. Próba przeciwstawienia się tej fali na wąskim odcinku administracji państwowej, musi być bezowocna na dłuższą metę.
Państwo jest organizacją elementów materialnych. Człowiek dlań jest bryłą fizyczną, którą może dowolnie przesuwać, mocą nakazów i zakazów. Recydywa saska płynie zaś poprzez wnętrza tych ludzkich brył, poprzez ich serca, wyobrażenia pojęcia. Ciąg harmoniczny poprzez charakter społeczny „przeciętnej społecznej” i ciąg reformistyczny poprzez państwo zderzają się ze sobą tylko na pewnym odcinku, dając w wyniku przeciwbieżność ciągów, które „Zadruga” omawiała w art. „geneza ideologii państwowej”.
Usprawnienie rządu, zapewnienie równowagi ustrojowej, rychło dowiodło, iż „błąd” naprawiony nie został. Brnąc dalej łożyskiem tej fikcji, przystąpiono do naprawienia „błędu” w dalszych ogniwach form społeczno-politycznych. W tej fazie ciągu reformistycznego jesteśmy obecnie. W najbliższych latach wszystkie „błędy” zostaną naprawione i wówczas okaże się, że poprawa sytuacji nie nastąpiła. Wejdziemy w ostatnią fazę przeobrażeń ciągu reformistycznego, wykwitłego z fikcji „błędu w strukturze państwowej.” Faza ta mająca nastąpić w przyszłości, da się określić już dziś. Będzie to koncepcja ogarnięcia przez państwo wszystkich komórek życia zbiorowego, poddania dyspozycjom, idącym z góry, wszystkich przebiegów na każdym odcinku, rugowanie „błędu” z każdego ogniwa. Będzie to koncepcja realizacyjna „planizmu”, w skali ogólnospołecznej. Ewolucja w tym kierunku jest przesądzona przez założenia ciągu reformistycznego. Naśladownictwa wszelkich „totalizmów”, nosić będą charakter sporadyczny i nieistotny.
Z grubsza więc biorąc, ciąg reformistyczny, oparty o fikcję błędu w strukturze form politycznych, przejść musi trzy fazy:
1. usprawnienie rządu, równowaga elementów struktury ustrojowej państwa (rząd, sejm, prezydent);
2. sięgnięcie w głąb ciągu harmonicznego, uregulowanie błędu z organizacji politycznej społeczeństwa i głównych ośrodków życia gospodarczego (walka z „partyjniactwem”, system polityki gospodarczej, tworzenie „obozu państwowego”);
3. przeniknięcie prze państwo całego życia społecznego, formalne narzucenie dyspozycji z góry, wszelkim przebiegom życia zbiorowego, konsekwentne rugowanie „błędu” z wszelkich zakamarków, nawet od polityki bardzo odległych. Będzie to faza ciągu reformistycznego w nadchodzącym dziesięcioleciu. Ku niej ciąg reformistyczny grawituje, mocą swej struktury wewnętrznej. Osiągnie ją po takich, lub innych wahnięciach.
WPŁYW PIERWSZEGO ETAPU RECYDYWY SASKIEJ NA CIĄG REFORMISTYCZNY
Wyzwolenie się ciągu harmonicznego po 1918 r. wyrażało się w montowaniu form politycznego i gospodarczego życia, zgodnych z postawami homo-catolicusa, lecz radykalnie obniżającymi potencjał siły państwowej. Przewrót majowy, dokonał nawrotu w dziedzinie politycznej, gwałtem narzucając formy ustrojowe, które miały przeciwstawić się „nożycom potencjałów zewnętrznych” i montując politykę gospodarczą, która miała oczyścić drogi przed zahamowaną energią gospodarczą społeczeństwa. Formy ustroju politycznego dzięki temu zawisły w powietrzu, zaś ciąg harmoniczny w jego prawej i lewej postaci przeszedł do zorganizowanej opozycji politycznej. Polityka gospodarcza zamiatająca drogi przed spodziewaną burzliwą aktywnością i niepohamowanym rozmachem „inicjatywy prywatnej obywateli”, którą „hamowali” raz „zaborcy”, to znów „sejmokracja”, nie dala spodziewanych wyników, gdyż inicjatywa obywateli jakoś wstydliwie nie dawała o sobie znaku życia.
Rychło wystąpiły objawy zamierania „oaz wysokiego poziomu produkcyjnego”. Państwo ze względu na „nożyce potencjałów zewnętrznych” musiało wkroczyć na drogę alimentacji oaz. Ażeby zapewnić im możność rozwoju (patrz ar. „Polityka gospodarcza Polski Niepodległej, 4 (6) nr „Zadrugi”), musiało musiało zmontować olbrzymi system dźwigni, które przepompowywały mechanicznie krew gospodarczą z rolnictwa do arterii usychającego przemysłu. Ogół tych dźwigni nazwaliśmy „systemem dźwigania oaz wysokiego poziomu produkcyjnego”. Składają się nań: kartelizacja, monopolizacja, system kredytowy faworyzujący oazy wysokiego poziomu produkcyjnego, polityka podatkowa, celna, koncesyjna, walutowa, administracyjna itd. Dzięki działaniu „systemu dźwigania oaz”, nieproporcjonalnie wielką część ogólnego dochodu społecznego zagarniały oazy, co pozwalało im dość pasożytniczo wegetować, pomimo braku gruntu w polskim gospodarstwie społecznym.
Ciąg reformistyczny, rozwiązując te zadania, stworzył sobie podbudowę społeczną w postaci BBWR. Dopóki recydywa saska przebywała pierwszy etap, taka struktura ciągu reformistycznego była czymś na miejscu.
DRUGI ETAP RECYDYWY SASKIEJ A CIĄG REFORMISTYCZNY
Współczesność polska jest w przeważającym stopniu produktem pierwszego etapu recydywy saskiej i ciągu reformistycznego, usiłującego końcowe skutki tego etapu, jako godzące w państwo, łagodzić, łatać. Wkrótce wejdziemy w następny etap, etap, którego symbolem jest św. Bobola. Rozprężający się ciąg harmoniczny próbuje wyprostować deformacje, które są produktem niewoli i nie pasują do jego istoty. Musi zlikwidować obcość w swym łonie, tj. lewy personalizm. Rozrost lewego personalizmu, lewicy polskiej, różniącej się od prawego właściwie tylko niechęcią do kleru i tym, iż posiada własny ośrodek dyspozycji, niezależny od centrali w Rzymie, został podcięty przez poderwanie oaz wysokiego poziomu produkcyjnego. Od 1892 r. do 1913, klasa robotnicza wzrosła w Królestwie Kongresowym z 1.7% ogółu ludności do 3.4%. Po roku 1918 rozpoczął się proces wsteczny, cofanie się liczbowe robotników przemysłowych, w związku z kurczeniem się oaz wysokiego poziomu produkcyjnego.
Płyną stąd niezmiernie ważne konsekwencje. Jak już o tym mówiłem wyżej, ciąg reformistyczny w oparciu o aparat państwowy, jest zdolny tylko do przesunięć czysto mechanicznych, gdyż panuje tylko nas sferą brył materialnych. Natomiast recydywa saska wypływa z polskiej ideologii grupy, a więc ze sfery duchowej. W ciągu 1918-1940 r. potrafiła wypełnić swą treścią miliony głów i pośrednio wzmóc potężne swe zasięgi. Rugując treści duchowe z prawym, katolickim personalizmem niezgodne, stopniowo wypełnia sklepienia wszystkich polskich czaszek.
Przypomnijmy sobie, o czym już pisano w „Zadrudze”, iż ciąg reformistyczny w 1926 roku wyłonił się z lewicy, z lewego personalizmu. Jednostki wypełniające ciąg reformistyczny, rekrutowały się z lewego personalizmu. Otóż proces bobolizacji musi i je ogarnąć w końcu. Innymi słowy: w najbliższych latach należy przewidywać skatoliczenie ciągu reformistycznego. Zajadłość walk pomiędzy ciągiem reformistycznym i harmonicznym w przeszłości miała pewne uzasadnienie w tych różnicach ideologicznych. Nie oznacza to wcale by różnice pomiędzy obu ciągami uległy w przyszłości wyrównaniu. Katoliczenie ciągu reformistycznego, jest równoznaczne z ogarnięciem pewnych sfer katolickich przez idee ciągu reformistycznego. Pozostanie odruch spłoszonej błogości, nożyce potencjałów zewnętrznych, aprioryczne postulaty antynożycowe, fikcje „błędu” w strukturze państwa itp. Wydzieli się wówczas nowa postać katolicyzmu uspołecznionego, który by można nazwać „superdynamicznym”, gdyż rekrutować się będzie z części obozu, dzisiejszych, znanych nam „katolików dynamicznych”.
Katolicyzm superdynamiczny, obejmie spadek dzisiejszej „sanacji” pochodzenia lewego i znajdzie się w ostrej walce z katolicyzmem tradycyjnym. Jako konsekwencja tej walki, zjawi się ewolucja katolicyzmu tradycyjnego ku swym praźródłom, nawrót do ideałów „prawdziwie chrześcijańskich”. Procesy te w pełni rozwiną się dopiero za kilka lat. Próby połączenia ciągu harmonicznego i reformistycznego poprzez akt deklaracji płk. Koca, dzisiejsza aktywność „dynamicznych katolików” pod egida „Jutra Pracy”, nie mogą być uważane jako zapowiedzi „katolicyzmu superdynamicznego”. Przed tym zjawią się dość liczne „objawienia” ideologiczne, połączone z wstrząsami w obozie „dynamicznych katolików”. Owe przeobrażenia, mające zapoczątkować zjawienie się „katolicyzmu superdynamicznego” powinny nastąpić względnie niedługo. Warunki zewnętrzne, nakazujące przewidywać takie przesunięcia w umysłach, już są właściwie dojrzałe. Zbliża się okres formułowań ideowych. Skądinąd wydaje się, iż przyspieszenie tego etapu recydywy saskiej, mającego tak wielkie znacznie dla przekształcenia oblicza ideowo-politycznego narodu, byłoby wskazane. Rozważanie nad pochodnymi etapu bobolicznego recydywy saskiej, są niezwykle pasjonujące, nie możemy jednak poświęcać im miejsca.
WZAJEMNE ODDZIAŁYWANIE CIĄGÓW NA SIEBIE
W nadchodzących latach, skatoliczenie ciągu reformistycznego i w związku z tym, wyłonienie się „rewelacyjnej” postaci katolicyzmu superdynamicznego „polskiego” - nie będzie jedynym źródłem przemian. Mniej więcej w tych samych latach odbywać się będzie rozwój strukturalny w łonie samego ciągu reformistycznego. Niewiele można złapać motyli siecią przeznaczoną na łowienie cietrzewi; przez oczka takiej sieci motyle z łatwością będą uciekały. W podobnej sytuacji znajduje się ciąg reformistyczny, próbujący za pomocą siatki państwowej złowić i wyregulować „błędy” z polskiego życia, nie dostrzegając, iż źródło błędów, jako kategoria duchowa, jest dla jego siatki nieuchwytne. Znużony bezowocnością delikatnych prób chwycenia „błędów”, spróbuje złapać je za pomocą gwałtownego zamachnięcia posiadaną siatką. Będzie to właśnie trzeci etap brnięcia torem obranej fikcji. Recydywa saska i ciąg reformistyczny wywierają na siebie stały wpływ. Zmiany w jednym, odbijają się na drugim i na odwrót. Drugi etap (boboliczny) recydywy saskiej i omówiona faza „planistyczna” ciągu reformistycznego, będąca w swej istocie czymś mechanicznym, ważko wpłynie na istotę katolicyzmu superdynamicznego. Nada mu charakter ruchu ideowo-totalnego, o zapędach dyktatorskich.
Już dziś można określić jego przesłanki ideologiczne, zasady programu ideologicznego i ekonomicznego i kierunki ogólnych zamierzeń. Wyłonienie się tej kategorii w przyszłości jest ważne z tego względu, iż wówczas państwo i katolicyzm będą zupełnie niemal pokrywały się ze sobą, dzięki czemu wyraziście wystąpi zasadnicza antynomia dziejów polskich – sprzeczność pomiędzy:
a) treściami duchowymi, typem kulturalnym, rzekomo „rdzennie polskim”, kierunkiem, który będzie usiłował narzucić a
b) najżywotniejszym interesem narodu, jakim jest uchowanie i rozwój masy biologicznej polskiej.
Przeciwstawność pomiędzy treściami duchowymi „polskiej” ideologii grupy, a narodem polskim będzie bijąca w oczy.
PRZEŁOMOWY MOMENT NASZEJ HISTORII
Po przebyciu etapów wyżej opisanych, naród polski znajdzie się w krytycznym punkcie swej historii lat 1600-1950. Przed 1950 dojrzeją najbujniejsze roczniki lawiny demograficznej, będziemy mieli w masie ludności najwyższy skład roczników w wieku od 20 do 40 lat. Olbrzymi odsetek tej masy, będzie likwidowany przez trzeci etap recydywy saskiej, poprzez zwyczajne uduszenie w błocie pauperyzacji.
Rzeczywistość polska rozpadnie się na dwie wyraziście przeciwstawiające się sobie sfery:
I. system „odwiecznych prawd” wgryziony w centra nerwowe narodu i poprzez swoje ramię „katolicyzmu superdynamicznego” trzymający w swym ręku aparat państwowy jako narzędzie ostatniego etapu recydywy saskiej.
II. przeciwstawiającą się temu masę biologiczną narodu, ożywioną podświadomą wolą istnienia i rozrostu.
Istnieją trzy możliwości:
1. recydywa saska, uzbrojona we wszystkie narzędzia, potrafi załamać opór polskiej masy biologicznej i wytępi prawie bez rozlewu krwi miliony, uzyskując ideał epoki saskiej tj. katolicką harmonię socjalną, której elementem jest kres demograficzny. Część z nich w lepszym wypadku wyrzuci na poniewierkę w doły socjalne obcych kolonii.
2. miliony skazańców w rozpaczliwym oporze przed zagładą, zerwą pętlę duszącą, co wyrazi się w zdezorganizowaniu aparatu państwowego, zgruchotaniu sklerozy duchowej, którą wszczepia się zapobiegliwie w postaci ideologii grupy i doprowadzeniu do zupełnej anarchizacji życia społecznego, której kres jest nieodgadniony.
3. opór tępionej masy biologicznej narodu będzie silniejszy niż zaciskanie się śmiertelnego uścisku, co sprawi, iż cały system pętli pęknie, rozrywając ścięgna koszmarnego pająka. Zdezorganizuje to ideologię grupy i oczyści miejsce dla systemu światopoglądowego, wyrastającego z głębin prawdziwej polskości. Embrion tego światopoglądu musi jednak zaistnieć i rozwinąć się znacznie wcześniej, niż nastąpi dramatyczna chwila. Musi się stać nie tylko zasadą nowego typu polskości, lecz również odegrać czynną rolę w momencie przełomowym.
Najpotworniejszy jest wariant pierwszy. Ziszczenie się jego oznacza przekreślenie narodu polskiego, jako czynnika historii. Będzie to zakończenie dzieła, które nie zostało doprowadzone do końca w epoce saskiej. Pamiętajmy, iż w r. 1580 liczba Polaków rdzennych wynosiła 4.5 - 5 milionów głów. Było nas więcej niż Anglosasów i Rosjan. A dziś? Mamy Polaków na świecie 25 – 27 milionów, Anglosasów 210 milionów, czyli 8-krotnie więcej, Rosjan 100 – 105 milionów, a więc przeszło czterokrotnie więcej. Zwycięstwo systemu „odwiecznych prawd” w formie trzeciego etapu recydywy saskiej, naszą rolę, jako narodu, zakończy niemal całkowicie.
Czeka nas niesamowita wojna z niewidzialnym wrogiem, bo żyjącym w wymiarach duchowych „polskich” wnętrz. Wojna w której nie będzie ani huku dział, ani turkotu ckm-ów, ani patosu walki wręcz; wojna – w której bronią, zastępującą karabin i granat będzie napięta wola i czujna myśl; wojna która pociągnąć może bezkrwawe zniszczenie istnień człowieczych w takiej masie, iż miniona rzeź światowa, straci naraz swoją upiorną grozę.