Jałowość ciągu reformistycznego a zagadnienie mitu
Kneziowie Zadrugi > Kneź Sławomir - Walenty Nowacki
W
poprzednich numerach „Zadrugi” przeprowadziliśmy analizę
ważniejszych zjawisk, towarzyszących powstaniu w Polsce w maju 1926
r. ciągu reformistycznego (tzw. sanacji). Analiza ta, przeprowadzona
w myśl zasad teorii rozwoju wewnętrznego Polski, wyjaśniła nam z
żelazną konsekwencją wszystkie elementy, które dotychczas w
żadnym systemie myślowym znaleźć się nie mogły. Nasuwa się
więc teraz z kolei konieczność zestawienia usiłowań ostatnich
lat ciągu reformistycznego z teorią mitu, jako planem akcji
dziejowej.
Jeżeli dowolnie wybrany wycinek dziejów ma posiadać znaczenie
kulturalno-twórcze, musi wiązać się z zagadnieniem mitu, który w
ten lub inny sposób został postawiony przed daną grupą społeczną.
Aby mit był skutecznym instrumentem działania historycznego
powinien być zupełny, tzn. powinien w sposób nie ulegający
jakimkolwiek wahaniom wyznaczać, tak jednostce jak i całej grupie,
cele i środki działania we wszystkich sytuacjach, jakie bieg życia
codziennego przynieść może. Mit winien być zatem planem akcj9i
dziejowej tak skonstruowanym, by każde pokolenie oraz każda
jednostka spełniała rolę, z góry planem przewidzianą, przy czym
spełnienie tych funkcji powinno wynikać z postawy duchowej
jednostki i grupy.
Pobieżna analiza zjawisk, towarzyszących przemianom w ramach
ciągu reformistycznego wskazuje wyraźnie, że nie posiada on
żadnego mitu. Czyż bowiem można nazwać mitem program „obrony
Państwa” i „podciągnięcia Polski wzwyż”. Przecież program
„obrony” w ogóle posiada w sobie cechy pasywne, wegetatywne
atwórcze. Obrona jest istotną cechą świata roślinno-zwierzęcego.
Naród, grupa społeczna czy jednostka zaspakaja swe przyrodzone
prawa w popędy w ciągłej walce z otaczającym światem i to w
walce zdobywczej. Gdy nie ma walki, lub gdy nie jest zdobywcza,
następuje cofanie, jest zastój, istnieje wegetacja, powodująca
upadek. Czyż więc naród, który rezygnuje z walki zdobywczej,
ograniczając się jedynie do obrony swego wegetacyjnego trwania,
może być wielki? Historia aż nadto daje wyczerpującą odpowiedź
na to pytanie.
Nasi przodkowie Słowianie, dlatego byli potężnym czynnikiem
dziejotwórczym, że walka zdobywcza była celem ich egzystencji.
Dlatego też granice ich rozciągały się od Uralu do Renu.
Nacjonalizm zadrużny, podobnie jak nasi przodkowie Słowianie, w
których chytrze spreparowana nauka historii Polski nie pozwala nam
widzieć bohaterów narodowych, nie będzie wypisywał haseł obrony.
Nacjonalizm ten bazuje na micie którego treścią będzie walka
zdobywcza, twórcza, cywilizacyjna. Nacjonalizm zadrużny nie
zasklepi się w polityce przetrwania, ciągłego dojutrkowania, lecz,
kierując się wewnętrzną potęgą własnego mitu, wyrąbywał
będzie jasno wytkniętą drogę do realizacji wielkości, usuwając
bezwzględnie wszystkie napotkane przeszkody.
Druga część programowego hasła ciągu reformistycznego – to
„podciągnięcie Polski wzwyż”. Pojęcie to jest klasycznym
przykładem skutków, jakie powoduje stwierdzenie istnienia tzw.
nożyc potencjałów zewnętrznych, istniejących między nami a
państwami ościennymi. Czyżby potrzebne było podciąganie Polski
wzwyż, gdyby naród cały, pogrążony w drzemce kontemplatywnej
wegetacji, nie był niepokojony wymową porównywanych cyfr? Hasło
to w ogóle nie posiadałoby sensu, gdyby nie fakt, że Polska prawie
we wszystkich zestawieniach, zawierających wskaźniki gospodarczego
życia narodu, znajduje się na szarym końcu Europy. Hasło takie w
Japonii lub Włoszech, nie mówiąc już o Niemczech, jest w ogóle
nie do pomyślenia. Jest to bowiem hasło ludzi zbudzonych z
wegetacyjnego trwania, którym grozi zakłócenie spokojnej drzemki.
Hasło podciągania polski wzwyż nie zawiera cienia postawy
heroicznej jednostki, która to postawa obiektywizując swoją moc
wewnętrzną tworzy dla samej potrzeby tworzenia i kształtowania
świata zewnętrznego na modłę własnych wyobrażeń.
Na wstępie zaznaczyliśmy, że mit jako plan akcji dziejowej,
winien wytyczać drogę działania każdej jednostce, wchodzącej w
skład grupy, w czasie i przestrzeni, w każdym nawet najdrobniejszym
przejawie życia. Tak więc hasło podciągania Polski wzwyż
zupełnie nie daje Polakowi kryteriów moralnych, które by mu w
sposób jednoznaczny nakazywały zajęcie stanowiska np. w sprawie
żydowskiej. Jednostki z tego samego obozu na kwestie tę zapatrują
się w sposób różny, zależny często od tego, w jaki sposób jej
interesy materialne lub moralne są powiązane z żydowszczyzną
(powinowactwo itp.). A przecież nie można powiedzieć by
zagadnienie żydowskie w Polsce nie było zagadnieniem czołowym.
Grzech pierworodny ciągu reformistycznego, tj. szukanie błędów,
jako przyczyny degradacji, znajduje dobitniejszy wyraz w szczegółowym
rozwinięciu hasła sztandarowego, w znanej deklaracji lutowej. Ciąg
reformistyczny usuwał kolejno różne „błędy”, w których
dopatrywano się przyczyny degradacji Polski, a celu zamierzonego nie
osiągnięto. Ostatnio usuwa się już bodajże ostatnie widoczne
przyczyny i teraz dopiero występują największe trudności.
Otrzymano sejm z powszechnych wyborów, w których stosunkowo znaczna
ilość wyborców wypowiedziała si, stworzono zdyscyplinowaną grupę
parlamentarną, posiadającą przygniatającą większość, słowem
stworzono takie warunki, które nie powinny zamącić planowej pracy
o rozleglejszych horyzontach. I tu dopiero najdobitniej uwypukla się
fakt braku jakiegokolwiek mitu, który by dał konsekwentny plan
działania historycznego. Dopóki jeszcze usuwa się błąd, jest pół
biedy: uwaga koncentruje się na wysiłkach celem usunięcia
przeszkody, ale już dla pozytywnego działania pozostaje pustka,
bezdroża. Ile person, tyle projektów. Stąd nieporozumienia,
różnice poglądów, sądy klubowe, no i rozłamy. Nie pomaga
najsurowsza dyscyplina partyjna.
Myliłby się ten, kto sądził, że różnorodność diametralnie
sprzecznych zdań występuje tylko w sprawie żydowskiej, czy metod
polityczno-gospodarczego działania. Brak idei przewodniej powoduje
różnorodność sądów we wszystkich sprawach, które mogą
posiadać charakter dla przyszłych pokoleń narodu. Dla przykładu
warto jeszcze wymienić sprawę ukraińską. Konia z rzędem temu,
kto zgadnie jaki jest na nią – już nie pogląd – ale plan
działania obecnej fazy ciągu reformistycznego.
Jedna chyba tylko jest nić przewodnia, przebijająca się pośród
wszelkich kłębiących się mgławic i nieustająca z życia
polskiego jak gruźlica z chorego organizmu człowieka. Jest to
mianowicie wiara, znajdująca miejsce tak wśród lewych jak i
prawych personalistów, od dawna zresztą prawomocnie kultywowana, że
Polska ma już swoją wielką misję dziejową do spełnienia. Tym
posłannictwem ma być obrona cywilizacji chrześcijańskiej przed
barbarzyństwem wschodu oraz takimże pogańskim rasizmem germanów z
zachodu. Co za straszna beznadziejność idei wywodząca swój
rodowód od wieszcza Mickiewicza mesjonisty. Kiedyż wreszcie
Polacy-Słowianie otrząsną się z haseł mesjonizmu żydowskiego i
odtrącą precz i na zawsze myśl o tym, aby ktoś przeznaczył nas
do tej lub innej roli.
Rzeczywistość historyczna Polski będzie taką, jaką ją
stworzy twórcza wola narodu, składającego się z jednostek o
heroicznym pojmowaniu życia, dla których władztwo nad światem
materii i nad wegetacją jest sensem życia. Ta postawa jednostek
wyzwoli mit zadrużny, który określi prosty marsz do upragnionego
celu, jakim jest Wielki, Twórczy i Zdobywczy Naród Polski.
Kneź Sławomir - Walenty Nowacki