Feminizacja literatury polskiej - ZADRUGA RODZIMEJ WIEDZY

Nie rzucim Ziemi skąd nasz Ród
Przejdź do treści

Feminizacja literatury polskiej

Recydywa saska, ogarniając z wolna i niedostrzegalnie coraz szersze kręgi życia polskiego, znaczy swój pochód potęgującą wciąż degradacją poszczególnych jego dziedzin. Ten proces rozwijania się ciągu harmonicznego tu i ówdzie, co bystrzejsze jednostki dostrzegają. Czują, że coś jest źle – a dlaczego jest źle? Jaka przyczyna? To dla umysłu, wyhodowanego w „polskiej” ideologii grupy jest niedostępne (por. art. „Fikcje błędów i wad” w nr 2 „Zadrugi” z r. 1937). Zilustrujemy to na poniższym przykładzie.

Co p. Cz. Straszewicz, krytyk literacki, dostrzega na odcinku literatury polskiej?

W artykule pt. „Pióra o giętkich stalówkach” zamieszczonym w nr 169 i 170 „Polityki” stwierdza autor, że dzisiejsza literatura polska opanowana jest przez kobiety. Cytując szereg nazwisk, pisze: „Owe to, znakomite pisarki, nadają ton, barwę naszej literaturze, są jej wykładnikami...” (podkreślenie nasze). Autor nie entuzjazmuje się tym wcale: Co by nie mówić, faktem jest, że właśnie twórczość kobieca potrafiła dzisiaj w Polsce wybić się na stanowisko czołowe, stać się twórczością reprezentacyjną. I aczkolwiek można dowodzić, że jej natchnienia w większości wypadków są wtórne, tym niemniej jednak, zająwszy szczyt Parnasu, z kolei, siłą rzeczy, sama zaczyna promieniować, udzielać się tym, których pióra nie zdążyły dostatecznie stwardnieć... To jest niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo, które objawia się tym, że cechy kobiece, kobiece spojrzenie na rzeczywistość, dominuje dzisiaj w naszej młodej produkcji literackiej. I nie tylko kobiecej, bo to by było zrozumiałe i oczywiste, ale i w męskiej. Cały szereg młodych, zdolnych pisarzy ujawnia w swej twórczości wyraźne sfeminizowanie, dochodzi w niej do głosu wszystko, co jest zaprzeczeniem męskości, cechuje ją taka sama pasywność!... (podkreślenie nasze).

Na całą produkcję literacką Polski dzisiejszej rozciąga autor – że streścimy jego wywody – następujące cechy kobiecości: 1. bierną postawę wobec otaczającego życia, 2. brak jakichkolwiek syntez, prób ogarnięcia, wytłumaczenia i osądzenia otaczających zjawisk, li tylko rejestrowanych, rzec by można – metodą obiektywu fotograficznego, 3. brak mocno wyznawanych światopoglądów, co sprawia, że w naszej literaturze nie nurtują, nie walczą z sobą i nie narzucają się czytelnikowi żadne, stare czy nowe idee, 4. wyżywanie się w przeszłości, strusie zamykanie oczu na to, co niesie niedociekana, groźna przyszłość. Dzisiejsza literatura jest martwa. Jądro jej zainteresowań leży daleko poza aferą tego wszystkiego, co się dzieje, przez jej nurt słabo, albo wcale nie przechodzi drżenie kosmicznych zjawisk, wstrząsających światem.” (podkreślenie nasze).

Ocena zjawiska trafna. Prawda, dla nas nie nowa, o literaturze, raczej – subliteraturze polskiej podana jest przez autora z dużą wnikliwością i zasługującym na podkreślenie, obiektywizmem. Zdawałoby się, że stwierdziwszy fakt, autor da równie jasne, na jakimś głębszym związku przyczynowym oparte wytłumaczenie zjawiska... Niestety.

Czym autor tłumaczy skobiecenie literatury polskiej?

Opanowały ją kobiety, bo: „Okres wielkich przemian dziejowych, gigantycznych wysiłków, tworzenie się nowych pojęć i kryteriów rzeczywistości, okres, w którym mężczyzna wyładowywał swój zapas energii w efektywnym działaniu, zastał kobietę lepiej przygotowaną do pracy intelektualnej i twórczej (! - wykrzyknik nasz) i jako jedyną broń, jako jedyny sposób brania udziału w stawaniu się, włożył jej pióro do ręki.” - Jak owa „twórcza” praca wygląda w oczach samego autora, przekonać się można już choćby z przytoczonych wyżej cytat. A oto jeszcze: pasywność, przerażenie wobec potęgi i grozy życia, baczne przyglądanie się jego przejawom bez czynnych i konkretnych oświadczeń, lubowanie się w wielotwarzowości zjawisk, niechęć do generalizowania, do jakichkolwiek obowiązujących i krępujących światopoglądów, brak zdobywczej inicjatywy – to wszystko co można włączyć do ogólnej charakterystyki kobiet weszło triumfalnie do literatury, stworzyło reprezentatywną i do pewnego stopnia obowiązującą literaturę kobiecą! Bohaterowie, a najczęściej bohaterki powojennych książek tłuką się bezradnie o pręty wszechpotężnego życia, męka ich i szarpanina odmalowana jak najplastyczniej i najdrobiazgowiej, często zresztą z prawdziwym kunsztem – i poza tą mękę, poza horyzont „niedobrych miłości” nie wybiega żadna bodaj twórcza myśl, zjawiska istnieją bez hierarchii, bez możliwości układania się w skomponowaną całość, bez wytycznych na przyszłość, bez jakbym to nazwał – strzałki kierunkowej, wskazującej ostateczny sens zdarzeń, odwracającej się od opisywanego zła, skierowanej ku poszukiwanemu dobru.” Tak, na innym miejscu wygląda udział naszych literatek w „stawaniu się”. Czego? - Zapytujemy – jakie to wielkie przemiany dziejowe, gigantyczne wysiłki, tworzenie nowych pojęć i kryteriów odbywają się w szarzyźnie życia polskiego, w jakim to efektywnym działaniu, co, w imię czego i przeciw komu mobilizacja i zużywa w Polsce siły mężczyzn? Gzie słychać ów szczęk broni, wśród którego milczy muza męska, w kobiece rączki lutnię wypuściwszy?

Idźmy dalej, - streszczając, - tokiem myśli autora: twórczość pisarska kobiet odznacza się wybitną zdolnością do akomodacji, tj. przyswajania sobie istniejących już formalnych zdobyczy literackich, przystosowywanie się do tła. Na froncie literatury falanga pisarek jest ową drugą linią, która zdobyte przez czołówkę męską pozycje umacnia, porządkuje, pogłębia: „Kobiety – pisarki niby razem w szeregu a o pół kroku z tyłu!”. Ktoś tam źle stąpnął, źle obliczył, potknął się, zbłądził, owe „pół kroku z tyłu” daje lepszą orientację, pozwala unikać większych dołów, iść zaznaczoną drogą pewniej i śmielej. Zapytujemy się teraz jak wyglądają osiągnięcia męskiej czołówki literackiej w Polsce, skoro akomodowana do owych osiągnięć i je pogłębiająca twórczość kobiet jest taka, jaką jest?

Z pełnych wzajemnej grzeczności wywodów autora wyjaśnienia nie ma. Mechanizm zjawisk zachodzących w naszej literaturze, występuje jaskrawo dopiero w świetle teorii rozwoju wewnętrznego Polski. Teoria ta rozwijana od roku przeszło na łamach „Zadrugi”, z żelazną logiką tłumaczy fenomeny polskiego życia, w którym literatura polska jest tylko jednym z przejawów.
*****
Literatura nie jest czymś oderwanym, zamkniętym w sobie, istniejącym dla siebie. Literatura jest jedną z form działalności człowieka, żyjącego w danej grupie. Literatura każdego narodu tkwi korzeniami w jego psychice, z podłoża, na którym rozwija się, czerpie swoje soki żywotne. Literatura w całokształcie twórczości człowieka jest tą dziedziną, w której nie tylko odbija się konkretny świat rzeczy, faktów i zdarzeń, ale także i przede wszystkim – postawa wewnętrzna jednostki wobec tego wszystkiego, światopogląd człowieka. Stosunek nasz wobec zagadnienia bytu, nasze ideały życiowe, te które są i te, co się dopiero rodzą, w literaturze znajdują najpełniejszy swój wyraz. Literatura jest taką, jakim jest tworzący ją człowiek. Profil duchowy dzisiejszego Polaka jest nam znany. Personalizm ścieśniony, iście katolicki, wola wegetacji, atwórczy stosunek do życia, błogi bezruch zamkniętych w swoich, jakże mizernych otoczka person, oto cechy panującego dziś w Polsce bytu duchowego, oto skutki dogłębnego skatoliczenia, ściślej – zjudaizowania duszy polskiej. Teoria rozwoju wewnętrznego Polski wyjaśnia, skąd się wzięły u nas, na ziemi polskiej, w duszy pierwotnie słowiańskiej, bakcyle rozkładu, na eksport przed wiekami w palestyńskich, jewrejskich pardesach wyhodowane.

*****
Skobiecenie literatury polskiej – co to znaczy? To znaczy, że zjawisko to, objaw bijącej w oczy degradacji, tkwi głęboko korzeniami, znajduje swój odpowiednik w całokształcie życia narodu. Nie tak dawno jeszcze, twórczość pisarska kobiet, owszem istniała, ale na marginesie jakby literatury polskiej. Dziś nadaje jej barwę i ton. Jest to najzupełniej prawidłowe, z linią rozwojową życia polskiego zgodne.
Czy do pomyślenia jest rola kobiet w literaturze, taka jak obecnie, w narodzie zdrowym duchowo, wśród ludzi o heroicznej, prawdziwie męskiej postawie wobec życia; w społeczeństwie pionierów przemysłu, przedsiębiorczych kupców, twórczych uczonych, odkrywców, odkrywców, indywidualistów w prawdziwym znaczeniu tego słowa, w atmosferze kultu pracy, bohaterstwa, poświęcenia się jednostki, w służbie wielkości Narodu? Skąd wówczas czerpałaby natchnienia literatura kobieca, gdzie by istniała atmosfera duchowa narzucająca piszącemu pewien stosunek do bytu, co cechach takich jak je wyżej scharakteryzowano, dla kogo byłaby pisaną, przez kogo czytaną i rozumianą? Kto by to wydawał, kupował czy sprzedawał, kastratów i dekadentów wyjąwszy? Obecny stan literatury polskiej jest zjawiskiem prawidłowym i naturalnym, o wyraźnych tendencjach do pogłębiania się. I nie może być inaczej. Owo niepokojące niektóre umysły skobiecenie literatury polskiej jest po prostu jej skatoliczeniem. Katolicyzm jako postawa duchowa jest odwróceniem się od świata zewnętrznego, jest kontemplacją własnej otoki duchowej, zwróceniem się do wewnątrz. Postawa, jak widzimy, wybitnie atwórcza, wegetatywna, niemęska, umysłowości za to kobiecej bardzo odpowiadająca. Kobieta, która w lwiej części dźwiga ciężar przedłużenia biologicznego życia, tkwi w niem całą swą istotą, zainteresowaniami swymi poza ramy wegetacji nie wychodzi. Jest tak samo, jak katolicyzm, zwrócona do wewnątrz. Biopsychiczne właściwości kobiety tłumaczą fakt powszechnie dostrzegany, że katolicyzm o wiele więcej liczy w swoim zasięgu zwolenniczek niż zwolenników. W atmosferze światopoglądu katolickiego przepajającego dogłębnie zbiorową duszę polską, tak bardzo pasującego do psychiki kobiety, nie mogą, - zresztą ich nie ma – dojść do głosu w literaturze pierwiastki prawdziwie męskie. Pole dla kastratów duchowych otwarte. Katolicka harmonia socjalna, ideał epoki saskiej, realizuje się na odcinku literatury łatwo i bez oporów, nożyc potencjałów zewnętrznych tu się nie widzi, od czasu do czasu tu i ówdzie zbudzi się odruch spłoszonej błogości. Deformacje, które zostały dokonane w kulturze polskiej, w czasie wiekowej niewoli dzięki zasięgom obcego, bardziej wytężonego życia, powoli wyprostowują się.

Personalizm, czyli indywidualizm wegetacyjny, jako wykładnik skatoliczenia duszy zbiorowej polskiej staje się coraz wyłączniejszą formą ustosunkowania się do bytu. Taki typ duchowy musi pozostawić poza nawiasem swych zainteresowań te namiętności, które stanowią podstawę kosmicznych wstrząsów świata współczesnego. Jakiż inny świat może stać się przedmiotem jego przeżyć? Jest to świat bliski wrodzonym dyspozycjom kobiety. Nic dziwnego, że potrafi go lepiej opisać, dokładniej odtworzyć, niż najbardziej rozkwękana kreatura, ze szczegółów anatomicznych przypominająca mężczyznę, z jakich się składa współczesna ekipa bajoro-literatury „polskiej”.
Wróć do spisu treści