Podstawy ekonomiki polskiej
Możemy śmiało mówić o polskim systemie ekonomicznym dla okresu 1600-1950. Posiada on bowiem jednolite cech w każdej dziedzinie życia narodowego, szczególnie zaś w dziedzinie gospodarstwa. Charakter narodowy w omawianym okresie posiada jednolity, niezmienny styl.
Zawdzięcza on to jednolitej strukturze polskiej ideologii grupy, ukształtowanej z niezmierną precyzją na odwiecznie znanych prawdach. Jesteśmy pogrążeni w mrokach niewiedzy co do metod politycznych stosowanych przez katolicyzm, które doprowadziły do całkowitego przepojenia duszy ludów zamieszkujących dorzecze Wisły i Odry zasadami jego światopoglądu. Dzięki temu staliśmy się grupą społeczną jakby wyrwaną z historii, którą nie obowiązują wymogi miejsca i czasu. Świat czynił tak lub inaczej, dążył do tych lub innych celów, lecz to w niczym nie wpłynęło na dziedzinę polskiego życia gospodarczego, z pogodą toczącego się swoją ahistoryczną ścieżką, Spróbujemy te stałe, oparte na „odwiecznych prawdach” zasady ująć w pewien system.
Gdzie indziej była mowa o zasadach charakteru narodowego w okresie 1600-1950r. Charakter narodowy determinuje główne cechy przeciętnej społecznej, a tym samym i sposób jej zachowania się w życiu gospodarczym. Gdybyśmy porównali sposób zachowania się milionów Polaków ująć w wykres ich codziennej aktywności, to dostrzeglibyśmy, że pewne tory tej aktywności powtarzają się u większości obserwowanych jednostek. Zauważylibyśmy więc, iż aktywność przeciętnego Polaka na kanwie 1600-1950 r. nie wykracza poza minimum egzystencji. Dla setek milionów Polaków, którzy przeszli przez ramy narodu, wysiłek gospodarczy sprowadzał się przede wszystkim do zdobycia minimum egzystencji. Z chwilą, gdy minimum to było uzyskiwane, dalszy wysiłek z zasady ustawał. Był to panujący typ aktywności gospodarczej w całym okresie 1600-1950r. Wynikał on z panujących zasad światopoglądowych. Aktywność w skali wyższej, stałaby w sprzeczności z polską ideologią grupy, nic więc dziwnego, że do głosu nie doszła, chociaż liczne zapewne jednostki w minionych pokoleniach i żyjące obecnie, usiłowały z tych norm się wyłamać. Głucho o nich: życie takich jednostek musiało być nieustanną męczarnią, gniciem sił i zdolności; piekłem aż do chwili zbawczego zgonu. Jest to zwykły los prężniejszych jednostek w Polsce.
Ten typ polskiego podejścia do życia gospodarczego, jest zgodny z zasadniczymi cechami polskiego charakteru narodowego: personalizmem ścieśnionym, katolickim i wolą wegetacji. Możemy tę postawę wobec problemów gospodarstwa nazwać „wolą minimum egzystencji”. Jest to refleks polskiej ideologii grupy na zagadnienia gospodarcze.
Wola minimum egzystencji jest tą siła motoryczną, która porusza państwo polskie od trzech przeszło stuleci. Każdy naród, nawet najbardziej aktywny ma w swoim składzie zawsze wiele jednostek o nastawieniu wegetatywnym. W Polsce ten typ, uzbrojony w wycyzelowany światopogląd narzucał arbitralnie swoje pojmowanie życia wszystkim tym, którzy urodzili się jako twórcy i zdobywcy. Tu są źródła tego niezwykłego stanu gospodarczego, który urzeczywistnia się z dnia na dzień w naszych oczach.
Wręcz odmiennie przedstawia się kwestia potrzeb. Skłonność do wysiłku gospodarczego jest zakreślona przez wolę minimum egzystencji, potrzeby natomiast nie są z niczym związane. Mamy więc słabe napięcie woli pracy z jednej strony i nader prężne, oderwane potrzeby konsumpcyjne. W umysłowości przeciętnej społecznej czynności gospodarcze nie są związane wyobrażeniowo z potrzebami rzędu wyższego niż minimum egzystencji. Stąd też mamy dziwne zjawisko: dążenie do zdobywania środków na potrzeby dalsze niż minimum egzystencji, na drodze pozagospodarczej. Stając na tym stanowisku, można wytłumaczyć wiele rzeczy, jakie działy się i dzieją w Polsce. I znów jest to właściwość wynikająca z charakteru narodowego, powszechna dla wszystkich pokoleń omawianego okresu. Minimum woli egzystencji w decydującym stopniu wpływa na strukturę gospodarstwa społecznego. Produkcja kapitalistyczna i struktura gospodarcza społeczeństwa kapitalistycznego wyrasta z silnych popędów jednostki typu anglo-germańskiego, znajdujących swój wykładnik w żywiołowej pogoni za abstrakcyjnym znakiem władztwa nad rzeczami i ludźmi, jakim jest pieniądz przy indywidualnej formie dyspozycji czynników produkcji (praca, kapitał, ziemia, przedsiębiorczość). Dążenie do zdobycia pieniądza, jako znaku władzy nad częścią świata zewnętrznego, doprowadzić musi do poszerzenia stosunków wymiennych, towarowego traktowania elementów związanych z gospodarstwem, trwałą skłonność przedmiotów gospodarujących do produktywnego używania posiadanych możliwości. Powstaje w ten sposób dyspozycja do stałej działalności gospodarczej, bez względu na odczuwane lub nieodczuwane konkretne potrzeby gospodarcze. Mamy tu instytucję cen, rynku, przedsiębiorstwa itp. Wszystkie te zjawiska nie wystąpią tam, gdzie panuje minimum egzystencji. Wystąpi tendencja wręcz odmienna, polega ona na dążności wydzielenia się jednostek z rytmu zbiorowego życia. Zjawisko to nazwiemy „autarkizacją jednostek”.
Zautarkizowane duchowo jednostki autarkizują się również w dziedzinie życia materialnego. Z woli minimum egzystencji wynika postulat takiego zorganizowania stosunków gospodarczych, by zautarkizowana jednostka mogła osiągać minimum egzystencji z najmniejszym wysiłkiem woli, mięśni i uwagi. Dochodzimy więc do następnego elementu ekonomiki polskiej który nazwiemy „otoką ekonomiczną”. Otoką ekonomiczną nazywamy takie zestawienie czynników produkcyjnych, przy których jednostka ożywiona wolą minimum egzystencji i tendencją ku autarkizacji może zapewnić sobie utrzymanie. Jak już byłą mowa, w tych okolicznościach nie powstanie ani instytucja żywej wymiany towarowej, ani mechanizm cen, ani też to, co zwiemy organizacją rynkową. Jednostka (rodzina) jest jądrem otoki ekonomicznej. Czynniki produkcji grupują się wokół niej w takiej proporcji ilościowej i jakościowej, by izolowane, robinzonowskie nieomal trwanie było zapewnione. Antyorganizacyjne, antytechniczne, wegetacyjne nastawienie zapewnia otoce wiecznotrwałość, a podmiotowi otoki niewysłowioną błogość upojnej ciszy. Rolnictwo w najwyższym stopniu sprzyja prosperowaniu otok ekonomicznych. Umiłowanie „ziemi”, które tyle miejsca zajmuje w naszej literaturze pięknej, może być tylko w ten sposób wytłumaczone. Wola minimum egzystencji, autarkizacja jednostki zakotwiczona w personalizmie ścieśnionym i otoka ekonomiczna, wzajemnie się warunkują, dając podstawę do snucia rozważań o teorii polskiego typu gospodarstwa.
Całość gospodarstwa narodowego rysuje się więc jako „suma otok ekonomicznych”. W pewnym stopniu upraszczamy sprawę: istnieje stała tendencja ku przekształceniu gospodarstwa narodowego na sumę otok ekonomicznych. Ideał ten był już raz urzeczywistniony w epoce saskiej; dziś jesteśmy świadkami rosnącego nacisku ze strony jaźni duchowej narodu, dążącej do ponownego urzeczywistnienia utraconego ideału („Gospodarka narodowa” A. Doboszyński). Jeśli dziś gospodarstwo polskie nie jest sumą otok ekonomicznych obok ekonomicznych, winę tego stanu ponosi kapitalizm, który modelował gruntownie naszą rzeczywistość gospodarczą w czasie niewoli. Ślady jego są bardzo głębokie; szybko jednak cofają się pod naporem odwiecznego systemu „otok ekonomicznych”. Upadek naszych miast w w. XVII i XVIII wyjaśnić można urzeczywistnieniem się ideału gospodarstwa narodowego jako „sumy otok ekonomicznych” wspartych o rolę. Atomizacja gospodarstwa na „otoki ekonomiczne”, musiała poderwać wszelkie organy, których istnienie związane jest z funkcjonowaniem pewnej całości społecznej.
Pewne jednak względy, a mianowicie: a) niemożność całkowitej gospodarki naturalnej, b) moment polityczny, związany z funkcjonowaniem aparatu państwowego i c) skłonności hedonistyczne, szukające środków zaspokojenia na drodze pozagospodarczej – spowodowały konieczność zaistnienia pewnego organu, który łagodziłby ujemne skutki powszechnej tendencji ku autarkizacji jednostki i przetworzeniu gospodarstwa zbiorowego na sumę otok ekonomicznych. Funkcji tych nie mógł spełniać element ludzki, przepojony panująca ideologią grupy. Zadanie to mógł spełnić tylko element oporny na siłę asymilacyjną polskiego wzoru życiowego; było nim żydostwo. Tylko żydzi pasowali do wtórnych skutków powstających w gospodarstwie polskim pod działaniem polskiego homo-economicusa. Faktor stał się ogniwem wypełniającym lukę w polskim systemie ekonomicznym.
Osobowość typowego Polaka, czyli tzw. przeciętnej społecznej lat 1600-1950 daje w odniesieniu do życia gospodarczego; a) wolę minimum egzystencji, b) skłonność do stosowania pozagospodarczych metod dla osiągnięcia celów gospodarczych (hedonizm), c) autarkizację jednostki, d) tendencję ku przekształceniu gospodarstwa społecznego na sumę otok ekonomicznych i f) żydostwo. Płyną stąd dalsze konsekwencje. Odpada w pierwszym rzędzie możliwość postępu gospodarczego. Postęp gospodarczy leży na linii rozsadzania sztywnych układów, jakimi są otoki ekonomiczne. Tylko wówczas może zaistnieć postęp organizacji i techniki. Byłoby to jednak sprzeczne z polską ideologią grupy. Stąd mamy też stałość form organizacyjnych i techniki: nie może więc nastąpić wzrost wydajności pracy. Wszystkie elementy polskiego gospodarstwa są nastawione na usztywnienie, niezmienność. Dzięki temu istnieje prymitywizacja form produkcji prowadząca do tego, co określilibyśmy jako „sklerozę otoczną”. Pauperyzacja staje się czymś naturalnym i nieuniknionym. Ona też stanowi nieodłączny stygmat polskiego gospodarstwa dla całego okresu. Konsekwencją jej jest kres demograficzny. Wzrost ludności w Polsce z chwilą uzyskania wewnętrznej równowagi socjalno-gospodarczej napotyka nieprzekraczalną granicę. Tak było w Polsce saskiej (od wojen kozackich) gdy ludność Polski w ciągu 150 lat nie wzrastała, w tym kierunku odbywa się ewolucja w czasach dzisiejszych. Zwichnięcie naszego systemu ekonomicznego w czasie niewoli dobiega swego kresu. Zbliża się więc i fatalistyczny kres demograficzny. Dla masy biologicznej polskiej niewola była zbawcza w skutkach. Wielu się zapewne zdziwi. Ale o tym następnym razem.