Wiek XIX w dziejach Polski - ZADRUGA RODZIMEJ WIEDZY

Nie rzucim Ziemi skąd nasz Ród
Przejdź do treści

Wiek XIX w dziejach Polski

Znaczenie wieku XIX w dziejach narodu polskiego, jest całkowicie inne, niż to usiłuje dowieść oficjalna, urzędowa nauka historii. Przeraźliwym nonsensem jest powszechne twierdzenie, iż aktualna nędza naszego życia jest wynikiem między innymi tzw. „braku XIX wieku”. Wręcz przeciwnie: wiek XIX, a ściślej, lata 1815-1914, dały nam zastrzyk sił żywotnych, który uchronił naród od pewnej nieomal zguby i stworzył możliwości zniszczenia upiorów go wyniszczających, odrodzenia narodu narodu w nadchodzących przełomowych latach około r. 1950. Bez tego stulecia takim, jakim ono było, zamiast narodu, mielibyśmy dziś parę tylko milionów nędznych pariasów, budzących litość i odrazę.

Rozpatrzmy więc parę ogniw myślowych. Musimy sięgnąć do połowy XVI stulecia, gdyż tam tkwią korzenie polskiej rzeczywistości współczesnej. Jak już pisaliśmy w artykule „Konstelacja warunków zastanych”, zaszedł wówczas decydujący przełom w naszych dziejach. Kościół katolicki, czyli tłumacząc terminy polskie, światowy „powszechny związek religijny” z siedzibą w Rzymie stał przed trudnościami, zagrażającymi jego istnieniu. Narody północnej Europy z hukiem opuszczały jego nawy organizacyjne, tworząc w pełni narodowe organizmy. Wyższe komórki centrali w Rzymie czyniły rozpaczliwe wysiłki przeciwstawienia się tej klęsce. Wówczas to w Polsce dokonał Kościół aktu politycznego ogromnej doniosłości: poniechał szablonu i poszedł na daleko idącą spółkę z czołową warstwą – szlachtą. Wbrew szablonowi opierania się o monarchię, postawił na demokrację. Z konsekwencją stał na tym stanowisku aż do naszych czasów. Szlachta, ziemiaństwo, dziś jeszcze niosą w swych rękach sztandar „Akcji Katolickiej” w narodzie polskim. Katolicyzm i szlachetczyzna, dzięki temu aktowi politycznemu dyplomacji Kościoła, stały się synonimem i uświadomienie podłoża tego zjawiska zaczyna powoli dziś przenikać do mas ludowych, które stały się przez wieki kozłem ofiarnym tej niesamowitej spółki. Drugą było przenikniecie katolicyzmu do ośrodków nerwowych narodu i ich opanowanie. Właśnie ta strona procesu dziejowego jest pogrążona w całkowitym mroku, chociaż ona jest decydująca.

Katolicyzm opanował duszę zbiorową polską, przerobił ją na swój wzór. W pełni stało się to w latach 1565-1630. Tak się rozpoczął „ciąg harmoniczny”. W ekonomice przyjęło to postać grawitacji do „bieguna tomistycznego”, w polityce do „bieguna atomistycznego”.

Ciążenie życia polskiego do swego optimum, tj. katolickiej harmonii socjalnej, powoduje bardzo szybkie jej osiągniecie. Już wkrótce po wojnach kozackich kres ten staje się rzeczywistością. Od panowania Sobieskiego aż do rozbiorów, a wyjąwszy dziedzinę polityki, - nawet do roku 1815, życie polskie spoczywa w katolickiej harmonii socjalnej.

O formach politycznych i katolickiej harmonii socjalnej jest mowa gdzie indziej, w gospodarstwie urzeczywistnienie się bieguna tomistycznego wyraziło się w skrzepnięciu form technicznych i organizacyjnych (skleroza otoczna), wyniszczaniu dorobku poprzedniej epoki przez straszliwą rabunkowość, mającą swoje źródło w postawie „nadkonsumpcji”, tak typowej dla wychowania katolickiego, pauperyzacją, prymitywizacją oraz wyniszczeniem wyższego poziomu produkcyjnego (miast) i w końcu kres demograficzny. Od r. 1600 do 1800, a więc w ciągu dwóch stuleci, ludność ziem polskich nie powiększyła się prawie, gdy natomiast inne narody zwiększyły swój potencjał demograficzny parokrotnie. Całość katolickiej harmonii socjalnej, spoczywa w bezruchu. Stan duszy zbiorowej charakteryzował się pogodą i błogością. Istniały wszelkie dane po temu, by „katolicka harmonia socjalna” trwała w bezruchu dalsze niezliczone stulecia. Nie możemy dostrzec żadnej sytuacji ani siły, która by ten martwy układ mogła poruszyć od wewnątrz. Siły burzące bezruch i bezdzieje „katolickiej harmonii socjalnej” mogły przyjść tylko całkowicie z zewnątrz. Możemy teraz snuć hipotezy na temat, co by się stało z narodem polskim, gdyby nie nastąpił upadek państwa. Z całą pewnością rzec można, iż wiek XIX-ty i XX-ty, a może i XXI-y były by podobne do wieku XVIII-go. Epoka Saska przedłużyłaby się w dalsze stulecia z minimalnymi zmianami. Hipoteza ta ma swoje potwierdzenie w przykładzie Hiszpanii, jak o tym pisze najprzenikliwszy publicysta naszej doby, Ksawery Pruszyński w swej pracy pt. „W czerwonej Hiszpanii”.

Co się więc stało w wieku XIX, że katolicka harmonia socjalna została zburzona i dopiero w Polsce Niepodległej od r. 1918 mogła na nowo szybko się rekonstruować?

Przewrót, jaki zaszedł, polegał na tym, iż dzięki upadkowi państwa polskiego życie polskie, znalazło się w orbicie obcych organizmów, które rozpoczęły chemicznie rozgryzać katolicką harmonię socjalną. Odbywało się stopniowe roztrawianie, rozłupywanie zwapniałej od wieków bryły. Był to jednak proces raczej natury mechanicznej. Siła, która stworzyła katolicką harmonię socjalną, tj. polska ideologia grupy, nie uległa żadnej istotnej zmianie, aż do naszych czasów i dziś skutecznie realizuje swój utracony ideał epoki saskiej.

Proces rozsadzania bryły katolickiej harmonii socjalnej (tj. bieguna tomistycznego w gospodarstwie), rozpoczął się od 1815 r. Na ziemie polskie spłynęła fala obcych przybyszów. Jak pisze Gąsiorowska: „co do form przemysłu w królestwie Kongresowym, to są one również obce... gotowe formy, przeszczepione na grunt polski z Zachodu, gdzie dokonywała się stuleciami stopniowa ewolucja, od razu zjawiają się... fabryki, najnowsze udoskonalenia techniczne”.

Ogromny napływ Niemiec dokonywał przemiany rewolucyjnej w gospodarstwie polskim. Lubecki nie chcąc jednostronności wpływów niemieckich, sprowadzał usilnie Anglików, Francuzów. Wg Gąsiorowskiej: „Rząd polski inicjował, ale wykonawcami pozostali do końca w olbrzymiej większości cudzoziemcy”. „Gwałtowność ewolucji w dziedzinie przemysłu wywoływała imigracja ciągła, która przesadzała na grunt polski gotowe formy obce. I przedsiębiorca i robotnik pozostali przeważnie obcymi, przemysł był obcy, uzależniony od rynków obcych”. Wg J. Załęskiego w ciągu kilku lat ostatnich Król. Kongr. Imigracja z Prus wyniosła ponad 600 tysięcy rzemieślników. Od r. 1815 do 1829 ludność wzrosła z 2.700 głów na 4.200 tys. tj. 55%. Był to przeważnie obcy żywioł przedsiębiorczy. Możemy się domyślać tylko jak olbrzymi proces przemian musiał zapoczątkować dopływ energii ludzkiej w tej postaci, jak dalece trzeszczeć musiały wiązadła bieguna tomistycznego. Motor polskiego gospodarstwa „wola minimum egzystencji” przestała być panującym stosunkiem do zagadnień życia. Setki tysięcy obcych pracowników wstrząsnęło podstawami „sklerozy otocznej”, równoważyło trujące wyziewy nadkonsumpcji, pauperyzacji. Biegun tomistyczny, jako kres ku któremu grawituje stale gospodarstwo polskie uległa odsunięciu na bok. Upiór „kresu demograficznego” ulegał stopniowej likwidacji. Katolicka harmonia socjalna, rozbita politycznie przez rozbiory Polski, uległa rozsadzeniu od strony gospodarczej przez infiltrację obcego życia. Lecz był to dopiero początek. Po okresie manufaktury, przychodzi rozwój wielkiego przemysłu. Przewrót w stosunkach rosyjskich w latach 1855-1864 wciąga Polskę w wir wielkiego kapitalistycznego rozwoju, w którym odgrywa rolę najzupełniej bierną, przypadkową, dając tylko surowce i wykonawczą pracę fizyczną; dopływ inteligencji do przemysłu od strony „kantoru i magazynu” odbywa się znacznie później. Życie polskie staje się biernym tworzywem w wielkim rozwoju obcych narodów. W tym wpływie ulega poważnemu nadłamaniu struktura „bieguna tomistycznego”. Obce życie brutalnie ingerując w „biegun tomistyczny” przemocą niejako usuwa sklerozę otoczną, pauperyzację. Elementy materialne „bieguna tomistycznego” ulegają wyrwaniu z jego trybów i zostają wprzęgnięte w inne mechanizmy. Od r. 1870 tempo rozsadzania „bieguna tomistycznego” odbywa się drogą rewolucyjną. Wyzwalała się lawina rozwoju demograficznego: gdy w poprzednich stuleciach mieliśmy w tej dziedzinie całkowity zastój to od 1877 do 1912 r. tj. w ciągu 35 lat, ludność samego Królestwa Kongresowego zwiększyła się o 6 milionów głów, czyli o 89%. I oto dziwo: „podobnego wzrostu ludności nie wykazuje w tym okresie żaden kraj europejski” stwierdza F. Bujak w pracy „Rozwój gospodarczy Polski” (str. 38). tak więc wszystkie składniki „bieguna tomistycznego” pod ślepym obuchem obcego życia uzyskują swobodę ruchów w tym sensie, iż są włączane w tryby obcego mechanizmu (technika, organizacja gospodarcza, ośrodki dyspozycji, punkty akumulacji kapitałów) albo rozwijają się izolowanie (demografia).

Siły, które rozsadziły „katolicką harmonię socjalną” są to ustroje polityczne Niemiec, Rosji, w gospodarstwie są to nazwiska Schlenkierów, Temlerów, Kunitzów, Girardów, Scheiblerów, Mac Garveyów.

Rozwój ościennych narodów sprawił to, iż pancerz chroniący życie polskie tj. własne państwo zostało zniszczone w końcu XVIII w. Nastąpiła druga faza tegoż samego co do kierunku rozwoju – działanie na substancję polskości tj. styl polskiego życia, wyrażany przez „katolicką harmonię socjalną”. Jak widzimy została ona rozsadzona. W ten sposób elementy gospodarstwa, dławione przez tryby „bieguna tomistycznego”, uwolnione z jego śmiertelnego uścisku odżywają w łożyskach obcych organizmów.

Skuteczne uśmiercanie milionów Polaków poprzez tak prosty środek jakim był stopień pauperyzacji mas chłopskich, - ustaje. Ludność szybko się zwiększa, prężność biologiczna narodu uzyskuje możność przejawienia się. Trzeba było aż zbawczej niewoli, która by uniemożliwiła systemowi ekonomicznemu, wyrastającemu z „woli minimum egzystencji” przeciętnej społecznej dokonywać stałego samobójstwa narodowego. Pamiętajmy, iż na fakcie wyzwolonej prężności biologicznej, wyrosła następnie cała ideologia podźwignięcia narodu. Zasadniczą przesłanką Popławskiego i Szczepanowskiego była wiara w żywotność narodu, zrodzona gwałtownym rozwojem demograficznym lat 1864-1900. Wszystkie czynniki powodujące rozwój ekonomiczny i demograficzny narodu w Królestwie Kongresowym i Zaborze Pruskim miały swoje przyczyny na zewnątrz polskości. Po roku 1877 z powodu prohibicyjnej taryfy celnej Rosji i spadku wewnętrznego kursu rubla, kapitaliści zagraniczni, w pierwszym rzędzie Niemcy, przenosili całe przedsiębiorstwa na terytorium rosyjskie, najbliższe tj. ziemie polskie. Prawie 50% zakładów przemysłowych Królestwa Kongresowego istniejących w 1900 roku powstały w latach 1886-1899. W ten sposób sprawdzała się ogólna teoria „standardu” A. Webera, według której przemysł koncentruje się wokół miejsc wydobycia surowca, źródeł energii, taniego robotnika, tynku zbytu i tam gdzie skupia się nieuchwytny czynnik przedsiębiorczości ludzkiej. W świetle tej teorii jasnym się staje jak nikły był nasz udział w stworzeniu pozytywnego dorobku XIX w. na naszych ziemiach i jak dalece byliśmy obiektem cudzej inicjatywy. R. Luksemburg w swej głośnej pracy pt. „Industrielle Entwicklung Polens”, stwierdza, iż 75% ogólnej produkcji przemysłowej Królestwa Kongresowego lokowano na rosyjskich rynkach aż po Władywostok. Przy gwałtownym rozwoju przemysłowym, uderzał bezruch w dziedzinie rolnictwa. Można się śmiać z bzdurnych wywodów różnych „uczonych”, wywodzących o zaborcach, którzy „celowo hamowali rozwój polskiego gospodarstwa”, skoro się zważy, iż każdy postęp był gwałtem zadanym polskości, lubującej się w znacznie mniej wytężonym życiu.

Możemy uogólnić nasze wywody. Zmiany wywołane przez „wiek XIX” w polityce polskiej są znane. W gospodarstwie zmiany polegały na rozsadzeniu mechanizmu polskiego systemu ekonomicznego z epoki saskiej. Jak przypominamy polegał on na tym, iż z podstawy wobec zagadnień gospodarczych „woli minimum egzystencji” znamiennej dla przeciętnego Polaka, wynikał cały szereg ogniw, prowadzących do „bieguna tomistycznego”. Były nimi: autarkizacja jednostki, otoka ekonomiczna, skleroza otoczna, pauperyzacja, nadkonsumpcja i kres demograficzny. Obce życie brutalnie wchodziło w ten mechanizm i przerywało łańcuch związków. Powstawały skutki wyżej wymienione. Nie koniec na tym. „Wiek XIX” zostawił w naszej rzeczywistości nie tylko fabryki, aparaturę wytwórczą, pewien poziom techniki, koleje, drogi, stosunkowo dobrze rozbudowane miasta, typ organizacji gospodarczej, instytucje i metody pracy: pozostały jego ślady w umysłowości tych, którzy znaleźli się w jego orbicie. Umysłowość wyrastającą z ciągu harmonicznego już wielokrotnie omawialiśmy. Otóż liczne rzesze Polaków, ogarniętych rytmem obcego życia, ulegały pewnemu naciskowi, który zostawił ślad w ich aparacie psychicznym. Wyżej była mowa o tym, iż rytm narodów ościennych działał na „katolicką harmonię socjalną” w sposób mechaniczny. Jeśli się zważy, iż powstała ona pod naciskiem sił duchowych, których dynamostacją był Kościół katolicki, to tym samym dojdziemy do wniosku, iż deformowanie jej przez nacisk z zewnątrz mogło wyłamać poszczególne jej części, to jednak sam jej motor pozostawał nieuszkodzony. Sprężyna duchowa katolickiej harmonii socjalnej była przemocą, wypierana ze sfery, w której dotychczas panowała. Ciąg harmoniczny ustępował, kurczył swój zasięg na zewnątrz, kurczył swój zasięg na zewnątrz, sprężał się jak ściśnięta sprężyna w duszy przeciętnej społecznej. Motor katolickiej harmonii socjalnej ustępował w głąb przed naporem obcego życia, które narzuciło swój system techniki, organizacji, metody pracy i myślenia, wymagający nieskończenie wytężenia woli i myśli. Polskość w sferze zasięgów tego obcego życia zostać mogła tylko tam, gdzie „wola minimum egzystencji” była mniej więcej wystarczająca. Była to więc klasa robotnicza i pracowników umysłowych. I tu właśnie możemy mówić o wpływie na umysłowość polską wielkiej cywilizacji kapitalistycznej.

Przeciętna społeczna polska, żyjąc w środowisku tak niepodobnym do tego, co wyrasta z „ciągu harmonicznego” musiała jakoś doń się dostosować. Trwała postawa personalistyczna, w warunkach pracy w „kantorze czy przy maszynie” musiała zrezygnować ze ziszczenia swych tęsknot do trybu życia Epoki Saskiej. Marzenie o cichym życiu na „kawałku ziemi” i żeniaczce u człowieka wysiadującego całe życie na stołku u Scheiblera, lub też Hortwega było pozbawione sensu. Zmienić się musiał forma, treść pozostała ta sama. Duchowi „przeciętnej społecznej” najbardziej odpowiadać musiała lewicowość, którą niosła ze sobą epoka kapitalizmu. Polacy ogarnięci przez oazy kapitalizmu, mogli przyjąć tylko ducha lewicowości pojmowanej najbardziej konsumpcyjnie. Była to postawa personalistyczna, z jej „wolą minimum egzystencji” pofarbowana w modernistyczny deseń. W ten sposób powstał lewy, konsumpcyjny personalizm polski. Była to dawna polskość przystosowana do nowych okoliczności. Nie jest przypadkiem iż na czele :lewego personalizmu” polskiego stanęła też sama szlachta, która była jednocześnie przez wieki chorążym katolickiego (prawego) personalizmu. Umysłowości polskiej szatki lewego personalizmu całkiem odpowiadały.

Musimy się streszczać. Stwierdzamy, iż dawny jednolity ciąg harmoniczny, pod działaniem mechanicznego nacisku uległ w pewnej części deformacji. Część ludności, która się znalazła w oazach wysokiego poziomu produkcji kapitalistycznej dostosowała do niej swoje typowo „polskie” personalistyczne postawy duchowe, poprzez przyjęcie bagażu lewicowej konsumpcyjności tak dogadzającej „woli minimum egzystencji”. Podłoże zasadniczych postaw emocjonalnych wobec bytu lewego i prawego personalizmu (obojętnie jak się nazywają) jest identyczne: różnice są drugorzędne. Są tylko odmianami tej samej kategorii dziejowej, nie wychylającej się ani o jotę poza ciąg harmoniczny. Nic więc dziwnego, iż od roku 1918, z chwilą gdy odpadły siły, które owe przemiany stworzyły – odżył ciąg harmoniczny z jego wariantem prawym i lewym. Działanie ich z zastanawiającą prawidłowością wyznaczyło linię degradacji po której się pogodnie staczamy. Mamy tu zjawisko rozprężenia się sprężyny, którą w ciągu wieku ściskał coraz bardzie system obcego, wytężonego życia. Gdy nacisk jego ustał, rozpocząć się musiał proces odwrotny, - opanowywanie placówek tego obcego życia, jego dorobku, w postaci wysokiego poziomu przez ciąg harmoniczny w lewej i prawej, katolickiej postaci. O tym procesie w polityce i gospodarstwie będziemy pisać w dalszych numerach.
Wróć do spisu treści