O przełom w literaturze
Kneziowie Zadrugi > Kneź Gniewomir - Antoni Wacyk
Literatura
jest wiernym odbiciem tworzącego ją człowieka. Panujący w danej
grupie społecznej typ kultury, kładąc swe piętno na całokształcie
jej twórczości, decyduje tym samym o obliczu literatury.
Dla
typu kulturalnego, sprawcy tyluwiekowych bezdziejów życia narodu,
nie mamy nic, krom żarliwej nienawiści. Nie wstydzić się nam tego
uczucia! Człowiek tym się różni od kastraty duchowego, że zdolny
jest do głębokich czynotwórczych odczuć i przeżyć. Chce i
potrafi głęboko miłować, ale także chce i potrafi równie silnie
i twórczo nienawidzić. Umiłowaliśmy – Zadrużanie – Wielkość
Narodu, zdzieramy zeń śmiertelny całun obcości, pod polskość
łotrowsko się podszywającej.
Jakież
uczucia żywić może Polak-Słowianin dla literatury z okresu
naszych bezdziejów, która dno swego upadku osiągnęła w
mesjanizmie, owym przerażającym charłactwie dusz, co w bezsile
skomleń i pojękiwań bitego po twarzy niewolnika misję dziejową
narodu widziała... Polska Chrystusem Narodów. Mesjanizm...
ideologia narodu wybranego... Skąd to, skąd owe wzniosłe
apostolstwo cierpień i pokuty? Gdzie to? Gdzie? - czy to nie nad
brzegami Jordanu przypadkiem, w krainie ubogiej we wszystko, prócz
proroków i mesjaszy – wylęgła się owa ideologia, głosząca, że
umierać to zysk...
Tak,
wątpliwości nie ma, z jakiej to skarbnicy najczystszych uniesień
ducha judejskiego czerpała swe natchnienie nasza „wielka”
literatura romantyczna, ten kwiat niewinny, z bagna epoki saskiej
wyrosły.
I
nie dziwota. Jakichż ideałów piewcą mógł być Adam Myckiewicz,
mieszaniec polsko-żydowski, co mówił o sobie: „jestem pół
lechitą, pół semitą i z tego jestem dumny”. Teraz staje się
jasne, dlaczego „Księgi pielgrzymstwa” tak bardzo z ducha swego
przypominają „twórczość” proroka Jeremiasza płaczącego nad
zburzeniem Jerozolimy. Na co inszego, jak tylko na cierpiętnictwo,
filozofię biadolenia stać było „wieszcza” z Nowogródka skoro
odziedziczone z krwią, a spotęgowane w atmosferze współczesnej
„polskości” dyspozycje duchowe via Rzym wprost z Judei wiodły.
Takich oto mieliśmy „wieszczów narodowych”.
Teraz
dopiero pojmujemy dlaczego każdy Polak z krwi, na ławie szkolnej
gwałt swej duszy zadawał, owe potrawy duchowe „wieszczów będąc
zmuszony chłonąć...
*****
Przeoranie
rzeczywistości w jakiej tkwimy, musi pójść głęboko, bardzo
głęboko. Sięgnąć trzeba do korzeni chwastów, porastających
niwę życia polskiego, odgrzebać, wyzwolić spod obcego nalotu
prawdziwe słowiańskie oblicze polskości. Zbudzi się, wrogom
pomstę niosąca, straszliwa i piękna w swej grozie, odrodzona Moc
Słowiańska.
Pierwiastki
rodzime zapłodnią wszelką twórczość i stanie się ona nie tylko
z nazwy, ale i z ducha polską, to jest taką jaką była w czasach
naszej świetności słowiańskiej. Tylko spodlonym karłom rysuje
się ona jako coś, co minęło bezpowrotnie, przeszło do muzeum
historii. Dla nas to nie umarło – umrzeć nie mogło, bo żyje w
sercach naszych. Nie tylko czcić, ale odrodzić, krzewić i pomnażać
chcemy spuściznę duchową wielkich praojców naszych.
Z
rodzimego pnia słowiańszczyzny wystrzeli bujnie odrodzona
literatura polska. Tworzyć ją będzie nowy człowiek o heroicznej,
zadrużnej postawie wobec życia. Taką też będzie nowa literatura.
Zapał wytężonej pracy, umiłowanie wielkości, rozmachu w czynach
i odczuciach wspólnoty narodowej, dla której spontaniczna, ofiarna
służba jest najwyższym celem jednostki. Oto ideały przyszłej
twórczości literackiej w Polsce.
I
jakże bliską, jakże drogą i własną ukaże się nam wówczas
wspaniała, bohaterska przeszłość naszych przodków, świetnych
władców ogromnej połaci Europy, twórców pięknej, siły pełnej
kultury słowiańskiej, o której skarbach słabe dziś tylko mamy
pojęcie. Lecz to się zmieni.