O przełom w literaturze
Literatura jest wiernym odbiciem tworzącego ją człowieka. Panujący w danej grupie społecznej typ kultury, kładąc swe piętno na całokształcie jej twórczości, decyduje tym samym o obliczu literatury.
Dla typu kulturalnego, sprawcy tyluwiekowych bezdziejów życia narodu, nie mamy nic, krom żarliwej nienawiści. Nie wstydzić się nam tego uczucia! Człowiek tym się różni od kastraty duchowego, że zdolny jest do głębokich czynotwórczych odczuć i przeżyć. Chce i potrafi głęboko miłować, ale także chce i potrafi równie silnie i twórczo nienawidzić. Umiłowaliśmy – Zadrużanie – Wielkość Narodu, zdzieramy zeń śmiertelny całun obcości, pod polskość łotrowsko się podszywającej.
Jakież uczucia żywić może Polak-Słowianin dla literatury z okresu naszych bezdziejów, która dno swego upadku osiągnęła w mesjanizmie, owym przerażającym charłactwie dusz, co w bezsile skomleń i pojękiwań bitego po twarzy niewolnika misję dziejową narodu widziała... Polska Chrystusem Narodów. Mesjanizm... ideologia narodu wybranego... Skąd to, skąd owe wzniosłe apostolstwo cierpień i pokuty? Gdzie to? Gdzie? - czy to nie nad brzegami Jordanu przypadkiem, w krainie ubogiej we wszystko, prócz proroków i mesjaszy – wylęgła się owa ideologia, głosząca, że umierać to zysk...
Tak, wątpliwości nie ma, z jakiej to skarbnicy najczystszych uniesień ducha judejskiego czerpała swe natchnienie nasza „wielka” literatura romantyczna, ten kwiat niewinny, z bagna epoki saskiej wyrosły.
I nie dziwota. Jakichż ideałów piewcą mógł być Adam Myckiewicz, mieszaniec polsko-żydowski, co mówił o sobie: „jestem pół lechitą, pół semitą i z tego jestem dumny”. Teraz staje się jasne, dlaczego „Księgi pielgrzymstwa” tak bardzo z ducha swego przypominają „twórczość” proroka Jeremiasza płaczącego nad zburzeniem Jerozolimy. Na co inszego, jak tylko na cierpiętnictwo, filozofię biadolenia stać było „wieszcza” z Nowogródka skoro odziedziczone z krwią, a spotęgowane w atmosferze współczesnej „polskości” dyspozycje duchowe via Rzym wprost z Judei wiodły. Takich oto mieliśmy „wieszczów narodowych”.
Teraz dopiero pojmujemy dlaczego każdy Polak z krwi, na ławie szkolnej gwałt swej duszy zadawał, owe potrawy duchowe „wieszczów będąc zmuszony chłonąć...
*****
Przeoranie rzeczywistości w jakiej tkwimy, musi pójść głęboko, bardzo głęboko. Sięgnąć trzeba do korzeni chwastów, porastających niwę życia polskiego, odgrzebać, wyzwolić spod obcego nalotu prawdziwe słowiańskie oblicze polskości. Zbudzi się, wrogom pomstę niosąca, straszliwa i piękna w swej grozie, odrodzona Moc Słowiańska.
Pierwiastki rodzime zapłodnią wszelką twórczość i stanie się ona nie tylko z nazwy, ale i z ducha polską, to jest taką jaką była w czasach naszej świetności słowiańskiej. Tylko spodlonym karłom rysuje się ona jako coś, co minęło bezpowrotnie, przeszło do muzeum historii. Dla nas to nie umarło – umrzeć nie mogło, bo żyje w sercach naszych. Nie tylko czcić, ale odrodzić, krzewić i pomnażać chcemy spuściznę duchową wielkich praojców naszych.
Z rodzimego pnia słowiańszczyzny wystrzeli bujnie odrodzona literatura polska. Tworzyć ją będzie nowy człowiek o heroicznej, zadrużnej postawie wobec życia. Taką też będzie nowa literatura. Zapał wytężonej pracy, umiłowanie wielkości, rozmachu w czynach i odczuciach wspólnoty narodowej, dla której spontaniczna, ofiarna służba jest najwyższym celem jednostki. Oto ideały przyszłej twórczości literackiej w Polsce.
I jakże bliską, jakże drogą i własną ukaże się nam wówczas wspaniała, bohaterska przeszłość naszych przodków, świetnych władców ogromnej połaci Europy, twórców pięknej, siły pełnej kultury słowiańskiej, o której skarbach słabe dziś tylko mamy pojęcie. Lecz to się zmieni.