Lawina demograficzna
Pojęcie – lawina demograficzna – doskonale oddaje istotne zjawiska rozwoju masy biologicznej, przez porównanie z lawiną śnieżną. Zjawisko to kojarzy ze sobą element masy potencjalnej (masy na wyżynie), z elementem ruchu – staczaniem się tej masy pod wpływem ciężaru gatunkowego w tempie przyśpieszonym lub opóźnionym, zależnie od napotkanych oporów.
Masa biologiczna narodu narasta w naturze pod wpływem wewnętrznych sił witalnych, jak śnieg pod wpływem czynników atmosferycznych. Sama zdolność narastania masy, związana jest z warunkami geograficznymi, oraz z tym, co nazywamy żywotnością rasową lub potencjałem witalnym. Żywotność w masie biologicznej, jak ciężar gatunkowy w masie śnieżnej, jest zarazem tym czynnikiem który w połączeniu z ilością masy, może wywołać ruch samej masy, o ile zaistnieją odpowiednie warunki. Dla masy biologicznej dają się one ująć w kilka punktów. Aby zaistniała lawina śnieżna potrzebna jest, obok nagromadzonej masy różnica poziomów, aby zaistniała lawina demograficzna, obok samej masy narodu, muszą zaistnieć odpowiednie warunki:
a) gospodarcze, b) kulturalne, c) polityczne, które trzeba traktować jako działające razem i wzajemnie się zazębiające. Masa biologiczna nie może się rozwijać w nazbyt niekorzystnych warunkach materialnych, ale same warunki materialne nie wyznaczają rozwoju masy, ponieważ np. zbyt niski stopień kultury, brak warunków higienicznych itd. Może powodować wymieranie gatunku, a przynajmniej kładzie kres jego rozwojowi. Czynnik polityczne obecnie szczególnie nabiera wyrazu i będzie w najbliższej przyszłości wywierał być może decydujący wpływ na kształtowanie się rozwoju demograficznego narodów.
Państwo działa poprzez odpowiednie uświadomienie, apeluje do instynktów społecznych, poczucia odrębności i misji narodowo-rasowej itd. Ale czynnik ten może działać skutecznie tylko w narodach, stojących na odpowiednim poziomie kulturalnym.
W myśl powyższych założeń rozwój demograficzny narodów należy traktować jako zjawisko wtórne, wynikające z całokształtu stosunków gospodarczych, kulturalnych i politycznych, a więc musimy się tu liczyć z pewnym opóźnieniem, na skutek bezwładności samej masy. Tym nie mnie, zakładając, że masa biologiczna jest żywotna, prężna, rozwój demograficzny narodów jest dokładnym odbiciem, bardzo czułym barometrem, ich ogólnego rozwoju w perspektywie historycznej. Każde załamanie się gospodarcze, czy kulturalne zaraz, w najbliższych latach odbija się zwolnieniem, lub zahamowaniem, tempa rozwoju masy biologicznej.
W poprzednim numerze „Zadrugi” przedstawiliśmy rozwój demograficzny Polski w perspektywie historycznej. Dostrzegliśmy jego nadzwyczajną równoległość z ogólnym rozwojem narodu. Epoka Polski Jagiellońskiej zbiega się z wielkim przyrostem ludności.
W następny okres dziejów wchodzimy wraz z wielkim przewrotem kulturowym. Wykrystalizowanie nowego systemu światopoglądowego zapoczątkowało proces degradacji, który został ukoronowany katolicką harmonią socjalna w epoce saskiej. I tutaj znowu obserwujemy, jak z ogólnym upadkiem polityczno-ekonomicznym i kulturalnym idzie w parze kurczenie się potencjału demograficznego, by razem ze wszystkimi innymi dziedzinami ustabilizować się w całkowitym się w całkowitym bezruchu. Kres demograficzny utrzymuje się, aż do rozbiorów. Gdy inne narody tymczasem, jak Prusy, Rosja, Anglia, uwielokrotniły swoją liczbę ludności myśmy w tym czasie pogodnie się temu przyglądając nie postępowali ani na krok naprzód.
Trzeba było dopiero niewoli, aby spowodować ponowny rozwój biologiczny narodu. Dzięki penetracji kapitalizmu w życiu Polski, dzięki temu, że znaleźliśmy się wewnątrz organizmów dynamicznych, następuje radykalny zwrot. Z rozwojem przemysłu nastąpił ogólny rozwój gospodarczy i kulturalny, a w ślad za tym rozpętała się po prostu lawina demograficzna, zerwawszy tamy stawiane w ciągu poprzednich dwóch stuleci... „niepodległego bytu”.
Na przestrzeni wieków XVII-XIX ludność Polski nie wzrastała wcale. W ciągu zaś jednego wieku XIX wzrosła 2.5 razy. Rozpętanie lawiny demograficznej w XIX wieku to niezamierzony efekt pracy zaborców. To sekret utrzymania (z niewielkimi stratami) polskiego demograficznego stanu posiadania w dzisiejszych obszarach Rzeczpospolitej. Wiek XIX to triumf żywotności polskiej masy biologicznej nawet nad czynnikiem politycznym, to fakt, który nas napawa dumą, optymizmem i wbrew teraźniejszości każde nam wierzyć w zwycięstwo i wyzwolenie woli wielkości Narodu Polskiego.
Z chwilą odzyskania niepodległości zaczęła się tragedia czasów przedrozbiorowych.
Na życie polskie przestały wywierać wpływy siły kulturalne obce, których dziełem był stan Polski po wieku XIX. Do głosu przyszedł ponownie typ kulturalny „polski”. Niewola nie zmieniła trzonu duchowego przeciętnej społecznej. Skutki nie dały nie siebie długo czekać. Dziś, analizując gruntownie dzieje gospodarcze i kulturalne Polski Odrodzonej, odkrywamy wszędzie ten sam kierunek rozwojowy, te same pierwiastki z epoki saskiej. Udział Polski w produkcji światowej kurczy się katastrofalnie z roku na rok. Kurczy się zasięg kulturalny Polski w świecie. W życiu gospodarczym staczamy się znów po linii degradacji ku biegunowi tomistycznemu, a całokształt życia społecznego zdąża ponownie ku swemu ideałowi z epoki saskiej. Barometr prężności narodu zaczyna pokazywać fatalny stan rzeczywistości. Lawina demograficzna tocząca się swoim bezwładem (dzięki rozpędowi nabytemu w niewoli) zaczyna być gwałtownie hamowana.
O tym, jak wpłynęła niewola na rozwój demograficzny Narodu drogą usuwania zabójczego dlań wpływu - „katolickiej harmonii socjalnej”, ilustruje poniższe zastawienie (1
wartość produkcji przemysłowej w roku:
1857 wynosiła 45.5 mln rub.
1871 wynosiła 66.7 mln rub.
1884 wynosiła 190.0 mln rub.
1900 wynosiła 500.0 mln rub.
1908 wynosiła 860.1 mln rub.
1913 wynosiła 1200.0 mln rub.
Zatrudnienie robotników w przemyśle Królestwa Kongresowego w roku:
1892 – 150.494 rob. - 1.70% ogółu ludn.
1897 – 248.733 rob. - 2.60% ogółu ludn.
1094 – 298.750 rob. - 2.50% ogółu ludn.
1910 – 400.922 rob. - 3.30% ogółu ludn.
Od roku 1897 do 1910 liczba robotników przemysłowych zwiększyła się o 33.3%, gdy ludność w tym samym czasie wzrosła tylko o 33.6%. tempo uprzemysłowienia kraju i zapotrzebowania na pracę było więc szybsze niż przyrost ludności. Czy więc wyzwolenie się lawiny demograficznej tak zdławionej w swym rozwoju w ubiegłych stuleciach (1600-1813) nie było czymś naturalnym i logicznym?
Zrozumiemy to gdy uświadomimy sobie stan właściwej domeny „polskości” - rolnictwa. Oto co pisze Kemper o tych czasach: „Przemysł wzrastał, zasilał spożycie zewnętrzne, podbijał rynki wschodu, ale w kraju spożycie nie podniosło się, gospodarstwo narodowe nie mogło i nie umiało rozszerzyć pojemności rynku wewnętrznego... Rolnictwo nie czyniło postępów...” (str. 105-106).
A teraz zestawmy to wszystko z rozwojem w Polsce Niepodległej, biorąc do ręki Mały Rocznik Statystyczny. Przyjrzyjmy się bliżej samemu procesowi od strony gospodarczej. Przed wojną istniała równowaga życia gospodarczego i demograficznego. Gospodarstwo rozwijało się prawidłowo (choć zbyt powoli) poprzez rozbudowę przemysłu, handlu, komunikacji itp. mogło więc wchłonąć nadmiar ludności wsi, przez odpływ do miast. Reszta przyrostu znajdowała się poza granicami kraju, emigrowała bądź sezonowo, bądź na stałe, powodując stały dopływ kapitału do kraju.
W Polsce Odrodzonej warunki się gruntownie zmieniły. Możliwości emigracji powoli zamierały i dziś nie wywierają już wpływu na bieg życia społecznego. Uprzemysłowienie kraju stało się fikcją dzięki polskiemu typowi kulturalnemu. Dźwiganie przemysłu, który z braku odpowiedniego podłoża duchowego nie jest w stanie się utrzymać, stało się obowiązkiem i koniecznością państwową. Sztuczny ten zabieg wymaga ofiar innych dziedzin życia gospodarki narodowej, np. rolnictwa.
W ten sposób wytworzyła się sytuacja katastrofalna dla całokształtu życia narodowego. Olbrzymi przyrost naturalny ok. 400 tys. ludzi rocznie stwarzał potrzebę ujścia dla tych mas; nie znajdując innego, kumuluje się, tam gdzie narasta i ma możność wegetacji, to jest najwięcej na wsi, poza tym większe źródła odpływu nie istnieją. Z biegiem lat przeludnienie wsi przybiera katastrofalne rozmiary. Coraz trudniej jest żyć, gdyż wzrasta ilość konsumentów, a ilość warsztatów pracy nie przybywa, wydajność ziemi nie wzrasta. W roku 1935 rozmiar przeludnienia wsi ocenili ekonomiści na 8-9 milionów. Podobne przeludnienie istnieje w handlu, zwłaszcza drobnym; przynajmniej jedna trzecia handlujących powinna znaleźć inne zajęcie, inny warsztat pracy.
Dołączając do tego oficjalnych bezrobotnych z rodzinami otrzymamy w Polsce 10-12 milionów ludzi tzw. zbędnych, to jest takich, którzy są ciężarem dla gospodarki i bez nich organizm gospodarczy mógłby na dzisiejszym poziomie doskonale funkcjonować. Dość przemnożyć kilka cyfr, żeby się zorientować, jak olbrzymie niepowetowane straty ponosi naród przez wyłączenie poza nawias swego życia trzeciej części swej ludności.
Przyrost naturalny ludności zaczyna gwałtownie spadać. W roku 1920 mieliśmy jeszcze przyrost 16 pro mille, dziś już tylko około 10, przy czym proces hamowania z każdym rokiem przybiera na sile. Widmo kresu demograficznego rysuje nam się z całą wyrazistością. Można powiedzieć, że kres demograficzny zostanie osiągnięty około 1950 roku, o ile nie zaistnieją siły, które cały ten proces zahamują. Dziś tych sił, ani w życiu gospodarczym, kulturalnym, ani politycznym nie widać.
Inż. Ludwik Zasada
Źródła: R Luksemburg: „Industriale Entwicklung Polens”. E. Rose: „Wielki przemysł Król. Pol. Przed wojną”. St. Kempner: „Rozwój gosp. Polski od rozbiorów”.