Konstelacja warunków zastanych - ZADRUGA RODZIMEJ WIEDZY

Nie rzucim Ziemi skąd nasz Ród
Przejdź do treści

Konstelacja warunków zastanych

Raptowne załamanie się Rzeczpospolitej w pierwszej połowie XVII w. jest pozorną tajemnicą naszej historii. Jeszcze w drugiej połowie XVI w. jest Polska jednym z czołowych państw Świata, a już w dziesięcioleciach poprzedzających rok 1648 widać oznaki szybko postępującego upadku. Wojny kozackie go przyśpieszają; wkrótce po ich ustaniu życie polskie osiąga swój ideał w epoce saskiej, z której zostaje wytrącone przemocą w stuleciu 1815-1913.

Po 1918 odradza się ponowne dążenie do utraconej harmonii saskiej. Etapy tej grawitacji odbywają się w państwie niepodległym z niesamowitą wprost szybkością. Gdyby nie istniał nacisk z zewnątrz i przykre skojarzenia z czasów niewoli wywołujące ruchy przeciwdziałające to już około 1950 r. stan epoki saskiej w głównych rysach byłby urzeczywistniony.

Rozpatrzmy więc początek tej linii, która wykrystalizowała się w latach 1560-1600. Najbardziej pobieżny rzut oka na przeobrażenia w tych czasach, uczynią rozwijane w „Zadrudze” ogniwa „Teorii rozwoju wewnętrznego Polski w czasokresie 1600-1950 r.” bardziej bliskie prawdy historycznej niż to się powszechnie sądzi.

Zasadniczy przełom, od którego rozpoczęła się linia degradacji Polski miał miejsce w końcu XVI w. Ważnym więc jest stwierdzenie stanu poprzedzającego. Moment kiedy reakcja Katolicka ogarnęła Polskę jest ważny z tego względu, iż odbywała się ona na tle rzeczywistości polskiej będącej produktem dłuższego rozwoju historycznego. Poprzedzający okres historyczny, rozwijający się działaniem konstelacji sił jemu właściwych, doprowadził dziedzinę życia kulturalnego, politycznego, ekonomicznego i socjalnego do pewnego stadium rozwojowego. Wewnętrzny mechanizm tego okresu historycznego tj. całej epoki jagiellońskiej w danym wypadku nas nie interesuje. Obchodzą natomiast żywo jego końcowe wyniki, w które włączył się swymi trybami następujący etap naszej historii, jakościowo odrębny, będący właśnie przedmiotem „teorii rozwoju wewnętrznego Polski”. Data 1600 r. jest oczywiście całkiem konwencjonalna.

W dziedzinie politycznej sytuacja przedstawia się następująco: ośrodek władzy politycznej skoncentrowany w reku królów zapewnia ciągłość polityki wielkiego państwa, spełnianie jego misji dziejowej. Raptowne wygaśnięcie dynastii jagiellońskiej w 1572 roku sprawia, iż ciężar jej spływa na barki klasy szlacheckiej. Ta do roli kierowniczej państwa duchowo i moralnie jest w pełni przygotowana. Nie są tylko jeszcze wyrobione formy ustrojowe. Ale w tej dziedzinie odbywa się ruch umysłów, ożywiony duchem poczucia odpowiedzialności dziejowej. To co się dziś wypisuje o upadku politycznym tych czasów jest wyrazem bezradności umysłów badawczych, dla których niepojęta jest nagła degradacja Polski, więc też usiłują początki jej odsunąć w głąb historii, w nadziei, iż w ten sposób uprawdopodobni się naciąganie faktów.

Życie gospodarcze kraju, oparte o kwitnący stan rolnictwa tętni wytężonym rytmem. Środek ciężkości spoczywa w produkcji zbóż i jego eksporcie. Handel produktami rolniczymi, rozwój przemysłów konsumpcyjnych i rzemiosł dopełnia obraz pomyślnego stanu gospodarczego kraju.

Równowaga socjalna zasadza się jak i w innych państwach, na przewadze producentów zbóż tj. właścicieli gruntów i dzierżawców którymi jest prawie wyłącznie szlachta. Miasta są w stanie kwitnącym, zwrócone do spraw własnych, nie biorą żywego udziału w życiu politycznym.

Życie umysłowe natomiast rysuje się w mniej jasnych kolorach. Uderza młodszość cywilizacyjna narodu, wyrażająca się w tym, iż w nurcie życia duchowego brak tonu świadczącego i zrodzeniu się głębokiego niepokoju metafizycznego.

Potrzeba odpowiedzi na najgłębsze zagadnienie bytu nie jest silniej odczuwana. Naród Polski w swej duchowości nie doszedł jeszcze do etapu rozwoju kulturalnego w którym umysł męski poszukuje odpowiedzi, na podstawowe problemy istnienia. Masa narodu była jeszcze zbyt młoda cywilizacyjnie.
W całości biorąc potencjał Polski reprezentował się imponująco. Tendencje panujące w mechanizmie polskiego życia usposabiały do najśmielszego optymizmu.

Oddaje to w pewnym stopniu zestawienie potencjałów demograficznych Polski i innych państw Europy wg Woytińskiego i Bujaka.

Rok 1580

Ludność ziem rdzennie polskich.........................4,5-5 mln. głów
Ziem ruskich, Litwy i Inflant.....................................5 mln. głów
razem..................................................................... 10 mln. głów
Francja...................................................................14,3 mln. głów
Włochy....................................................................10,4mln. głów
Hiszpania..................................................................8,2mln. głów
Anglia.......................................................................4,6 mln. głów
Rosja.........................................................................4,3mln. głów
Prusy........................................................................1,0 mln. głów

Z braku miejsca zostawiam czytelnikowi rozważanie nad zmianami jakie zaszły do naszych czasów. Zwracam uwagę na grupę narodów katolickich, i na to, iż liczba Polaków była równa liczbie Anglików, czyli mówiących językiem angielskim, przeważała nad Rosjanami.

W tym czasie przez Europę szła burza reformacji. Jak już o tym była mowa, naród polski nie był przygotowany na dokonywanie wyboru, lecz pomimo to historia nakazywała dokonać aktu decyzji. Była ona z natury rzeczy fatalna. Katolicyzm włączył się w konstelację życia zbiorowego narodu drugiej połowy XVI w. Włączenie odbyło się poprzez tryby serc i mózgów; pozornie więc nie zmieniało konstelacji zastanej; pozornie wszystko toczyło się dawnym, zastanym torem i to w polityce, gospodarstwie, życiu socjalnym. Zarejestrowano tylko iż „naród odrzucił nowinkarstwo”. Nic więc dziwnego, iż najgłębszy przewrót w życiu narodu uszedł łatwo uwadze badaczy historii. Nie było tych teatralnych akcesoriów, które są zazwyczaj symptomami przeobrażeń: gromadnego ścinania głów, pochodów, ruchawek, wstrząsów. Wprawdzie naród był katolickim od wielu wieków, jednak nie sięgało to zbyt głęboko. Cały wiek XV był w Polsce wypełniony ruchawkami przeciw kościołowi katolickiemu. Nie zdążył więc zadomowić się duszy „przeciętnej społecznej”. Pomimo formalnego katolicyzmu w duszy mas było wiele odczuć szczerze narodowych; od przewrotu w końcu XVI w Kościół katolicki zdecydował się wykorzystać nadarzająca się okazję dziejową i przekształcić to co my nazywamy Polską w kolonię katolików mówiących językiem polskim. Mógł to urzeczywistnić tylko katolicyzm totalny. Udało się to jemu w zupełności. Ideał totalizmu katolickiego został w pełni zrealizowany nieco później – w epoce saskiej. Dziś w Polsce Odrodzonej przeżywamy jego renesans.

Uprzytomnijmy sobie „konstelację warunków zastanych”: zerwanie ciągłości linii rozwoju państwa poprzez wygaśnięcie ośrodka władzy w ręku klasy szlacheckiej, co oznaczało perturbacje na pewien czas, wielki rozwój gospodarstwa, przede wszystkim rolnictwa i dominującą rolę szlachty w udziale równowagi społecznej.

Zestawmy z tym cele jakie postawił sobie Rzym. Statut zakonu jezuitów mówi o tym niedwuznacznie: „odmienić postać Europy, sprowadzić ją na dawne tory uległości i posłuszeństwa apostolskiej stolicy”... Cel ostateczny? „cnota to jest udoskonalenie i uzacnianie duszy własnej”...

Dążąc do tych celów katolicyzm włączył się w konkretną „konstelację warunków zastanych” różnych u różnych narodów, i dlatego też przebieg realizacji jak i warunki końcowe musiały być różne dla różnych grup. Przypadkowy moment zerwania się ciągłości politycznej z powodu bezdzietnej śmierci Zygmunta Augusta skłania Rzym do decyzji oparcia się o szlachtę, poparcia jej w dążeniach przeciw następcom na tronie królewskim, osłabienia władzy. Kościół stawia na demokrację szlachecką i wygrywa. Odtąd są ze sobą sprzęgnięci wspólnymi interesami. Znana jest historia z konfiskatą drugiego wydania Skargi kazań sejmowych „O monarchii”. Konstelacja warunków zastanych złączyła więc katolicyzm w Polsce ze szlachtą, z demokracją szlachecką. Na Zachodzie natomiast katolicyzm jako narzędzie swoje używał wyłącznie systemy rządów monarchistycznych. We Francji jeszcze 40 lat temu, pojęcie katolik było równoznaczne z przynależnością do obozu monarchistycznego.

Świadczy o tym ks. Załęski: „sztandar reakcji podniosły w innych krajach rządy łącznie z duchowieństwem, u nas duchowieństwo łącznie z narodem” (!)

Szlachta i Kościół świadczyły więc sobie wzajemnie usługi. Skutki były olbrzymie. Klasa szlachecka oparta o potężną organizację kościoła stała się hegemonem w polityce i społeczeństwie; nawzajem była chorążym katolicyzmu. W ostatecznym rozrachunku zapłaciła Polska.

Stopniowo realizowano ideały społeczne katolicyzmu: polityka szybko przesiąkała ideałami katolickimi. Formy państwa przystosowywały się do ideałów personalizmu. W gospodarstwie wytworzył się katolicko-polski homo-oeconomicus z jego zasadniczą podstawą „wolą minimum egzystencji”. W ślad za nią poszło osłabienie aktywności gospodarczej: autarkizacja jednostki, otoka ekonomiczna, wyobrażenie Rzeczpospolitej jako sumy dworków szlacheckich, żyjących w kanonicznej ciszy i spokoju – w sumie grawitacja do bieguna tomistycznego.

Uogólniając stwierdzamy, iż włączenie się katolicyzmu jako swoistej koncepcji światopoglądowej w „konstelację warunków zastanych” zmieniło kierunek ruchu poszczególnych elementów tej konstelacji. I tak:
1. wysunięcie się bezwzględne szlachty na czoło: tendencja ku demokracji szlacheckiej, wrogość i lekceważenie innych stanów;
2. przeobrażenie form politycznych w kierunku dostosowania ich do atomizującego personalizmu, zaniku rządu, ogólnych idei politycznych, dążenia do reform;
3. powstanie „woli minimum egzystencji” - i grawitacji do bieguna tomistycznego.

Wszystkie te przesunięcia odbywały się pod naporem nowego typu duchowego, z zapałem hodowanego przez tryumfującą reakcje katolicką. Jak stwierdza wymieniony ks. Załęski „dzięki tej reakcji katolickiej, życie spotężniało, rozwinęło się na większą skalę...

Społeczeństwo polskie było głęboko religijne, a ascetyzm nastrojem ducha (wiek XVII i XVIII!) przypominało chrześcijański religijny świat wieków średnich”.

Wymieniliśmy główne tendencje jakie powstały w układzie życia polskiego dzięki potężnemu oddziaływaniu nań katolicyzmu.

W dalszym rozwoju powstawały niezliczone pochodne, które dzięki nieuświadomieniu prostego faktu, iż mają główne swe źródło w katolicyzmie, traktowano jako coś samodzielnego, przypadkowego. Któż usiłował dopatrzeć się związku między celami i dążeniami katolicyzmu a gnieceniem mieszczaństwa, upadkiem rządu, skarbu, napływem żydostwa, liberum veto? Kościół posługując się szlachtą jako swym narzędziem odpłacał jej wypychając na czoło narodu. Gdzie indziej czynił to z rządem. Nic więc dziwnego, iż wtórne zjawiska wyrastające z tej tendencji są czymś nieprzewidzianym, pozornie przypadkowym: unicestwienie wszelkich czynników które mogłyby się hegemonii szlachty przeciwstawić – rządu i miast. Czy związek ten mógł dostrzec historyk wkładający sukienkę zakonną w trakcie pisania dzieła o przyczynach upadku Polski jak to np. czynił Kalinka? Skrupiło się więc na szlachcie , na którą miota się u nas gromy. Istotny sprawca pozostał w cieniu. Ideały personalizmu katolickiego musiały wpłynąć na formy polityczne, stwarzając anarchię szlachecką. Liberum veto było negatywnym świadectwem urzeczywistnienia ideału państwowego. Rozwój gospodarstwa grawitującego do bieguna tomistycznego musiał sprawić zapotrzebowanie na setki, tysiące żydów, jak już o tym była mowa w drugim nr „Zadrugi”. Nadkonsumpcja wyniszczyła do resztki miasta, dorobek inwestycyjny epoki poprzedzającej, tj. tej, którą rozpatrujemy od strony „konstelacji warunków zastanych”.

Wojny kozackie, zanik przyrostu naturalnego należą do tej samej kategorii. Reasumujemy: włączenie się katolicyzmu w „konstelację warunków zastanych” zmieniło jej wewnętrzną równowagę. Odtąd zaczęła ewoluować po linii degradacji. I oto jest istota głębokiego przewrotu w naszych dziejach. Z niego wynikają główne tendencje życia polskiego i kolejno przejawy szczegółowe, pochodne. Obie kategorie różnią się jakościowo. Stąd pomieszanie ich stwarza nieprzeniknioną mgłę nas istotę rozwoju wewnętrznego Polski w czasokresie 1600-1950. Nauka historii błąd ten popełniła. Dlatego dziś naród stoi bezradny wobec tego co się z nim dzieje.
Wróć do spisu treści