O Żydach
Z odzyskaniem niepodległości odziedziczyliśmy olbrzymią, ponad 3 i pół milionową masę żydostwa, które pajęczą siecią macek polipa oplotło Polskę, opanowało najżywotniejsze centra narodowego życia, jego przemysł, handel i finanse, zawody wolne, przeniknęło we wszystkie ośrodki kulturalne (literatura, sztuka, teatr, prasa itd.). Antysemityzm musiał się zrodzić, jako naturalny odruch samoobrony masy biologicznej narodu, jako zdrowa reakcja instynktu rasowego. Masa biologiczna, jako żywy organizm, nie znosi w swoim wnętrzu organizmów obcych pod jakąkolwiek postacią. Nie ma dla niej różnicy między żydem ochrzczonym, czy nobilitowanym, lub też nie; jest tylko krew semicka i kosmopolityczny typ duchowy. To i tylko to jest ważne i decyduje o wartości antysemityzmu w znaczeniu narodowym, nacjonalistycznym. Olbrzymi rozrost żydostwa w Polsce mógł mieć miejsce jedynie dlatego, że przez kosmopolityczne naleciałości zostały stępione i zduszone zdrowe instynkty rasowo-biologiczne. Stać się to mogło tylko w ciągu długiego procesu historycznego.
Artykuł ten ma za zadanie wyświetlić przyczyny, które w ciągu wieków doprowadziły Polskę do stanu obecnego zażydzenia. Tylko takie postawienie sprawy może rzucić właściwe światło na to zagadnienie i dać pozytywne wyniki w jego rozwiązywaniu.
W historii żydostwa „polskiego” należy odróżnić dwa okresy. Pierwszy to akcja osiedleńcza żydów, popierana przez książąt i królów, na równi z innym osadnictwem mieszczańskim np. niemieckim; sięga on od czasów przedhistorycznych do końca XVI wieku. Okres ten różni się wybitnie tak co do ilości żydostwa, jak też i charakteru osadnictwa od następnego, który trwał od początku wieku XVII, aż do rozbiorów. Żydostwo tego okresu było nieliczne. Ilość ich np. za Kazimierza Wielkiego nie przekraczała 20 tys.; trudnili się wyłącznie handlem, rzemiosłem i lichwą. Prześladowani przez wszystkie narody otrzymali schronienie w Polsce, dla powetowania strat, wynikłych z najazdów tatarskich i pomorów.
Bolesław Pobożny, ks. kaliski unormował prawnie ich pobyt w kraju specjalnym przywilejem, który następnie zalegalizował Kazimierz Wielki. W r. 1577 ustanowiono pogłowie od żydów w wysokości 1 zł. Cyfry pogłownego dają nam bardzo gruby wprawdzie, ale już pewien materiał orientacyjny do ustalenia ich ilości w Polsce.
Z tych materiałów można ustalić przybliżoną liczbę żydów w końcu XVI i początku XVII wieku na 40-50 tys. głów, co wobec 10 mln. masy narodu, stanowiło zaledwie 0.5%. Jak z powyższego wynika, okres pierwszy bynajmniej nie tłumaczy faktu olbrzymiego zażydzenia Polski dzisiejszej i winy składane np. na Kazimierza Wielkiego są najzupełniej bezpodstawne.
Rozwój żydostwa w Polsce przypada na okres drugi, a więc wiek XVII i XVIII, zwłaszcza ten ostatni. Zalew żydowski uwypukla się szczególnie na tle zahamowania w tym czasie przyrostu naturalnego pozostałej ludności polskiej.
Rok
1600
1661
1764
1772
Żydy w tysiącach
40-50
70-80
573
1000
Ludność Polski w milionach
9-10
10
9
10
% ilość Żydów
0,4-0,5%
0,7-0,8%
6,4%
10%
Cyfry ustalone w przybliżeniu na podstawie pogłownego (Korzon „Wewnętrzne dzieje Polski za St. Augusta”, tom I), przy czym cyfry z 1764 na podstawie spisu ludności żydowskiej. Poza tym liczby te nie obejmują neofitów, których liczba zawsze była spora, np. St. August nobilitował 50 tys. neofitów, przeważnie spośród tzw. Frankistów. Niektórzy historycy żydostwa podają nawet jego liczbę w 1792 r. na około 1,8 mln.
Z przytoczonego zestawienia aż nadto rzuca się w oczy, że o stanie dzisiejszym zadecydował okres drugi, przede wszystkim zaś wiek XVIII. Należy zadać sobie teraz sprawę z przyczyn które taki stan spowodowały. Pozwoli to nam wyciągnąć praktyczne wnioski na dziś, ponieważ i dziś te same przyczyny istnieją, wbrew gwałtownemu nasileniu prądów antysemickich.
Mamy tu przyczyny natury ogólnej, wynikające z sytuacji żydostwa w świecie, oraz przyczyny, wynikające z całokształtu stosunków kulturalnych, gospodarczych i politycznych w Polsce ówczesnej. Zanalizujmy naprzód przyczyny wewnętrzne, gdyż one to głównie zadecydowały o rozmiarach procesu zażydzenia.
Nie ulega wątpliwości, że musiały powstać jakieś szczególnie sprzyjające warunki dla osiedlenia się żydów. Warunki te powstały na przełomie wieku XVI i XVII a wyraźnie zestaliły się przy końcu wieku XVII i na początku wieku XVIII.
Należy sobie uprzytomnić niezmiernie doniosły proces, któremu uległy wszystkie dziedziny bytu narodowego, jak to już wielokrotnie pisaliśmy na łamach „Zadrugi” po zupełnym zwycięstwie katolicyzmu w Polsce w wieku XVI. Wiemy, że zwycięstwo było zupełne dzięki związaniu się kościoła z szlachtą, która po swym ostatecznym zwycięstwie nad królem i możnowładztwem była wykładnikiem narodu. W tym czasie została uformowana całkowicie polska ideologia grupy w oparciu o „wieczne”, niezmienne i najwyższe prawa światopoglądu międzynarodowego związku religijnego z siedzibą w Rzymie.
Życie polskie poczęło w szybkim tempie zdążać do swego ideału, tzw. katolickiej harmonii socjalnej. Cechą charakterystyczną tego ideału jest dążność jednostek do wydzielenia się z rytmu życia zbiorowego i zasklepienie siew obrębie spraw najbliżej i bezpośrednio jednostkę obchodzących. Indywiduum chcąc uzyskać maksimum swobody dla realizowania swych „najwyższych celów”, zamyka się w otoczce, jaką jest najczęściej rodzina, zużywając na pokonywanie świata materii tyle tylko sił, ile to jest konieczne do utrzymania życia („wola minimum egzystencji”).
Że istotnie życie szlachty układało się na modę minimum egzystencji, stwierdzają to prawie wszyscy nasi historycy i socjolodzy. Np. wg Łozińskiego: „Posiadanie własnego kawałka ziemi, zapewniające życie bez troski, niezależne od czynników wewnętrznych, a w szczególności od Państwa i władzy państwowej, było opiewane przez poetów, cel pragnień i treść życia masy szlacheckiej” (Bukowiecki „Polityka Polski Niepodległej”, str. 194).
Polska stała się państwem, składającym się z tysięcy luźnych komórek (otoczek), żyjących swoim własnym życiem, na poziomie niesłychanego prymitywu, bez żadnych tendencji do zmian, wprost przeciwnie, z wrogim nastawieniem do jakichkolwiek przeobrażeń, które by mogły zakłócić spokój bezmyślnego upodlenia i zwierzęcej wegetacji.
„Rolnik w uratowanych siedliszczach, grzebiąc leniwo ziemię, na to tylko zdawał się pamiętać, aby nikczemnym jej płodem, przewlec na moment strapione życie. ...nie znał pobudki żadnej, do gromadzenia więcej nad to, co mu nakazywała własna i nieomylna potrzeba. ...Zostawiony sam sobie, żył jak mógł, sam dla siebie, nie oglądając się na nikogo więcej.” (1
Dochodzimy tu do pojęcia sklerozy otocznej, tj. typu gospodarstw, jako otoczek ekonomicznych, trwających dziesiątki lat w tej samej, niezmienionej formie, dzięki istnieniu woli minimum egzystencji i autarkizacji jednostki. Istnienie jednak takich otoczek w idealnej formie jest niemożliwe, a to z powodu: „Przy największym niedostatku i najmizerniejszym stanie przemysłu, żaden jednak naród obyć się nie może bez krajowych i obcych płodów przysposobionych do użytku: najuboższy najemnik prócz pokarmu i odzieży potrzebuje najczęściej cudzych narzędzi do swej pracy, rolnik rozmaitych sprzętów, których sam sobie przygotować nie może, rzemieślnik instrumentów i materiałów, których mu kto inny dostarczyć musi.” (2
Powstała więc konieczność zaistnienia czynnika, który by spajał tę sumę otok ekonomicznych w jeden organizm – jedną całość, oraz zaspakajał te potrzeby, których jednostka nie mogła zaspokoić w ramach prymitywnej gospodarki otocznej. Elementem czyniącym zadość tym warunkom, mogli być tylko żydzi, a to dlatego, że nie ulegając asymilacji, mogli stale spełniać te tak ważne funkcje w gospodarce narodu.
Handel z natury rzeczy wymaga dużego wysiłku organizacyjnego, nie pozwala na zasklepienie się w jakiejś otoczce – nie mógł więc zajmować się nim człowiek nastawiony n minimum egzystencji i pragnący wyrwać się z rytmu życia zbiorowego.
„W takim położeniu, w jakim się przez półtora przeszło wieku znajdowały miasta i ich przemysły, bez przyłożenia się wszelkiej innej przyczyny, musiały koniecznie znikczemnieć i upadać i bez żydów zatem ten sam los nie byłby ich minął. ...po upadku wszelkich innych mieszkańców miast, on się najdłużej (żydostwo) powinien był utrzymać w Polsce.” (3 Zatem skleroza otoczna, nieodrodne dziecko katolickiej harmonii socjalnej jest jedną z głównych przyczyn zaistnienia potrzeby elementu żydowskiego na ziemiach polskich.
Drugim takim płodem „odwiecznych ideałów” jest zjawisko nadkonsumpcji, z którego wyrosła nieodparta potrzeba współdziałania żydów w gospodarstwie polskim w wieku XVII i XVIII; łączy się to zresztą bezpośrednio ze zjawiskiem otoki i sklerozy ekonomicznej.
Potrzeby są niezależnym czynnikiem układu gospodarczego. Z chwilą, gdy się je uświadamia, wywierają one nacisk na umysłowość człowieka. Równie niezależnym czynnikiem jest wola pracy. Związek pomiędzy potrzebami a wolą pracy może być tylko pośredni. Jest wielkim złudzeniem założenie szkoły ekonomicznej hedonistycznej, iż potrzeby wyzwalają aktywności gospodarcze. Ideały kulturalne danej grupy społecznej mogą potęgować wolę pracy i stwarzać przypadkową równoległość do „potrzeb”, lecz może być i na odwrót; tak było i jest w Polsce. System „odwiecznych prawd”, wyhodował „polską” podstawę gospodarczą „woli minimum egzystencji”, a jednocześnie nie zahamował „potrzeb” dzięki czemu każdy Polak od paru wieków jest rozszczepiony duchowo: zgodnie z ideałami kulturalnymi, posiada motorek gospodarczy, którym może ujechać do „minimum egzystencji”, skąd jest jeszcze bardzo daleko do przystanku odczuwanych przezeń „potrzeb”. Zdąża więc doń metodą pozagospodarczą. Mamy więc podstawę nadkonsumpcji.
Jeżeli zatem nie ma nakazu moralnego zdobywania w trudzie tych wartości, człowiek szuka zaspokojenia tych potrzeb na drodze pozagospodarczej. Jeżeli takie warunki zachodzą dla całej warstwy, zwłaszcza warstwy rządzącej, jak to miało miejsce ze szlachtą, tworzy się świadomie cały system, mający na celu zaspokojenie tych potrzeb hedonistycznych, kosztem warstw innych. W dawnej Polsce działo się to kosztem chłopa i mieszczanina.
„Póki istniały wielkie zdobycze terytorialne (wiek XVI i XVII, I-sza połowa) szlachta powiększała swe dochody przez rozszerzanie swych posiadłości albo powiększanie ziemi uprawnej, przez kolonizowanie obszarów, leżących pustką lub pokrytych lasem. Jeżeli zaś starała się powiększyć dochody na przestrzeni z dawna osiadłej – robiła to najczęściej mechanicznie przez powiększanie pańszczyźnianej robocizny.” (F. Bujak: Przyczyny upadku Polski” str. 94).
Szlachta nie gospodarowała sama, lecz tylko administrowała w sensie inkasowania dochodów. Zaistniała więc znów potrzeba pojawienia się elementu rzutkiego, który by szlachcie tych dochodów dostarczył. Częste wojny pod koniec XVIII wieku wyniszczyły tym bardziej kraj, dochody się zmniejszyły, a potrzeby raczej rosły.
Postawa nadkonsumpcji jest nieodłączna od polskiej ideologii grupy, stanowi trwały rys charakteru narodowego. Nie jest żadną „wadą”, lecz prostą konsekwencją ideałów kulturalnych, czczonych i kochanych, ich cieniem. Żyje w każdym Polaku i dąży do przejawienia się. Może to odbywać się w sposób niezorganizowany („lekki chleb”) lub też poprzez wykształcenie systemu społecznego realizacji nadkonsumpcji.
System realizowany może być, jako wypadkowa milionów podświadomych chceń, w dawnych warunkach społecznych i ustrojowych. Taki system nadkonsumpcji powstał w wiązaniach ustroju feudalno-stanowego XVII w. i był czymś różnym od tzw. pańszczyzny chociaż ściśle do niej przylegał. Żmudną pracę realizowania tego systemu od strony techniczno-organizacyjnej, szlachta przełożyła na barki żydów. Stąd ich zapotrzebowanie.
„Spełniają oni liczne a różnorodne funkcje gospodarcze w obrębie i na rzecz wielkiej własności ziemskiej jako kupcy i pośrednicy handlowi (faktorzy), urzędnicy, ekonomiści i kierownicy zakładów, a przede wszystkim jako karczmarze.” (F. Bujak, „Przyczyny upadku Polski”, str. 89). I tu znów żydzi byli elementem najodpowiedniejszym, najbardziej w obdzieraniu ludności bezwzględnym i szlachcie oddanym.
Przysłowie, że każdy szlachcic miał swego żyda, miało zupełne uzasadnienie – gdyż pod koniec wieku XVIII (I-wszy rozbiór), ilość żydów w kraju (900 tys.) przewyższała ilość szlachty (700 tys.). Żyd pożyczał pieniędzy. Żyd dzierżawił karczmy i browary. Żyd był poborcą ceł i łącznikiem między szlachcicem a dworem. Najbardziej typowym przykładem realizowania nadkonsumpcji były stosunki kozaczyźnie (przed wojnami kozackimi). Oto co pisali kozacy do króla (Maciejewski, „Żydzi w Polsce”, str. 296): „Uskarżali się kozacy przeciw panom i starostom, że nie mogą posiadać nic własnego. Zdobycz leśna, produkty lepsze, wszystko przechodzi w ręce uciemiężających. Piwa ważyć, palić gorzałkę wzbroniono dlatego, aby panowie się z nich bogacili. A kłócących się do zgody doprowadzić się nie starali, aby mieć w sądzie korzyść. Synowie ich nieużywani na posyłki pańskie, opłacać muszą pod sutku od głowy co tydzień. Za chrzest, śluby i inne obrządki religijne, nie mogły być sprawowane, bez założenia nakazanej opłaty, które to dochody dzierżyli żydzi, dowolnie takowe podnosząc w imieniu pana, czy starosty. Mówiono nawet, że jeżeli żydowi opłat nie założono, on zamykał przed gromadą kościół i dotąd klucze u siebie trzymał, dopóki opłaty nie odebrał.” Roli żyda, jako poborcy podatków i opłat pańskich nie mógł nikt zastąpić – chłop, dzięki swej ciemnocie i duchowemu pokrewieństwu ze szlachtą, zaś szlachta sama zajmować się tym nie chciała, no bo nie leżało to w jej naturze.
Skleroza otoczna i nadkonsumpcja nie wyczerpują najważniejszych przyczyn zażydzenia Polski. Wchłonęliśmy ich więcej, niż organizm znieść może, zbyt dużo było nędzy żydowskiej, zwłaszcza w XVIII wieku, aby się to dało wytłumaczyć wielkim na nich zapotrzebowaniem. Masowy napływ żydów w XVIII wieku wydaje się być posunięciem zorganizowanym i celowym. Trochę światła na tę sprawę rzucają następujące fakty.
Już w 1495 ustalono prawnie opłaty żydów na rzecz plebanów, a ilość w ich w danej parafii uzależniono od decyzji biskupów. (Maciejewski, „Żydzi w Polsce”). Zaś Smoleński pisze o żydach („Stan i sprawa Żydów polskich w wieku XVIII, str. 22); „Według synodu Płockiego (koniec wieku XVIII), lud ten cierpiany jest dlatego tylko, żeby się nawrócił, żeby żyjąc wśród chrześcijan, przypominał im męki Chrystusa i sprawiedliwość Bożą”.
Dalej. Duchowieństwo w XVIII w. najprzód sprzeciwiło się wypędzeniu żydów z miast, a pod koniec zrobiło pierwszy krok, aby ich z miast wypędzić. „Duchowieństwo wkracza w sferę, która najzupełniej nie ma związku z jego powołaniem. Zabrania posłom w synodach, żydów poborcami stanowić do danin i czynszów, które dzierżawili od pana, niedozwala puszczania im ceł, majątków i dóbr na dziedziczność nabywać, przypomina żydom żółte czapki i ubiory bez klejnotów, a w wypadku uchylania się od przepisów, rozciąga nad nimi swą jurysdykcję”.
„Każdy prawie pleban poucza żarliwie wieśniaków, jak postępować z żydami, wydaje rozporządzenia dotyczące zakładania cmentarzy żydowskich i odbywania pogrzebów. Wszystkie, tak srogie uchwały duchownych dążyły nawracania Izraelitów, nad czym pracowano szczególnie za Sasów, za których odnowiono dawne bazylejskie dekrety, w celu oddziaływania za żydów drogą przekonania i przymusu – nauczanie po kościołach i szkołach. Kobielski biskup Łucki miał osobliwą ochotę nawracania ich i dysputowania z nimi; prawił nawet kazania w synagogach żydowskich. Józef Andrzej Załuski fundusz uczynił dla „conversów a judaizmo”, a we Lwowie w 1721 r. podobną misję poparło wojsko”.
Wszyscy bez wyjątku historycy zgadzają się z faktem bardzo silnego ucisku żydów przez duchowieństwo, a za pośrednictwem duchowieństwa i przez szlachtę, przeważa jednak zdanie, że widocznie w innych krajach prześladowanie było znacznie sroższe oraz rozbieżnością norm prawnych z rzeczywistością, że się tak gwałtownie garnęli do Polski.
Jedynie słusznym, wydaje mi się. Będzie zestawienie prześladowania żydów z faktem istnienia artykułu 7, XII rozdziału statutu litewskiego z 1588 r. oraz istnienie dopisku (Uzus) w prawie koronnym (Bandtke-Stężyński, „Prawo pryw. Polski, str. 22), który nakazuje nobilitowanie każdego żyda czy żydówki, przechodzących na wiarę chrześcijańską.
Prawo to zostało w prawdzie zniesione w roku 1764 z ważnością wstecz, na skutek żądań szlachty zagrożonej przechodzeniem wielkiej ilości majątków w ręce żydów, neofitów, ale już w roku 1768-9 odebrano poprzedniej uchwale moc obowiązującą wstecz oraz dano królowi prawo nobilitowania neofitów, z czego ci oczywiście skwapliwie korzystali, tak, że nadal, choć już jako zwyczaj, prawo to pozostało. Wystarczy nadmienić, że jeden St. August nobilitował około 50 tys. żydów. Jeżeli sobie teraz uświadomimy, że wypadki nobilitowania chłopów czy też mieszczan były nadzwyczaj rzadkie, praktycznie biorąc prawie nie istniały, z drugiej strony olbrzymie uprzywilejowanie byle żyda-neofity i prześladowanie żydostwa, jako takiego, możemy stąd wyciągnąć jedyny logiczny i słuszny wniosek: Polska przedrozbiorowa została przeznaczona z góry przez czynniki obce na wylęgarnię neofitów, jako kraj najbardziej przepojony zasadami powszechnego związku religijnego z siedzibą w Rzymie, dalej, że cel ten realizowano prawdopodobnie w porozumieniu z centralnymi ośrodkami dyspozycji żydostwa światowego, przerażonego rozmiarami prześladowań w całym świecie chrześcijańskim.
Sprawa ks. Pudra jest drobnym fragmentem tej wiekowej akcji. Że żydzi nie spełnili w 100% pokładanych w nich nadziei to inna sprawa. Jedno pewne jest, że szlachta w ciągu szeregu pokoleń została doszczętnie zażydzona, a przez nią prawie cała dzisiejsza inteligencja polska, wywodząca się z gór społecznych posiada bardzo znaczną domieszkę zdecydowanie obcej semickiej krwi. Uświadomienie sobie przez Naród, kto ponosi odpowiedzialność za jego i Polski zażydzenie pewnym sferom na pewno na dobre nie wyjdzie.
Znamiennym jest fakt, że niektóre koła, tzw. „narodowe”, uświadamiają sobie ten fakt, odpowiedzialności w tej sprawie. Świadczy o tym np. artykuł „Dyplomaty” w 159 nr „Gońca Warszawskiego” z roku 1937, pod tytułem: „Wystawiamy rachunek Europie za wielowiekowy schron dla Żydów”; w części IV artykułu pt. „Gorzkie owoce altruizmu”, min. jest napisane tak: „Gdy uprzytomnimy sobie, jakie jest cyfrowe rozmieszczenie Żydów we wszystkich państwach rasy białej (w rdzennych imperiach i koloniach) i gdy następnie rozważymy, jakie to przyczyny złożyły się na to, iż wszystkie państwa, które były oni prowincjami rzymskimi, a następnie wyzwoliły się spod władzy Cezarów, z taką żywiołową nienawiścią wypędzały ze swych dziedzin ludność żydowską, zrozumiemy, jak straszliwy ciężar wzięła na siebie Polska w inię swych imperatywów politycznych i głęboko rozumianych zasad Chrystusowych...” To ostatnie oddajemy pod sąd Czytelników nacjonalistów.
W ostatnim cytacie mamy jednocześnie te przyczyny natury ogólnej – a więc prześladowanie powszechne żydostwa, przez wszystkie zdrowe rasowo narody, oraz znamienny, a na ogół mało zauważony fakt: żydzi idą w ślad wszędzie, ale tylko za narodami chrześcijańskimi. Chrystianizm, produkt ducha żydowskiego i częściowo greckiego, jest jednocześnie idealną pożywką dla rozwoju żydostwa. Nidzie wśród obcych religii nie mogą się utrzymać, tylko tam zbierają, gdzie sami posiali.
Rodzi się w głowie uparta myśl, czy też Chrześcijaństwo nie jest świadomym, czy też podświadomym rzutem w przyszłość geniuszu rasy żydowskiej, dla umożliwienia sobie istnienia i rozwoju? Tak więc zagadnienie żydostwa w Polsce niepodległej należy traktować wyłącznie z punktu widzenia powyższych przyczyn, które je wywołały. Inne podejście jest fikcją, jak wiele innych.
W myśl naszych wywodów winę za obecny stan ponoszą:
1. Wyprodukowany przez katolicyzm personalistyczny typ duchowy Polaka, mający wszelkie znamiona dobrego członka powszechnego związku religijnego z siedzibą w Rzymie, całkowicie sprzeczny z wyobrażeniem dobrego obywatela narodu. Typ ten nadal istnieje w istocie swej niczym się nie różni od tego z epoki saskiej. Skutki które on sprawia w gospodarstwie są również te same. Czy dziwić się należy, że mimo antysemityzmu żydzi rosną?
2. Kościół realizujący swe własne cele, ale sprzeczne z polską racją stanu. Stworzenie warunków w Polsce dla masowego osiedlenia się żydów w celu nawracania ich, co praktycznie równało się asymilacji, jakkolwiek bardzo szczytne zadanie z punktu widzenia Kościoła i jego interesów, jest niewątpliwie zbrodnią wobec narodu. O tym się nie mówi, ale to nie znaczy żeby po cichu się tego nie robiło. W jezuickiej „Wiara i życie”, w nr styczniowym br. na str. 2 czytamy: „Czy pożądanym jest, aby Żydzi przyjmowali chrzest i w ten sposób asymilowali się łatwiej wśród Polaków, zanieczyszczając jednocześnie naszą krew i wprowadzając obce składniki do psychiki polskiej? - Że jest rzeczą pożądaną, aby Żydzi przyjmowali chrzest i w ten sposób się nawracali, o tym wątpić nie może żaden dobry katolik. Samo niebezpieczeństwo zanieczyszczania krwi i psychiki wskutek asymilacji Żydów przez chrzest nie może być powodem odmawiania im chrztu św., gdyż względy nadprzyrodzone, ważniejsze są aniżeli wszystkie inne.” Komentarze zbyteczne, a ostatnia afera Pudrowa, która zresztą przypadkowo wyszła na światło dzienne, czyż nie mówi sama za siebie?
Zatem kwestii żydowskiej u nas nie można traktować oderwanie, bo to do niczego nie doprowadzi. Żydostwa tylko wówczas się pozbędziemy, jeżeli razem z nim usuniemy i przyczyny, które je wywołały. Pamiętajmy, że Hiszpania usunąwszy żydów, a nie zniszczywszy przyczyn ich rozrostu nic na tym nie zyskała.
Inż. Ludwik Zasada
(1 W. Surowiecki: „O upadku miast w Polsce”. Warszawa r. 1810; str. 29 i 30
(2 tamże, str. 235-6;
(3 tamże, str. 231.
(2 tamże, str. 235-6;
(3 tamże, str. 231.