Wrogowie Sławii
Zamknięty został nowy rozdział historii Słowiańszczyzny. Naród Czeski stracił swój niepodległy byt państwowy, wchodząc w orbitę wpływów i oddziaływań obcego mu duchowo i etnicznie organizmu społecznego. Fala wrogiego germanizmu znowu oderwała potężny szmat ziemi rdzennie słowiańskiej. Fakt ten jest tym bardziej tragiczny, iż stało się to w sposób dla narodu hańbiący. Bo jeśli naród pierwszorzędnie zagospodarowany, o świetnie rozwiniętym przemyśle wojennym, posiadający przy tym liczebnie dużą, wyszkoloną i najnowocześniej wyposażoną armię – oddał się „pod opiekę” bez próby obrony, dobrowolnie w obronę, to fakt ten mówi sam za siebie. Dla nas, jako należących do tego samego pnia etnicznego, jest to szczególnie bolesne, nie mniej prawdę tę musimy otwarcie i głośno stwierdzić. Poczucie odpowiedzialności za losy narodu każe nam tak czynić.
Wykreślenie Czech z politycznej mapy Europy przez Niemców to bolesne, ale zarazem niezmiernie jasne wskazania i nauka, jakie Słowiańszczyźnie jeszcze raz daje historia, a które w pierwszym rzędzie tyczą nas Polaków.
Te jednak wskazania historii są zupełnie inne, niż to się u nas powszechnie a nawet bez wyjątków sądzi. Reakcja ze strony polskiej opinii publicznej na tragedię Czech zdumiewa swą kokocią płytkością. Z głosów jakie na ten ważki temat padły żaden właściwie nie wybiega poza chełpliwe potępienie, lub też na odwrót – ronienie ckliwej, a lękliwej łezki. Ale na przemiany, zachodzące dziś w Europie Środkowej, nie można również patrzeć tylko oczyma aktualnego polityka, jak to wielu usiłuje czynić, przybierając ton nieomylnych proroków. Tym krótkowzrocznym politykom, odwracającym się z lekceważeniem tyłem do historii, na myśl nawet nie przychodzi, iż są tylko marionetkami w tej właśnie niefrasobliwie traktowanej historii. Historia Polski to nie dwadzieścia lat niepodległości. Patrzenie z tak niewielkiej perspektywy na to, co się u nas i obok nas dzieje z narodami słowiańskim jest śmieszne.
Nie pierwszy to raz jesteśmy świadkami teutońskich zagonów za ziemie słowiańskie. Śmiało rzec można, iż los Czech jest tylko drobnym fragmentem zjawiska znacznie szerszego i potężniejszego w swej grozie, zjawiska, które datuje się właściwie od chwili gdy Germanie wywędrowawszy z półwyspu skandynawskiego usadawiają się w Europie. Odtąd toczą się nieprzerwanie zmagania tych dwóch odrębnych i wrogich sobie światów: tubylczej gleby etnicznej słowiańskiej z najeźdźczym germanizmem. Trzeba to powiedzieć, że historia tej walki, to historia nieustannego wypierania Słowiańszczyzny z zachodu na wschód.
Przebieg tego dziejowego procesu jest nam tylko pozornie znany, bo istotne jego przyczyny dotąd jeszcze tkwią zdradziecko ukryte poza gęstą mgłą tajemnicy. Jest mianowicie całkowicie zapoznawany fakt , iż decydującą rolę w niszczycielskim procesie wypierania Słowian z zachodu odegrało bezsprzecznie chrześcijaństwo. Tak. Chrześcijaństwo było i jest nadal tą bronią, dzięki której Teuton zwyciężał i zwycięża. Niezwykle trafne słowa poety „Polsko twa zguba w Rzymie” tyczą się całej Słowiańszczyzny.
Przewaga polityczna Germanów nad plemionami słowiańskimi, występująca w początkowym okresie powstania cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego, niewątpliwie byłaby tylko zjawiskiem przejściowym. Jest aż nadto wystarczająca ilość niezaprzeczalnych faktów historycznych i to chociażby z tej właśnie przeszłości przedchrześcijańskiej, które tak pozawalają sądzić i mieć tę najgłębszą pewność. Na nic tu się nie zda zakłamanie naszej oficjalnej nauki, preparowanej świadomie na użytek wiadomej międzynarodówki. W wartościach rasowych Słowian tkwią wspaniałe i niedające się ogarnąć możliwości twórcze, które rozpoczynającą się inwazję teutońską na wschód nie tylko potrafiłyby twardo a skutecznie powstrzymać, ale ograniczyć ją do tego miejsca skąd wyszła. Że to nie nastąpiło, że na ziemiach rdzennie słowiańskich, zraszanych Odrą i Łabą, ziemiach które jeszcze w wiekach X i XI były w niepodzielnym władaniu naszych wielkich pogańskich praojców, rozpiera się dziś niemiecka buta, że ta buta zagarnęła w naszych oczach Czechy i niszczy naród czeski, że dalej panoszy się bezkarnie na słowiańskich połaciach Europy Środkowej, że wreszcie wyciąga ona bezczelnie łapę ku granicy Polski – zasługa to kościoła rzymskiego.
Przystąpmy jednak do oddania tego, co się komu należy. Zarysujmy mianowicie, chociaż najkrócej, rolę jaką odegrał Kościół w tych dziejowych zapasach Słowian z Germanizmem. Powstanie cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego daje niewątpliwą wyższość i przewagę polityczną Niemcom nad ich wschodnimi sąsiadami, którzy w tym czasie nie wykroczyli jeszcze poza ram,y plemienia, jako podstawy ustroju społeczno-politycznego. Słowianie posiadają jednak już zbyt dobrze rozwinięte poczucie świadomości narodowej i wykształcony zmysł polityczny, by nie ocenić należycie grożące im niebezpieczeństwo. Jak wskazuje historia doskonale oni zdają sobie sprawę, iż potężnemu organizmowi politycznemu Niemców należy przeciwstawić przynajmniej równą siłę, że walki, nawet najbardziej bohaterskie, ale prowadzone na własną rękę przez poszczególne plemiona, nie zdołają na dłuższą metę powstrzymać naporu wroga.
Już w pierwszych okresach tych decydujących walk, które przypadają na wiek X, tendencje w kierunku łączenia się plemion w większe grupy o wybitnie społeczno-politycznym charakterze występują bardzo silnie. Dobrze jest znanym fakt, jak mocno krwią zapisał się w dziejach zmagania się z chrześcijańskimi germanami związek pogańskich plemion północno-zachodnich pod przewodnictwem Lutyków, zamieszkujących u ujścia Odry. Jednoczenie się Słowian tym lepsze miało perspektywy powodzenia, iż nic takiego nie było, coby mogło stawić tamy tym w gruncie rzeczy naturalnym tendencjom. Przeciwnie – wszystkie plemiona, nie mówiąc już o pokrewieństwie językowym, miały wspólny pień pogańskiej, naturalistycznej kultury i jakkolwiek jeszcze młodej, to jednak własnej, rodzimej, przedstawiającej już potężne zarodki wspaniałej cywilizacji.
Dochodzimy do jednego z najbardziej pasjonujących, ale jednocześnie tragicznych momentów historii Słowian. Wówczas gdy rysują się dla nich tak wspaniałe perspektywy rozwoju, gdy Słowiańszczyzna Zachodnia stoi po raz pierwszy u progu tworzenia się wielkiego imperium narodu słowiańskiego, potężnej Zadrugi, zostaje dotknięta rozkładowym i niszczycielskim bakcylem chrześcijaństwa, niesionym na mieczach Niemców. Możliwości i próby zjednoczenia się Słowian na płaszczyźnie rodzimego dorobku kulturalno-cywilizacyjnego i jego obrony zostają w zarodku sparaliżowane.
Część plemion, a między nimi i późniejsza Polska przyjmuje chrzest. Mimo, że jest to w znacznej mierze manewr polityczny dla zapewnienia sobie pokoju ze strony cesarstwa, powoduje jednak katastrofalny w skutkach rozłam wśród samej Słowiańszczyzny. Rozłam ten, częściowo o charakterze politycznym, ale głównie oparty na przesłankach uczuciowych, dzieli Słowiańszczyznę na: chrześcijanką na czele z Polską i Czechami, którzy chrzest przyjęli jeszcze w wieku IX oraz pogańską, skupiającą się najsilniej we wspomnianym już związku plemion północnych, pod wodzą bohaterskich Lutyków.
Fakt ten posiada niezmiernie doniosłe konsekwencje. Rozbicie wewnętrzne Słowian, przez chrześcijaństwo, umożliwia następnie Niemcom wespół z Kościołem katolickim złamanie olbrzymiego oporu, jaki organizowały przeciw obcej inwazji ośrodki pogańskie. I w dziele tym – niestety brała już również udział po stronie wrogów ta część Słowian, która chrzest przyjęła. Równocześnie z akcja polityczną szła w parze, umiejętnie kierowana ręką Kościoła, chrystianizacja podbitych. Odbywało się to po prostu drogą bezwzględnego niszczenia ogniem i mieczem wszelkiego rodzimego dorobku kulturalnego oraz nie mniej krwawego szerzenia „prawdziwej” wiary. W rezultacie już w II połowie wieku XII najdalej na zachód wysunięte połacie Słowiańszczyzny, między Odrą i Łabą odpadają, by w końcu całkowicie utonąć w odmętach wrażego germanizmu.
Nie mniej zgubną rolę odegrał Kościół w następnych wiekach u tych Słowian zachodnich, którzy przyjęli chrzest, a więc w Polsce i Czechach. Tutaj, korzystając z opieki i pomocy państwa, również wszelkimi sposobami stara się niszczyć i zabijać ten wszystek dorobek i te wszystkie wartości, które są mu obce i wrogie, a które są tworem narodowego ducha i dla tegoż ducha stanowią niewyczerpane natchnienie. Było to bezwzględne, częstokroć niezwykle krwawe przywalanie źródeł narodowych, słowiańskich mocy z których mógł wybuchnąć bunt i mogło zrodzić się odrodzenie. W ten sposób Kościół, podcinając fundamenty tężyzny tubylczej, przygotowywał sobie powoli ale skutecznie grunt do następnej rozprawy ze Słowiańszczyzną, jaka się rozegrała w epoce reformacji. Z rozprawy tej jak wiemy Kościół katolicki wyszedł zwycięsko i to zarówno w Polsce, jak i w Czechosłowacji.
Przypominamy tu to, co pisaliśmy o Czechach w nrze 10 (12) „Zadrugi” z r. ub. w art. pt. „Tragedia Czech”: „Czesi byli tym pierwszym narodem w Europie, który w wieku XV wyrwał się z polipowych macek Kościoła katolickiego dając nową, własna koncepcję religijno-światopoglądową. Jan Hus wyprzedził o całe stulecie Marcina Lutra. Ruch husycki, ów protestantyzm XV wieku, nie był tylko wyczynem jednostek, ale posiadał wszystkie znamiona wielkiego ruchu masowego. Protestantyzm czeski starszy o wiek od niemieckiego został utopiony w Potokach krwi.” „Mamy tu do czynienia z początkiem straszliwej tragedii. Naród, który poprzez płonący stos Husa, poprzez opary krwi wojen husyckich, wyłonił nową koncepcję światopoglądową, jako najwyższą wartość, naród ten złamany przemocą, został następnie zatruty wewnętrznie poprzez narzucenie mu tego, co on krwawym wysiłkiem odrzucił. Przegrana bitwa pod Białą Górą w 1620 r. niszczy podstawy duchowe tego odważnego narodu”. Jeszcze tylko trzeba tu zaznaczyć, że Kościół i tym razem posłużył się mieczem germańskim. Główną rolę w bitwie pod Białą Górą odegrała armia katolickich Niemiec.
W Polsce Kościół zwyciężył w mniej krwawy sposób poprzez dogłębne skatoliczenie duszy narodu. Słabe ruchy reformackie zostały wyniszczone w zarodku. Wypadki powyższe, zaszłe na przełomie XVI i XVII stulecia, zadecydowały i o przeszło stuletniej niewoli Polski i o tym, że Germanizm posunął się daleko już za Łabę ku Wiśle, o tym wreszcie co się ostatnio stało z Czechosłowacją i wielu, wielu innych klęskach narodów słowiańskich. Że Niemcy dziś zwyciężają, to tylko dlatego, że Słowiańszczyzna nie wyzwoliła się z niewoli duchowej katolicyzmu, sprawiającego jej rozbicie, degradację i małość.
Dziś w obliczu dziejowych wydarzeń znamionujących świty nowej epoki, jeśli chcemy w tej epoce odegrać nam należną rolę i mieć głos w tworzeniu jej historii, winniśmy zrozumieć, że Słowiańszczyzna ma dwu śmiertelnych wrogów: katolicyzm i germanizm. Winniśmy wreszcie zrozumieć, że germanizm zwyciężył i zwycięża tylko dzięki katolicyzmowi.
Zrozumienie tych prawd dokumentowanych nieprzerwanie od wieków historią i wyciąganie z nich odważnie właściwych konsekwencji będzie punktem zwrotnym w dziejach Sławii.
Józef Grzanka - Redaktor naczelny "Zadrugi"