Drogi naszego nacjonalizmu - ZADRUGA RODZIMEJ WIEDZY

Nie rzucim Ziemi skąd nasz Ród
Przejdź do treści

Drogi naszego nacjonalizmu

Prąd duchowy reprezentowany przez „Zadrugę” nie zrodził się z podłoża „odruchu spłoszonej błogości”, z uświadomienia „konieczności” zagrożonego państwa, ani też z „idei obrony”. Gruntem, z którego wyrósł, jest zasadniczo odmienne pojmowanie bytu, uczucie najgłębszej obcości w stosunku do atmosfery duchowej, stanowiącej dziś, ale nie od dziś tzw. życie „polskie”.

Inny jest nasz stosunek do zagadnienia bytu, biegunowo inaczej pojmujemy sens istnienia człowieczego. Ideały współczesnej kultury „polskiej”, narzuconej nam przed wiekami są nam całkowicie obce. Całą duszą odczuwany ich niesamowitą małość, razi nas karłowatość i nędza postaw, będąca jakby esencją tego wszystkiego co w człowieku jest upadkiem, balastem, znikczemnieniem i rezygnacją.

Gdy takie ideały kulturalne, wypełniają duszę zbiorową, gdy staną się zasadami kultury „narodowej”, możemy z góry określić co się stanie z tym nieszczęśliwym narodem. Dzieje nasze od XVI w. są tego dobitną ilustracją. Na łamach „Zadrugi” wyjaśnialiśmy skąd bierze swój rodowód epoka saska i recydywa saska naszych czasów, ujawniająca się niespodziewanie dla pogrążonych w sytej błogości duchowej „polakatolików” w odczuciu zagrożenia państwa, w alarmie „konieczności obrony”.

Sens istnienia nie może polegać na wegetacji; istnienie mego „ja” doczesne lub wieczyste, tylko po to żeby trwać nie wydaje się być ani uzasadnionym, ani też dość ważkim. Życie posiada posiada sens tylko wówczas gdy u podstaw jego leży heroiczne ustosunkowanie się do bytu. Władztwo życia nad nieżyciem w oderwaniu od wyobrażeń indywiduów, osobników, to jedynie nadaje sens istnieniu jednostkowemu. Wartość życia indywidualnego polega więc na tym, o ile to życie przyczyniło się do przybliżenia ku temu celowi.

Taka postawa, skazuje nas na walkę z panującym w Polsce systemem duchowym, systemem zorganizowanej małości. Źródła tej walki sięgają korzeni życia w ogóle. Jeśli patrzymy na świat materii martwej, bez trudu dostrzegamy jego zasadnicze prawo, polegające na nieubłaganej degradacji, którą nazywamy w fizyce entropią. Materia posiada wyraźną kierunkową ku stopniowemu rozładowaniu się. Tak jak nakręcony zegarek stopniowo się rozkręca, tak też świat otaczających nas żywiołów martwych, rozpada się na atomy, elektrony, wypromieniowuje w przestrzeń. Całkowicie inne są prawa biologii-wegetacji. Pnie się ona w kierunku przeciwnym. Jest to świat flory i fauny. Człowiek w nim się niczym nie wyróżnia. Dopiero postawa historyczna wobec życia, bój o władztwo nad nim nad materią, wbrew prawom „przyrodzonym materii i wegetacji, ujawnia, iż w istocie ludzkiej jest coś co ją wynosi nieskończenie nad poziom żywiołów ją otaczających i tych, których częścią jest ona sama. O ile życie, wegetacja, jest czymś „nienaturalnym” w stosunku do prawidłowości zachodzących w świecie nieorganicznym, to znów postawa heroiczna, jest w takim samym stopniu „nienaturalna” wobec rytu wegetacji. Postawa heroiczna wprowadza nas w całkiem inny wymiar. Z chwilą gdy stajemy na stanowisku, że poza naturalnymi wartościami życia wegetacji, moją powłoką cielesną („ja”) lub jej wyimaginowanym przełożeniem w postaci duszy nieśmiertelnej („ja wieczyste”), „personalizm”) istnieją rzeczy nieskończenie ważniejsze, którym owe „ja”, nierozerwalnie z wegetacją związane, podporządkowane być musi – otwiera się nowy, ogromny, porywająco piękny, nabrzmiały patosem, świat.

Zarówno wegetatywne, jak i heroiczne ustosunkowanie się do świata, mieścić się może w tej samej piersi. Zwycięskim może być tylko jedno. Pojąć więc możemy tę zasadniczą wrogość, z jaką muszą się ustosunkować wobec siebie te wykluczające się wzajemnie postawy.

Od stuleci życie polskie, dogłębnie jest ogarnięte przez system kulturowy, którego przesłanki metafizyczne, bez reszty tkwią w wegetacji. Nic więc dziwnego, że rytm życia „polskiego” jest rytmem wysnutym z wegetacji. Konsekwencje tego są widoczne. Wrogość nasza, nie jest skierowana przeciw tym końcowym skutkom, lecz przeciw samym zasadom, przeciw małości, nędzy materialnej, będącej wykładnikiem fundamentów na których buduje się duszę zbiorową naszego narodu. Między nami, a systemem panującym, z podstaw wegetacji wysnutym, zieje przepaść, nikt i nigdy jej nie przekroczy. Może stać tylko stać tylko po jednaj albo po drugiej stronie: w szrankach heroicznego, zadrużnego lub personalistycznego pojmowania życia.

Heroiczne pojmowanie sensu życia, polega na twórczości, wyrażającej się w woli wielkości narodu. Jest to zasada naszego nacjonalizmu, nacjonalizmu polskiego, zadrużnego. Pisaliśmy w 6-7 numerze „Zadrugi”: „Człowiek uczestniczy w Nieskończoności poprzez twórczość w Narodzie. Wielkość Narodu jest wykładnikiem twórczości człowieka. Naród jest dobrem dla człowieka najwyższym, w nim bowiem człowiek, znajduje swój cel ostateczny – Nieskończoność. Dlatego naród jest istotnością transcendentalną.”

Wielkość w dziejach jest niesłychanie rzadkim zjawiskiem. Jeśli pominiemy Asyrię, Babilonię i Egipt, to epokami noszącymi znamiona wielkości, będzie tylko świat starożytnej Hellady, z Rzymem i epoka od Renesansu z szczytowym wiekiem XIX. To co dzisiaj w świecie się dzieje jest też niewątpliwie wprowadzeniem w wielką epokę. Jeśli się uwzględni, iż ród ludzki istnieje na globie ziemskim według obliczeń antropologów około 1.000.000 lat, a więc około 30.000 pokoleń, to okaże się, iż okresy wytężonej twórczości, epoki owiane duchem wielkości są niesłychanie nikłym wycinkiem. Świat antyczny wraz z epoką porenesansową, wynosi coś około 1000-1500 lat, tj. 40-50 pokoleń. Prawie cały nasz dorobek temu nikłemu wycinkowi dziejów zawdzięczamy.

Podstawą dokonanego w tych okresach rozwoju, jest heroiczne ustosunkowanie się do bytu. Morze wszechobejmującej wegetacji, trwania zalewające świat duchowy człowieka, musiało w tych krótkich okresach czasu ustąpić, odpłynąć przed wynurzającą się z głębi duszy człowieczej postawą heroiczną. System światopoglądowy, panujący na pewien czas w poszczególnych zbiorowościach z tej postawy wysnuty, sprawił ogromny skok cywilizacyjny. Że siłą motoryczną tych epok była postawa heroiczna, wynika stąd, że nie do pojęcia byłby w świetle wegetacyjnego stosunku do życia, ani niezłomny wysiłek filozofów i artystów Hellady, ani wytężenie „kapitanów przemysłu”, twórców kapitalizmu, imperiów nowoczesnych. Dla wielu może się to wydać niepojęte. Przyzwyczajono się u nas bowiem kojarzyć heroizm z konikiem, szabelką, orderem, biodrzastą dziewicą, nie zaś napiętą wolą całego życia, prozaicznym zajęciom oddanego, lecz porządkującego świat na swoim drobnym odcinku według wewnętrznej wielkiej wizji, szarego, bezimiennego, zabłoconego człowieka.

Wielkość w dziejach, znacząca się potężnym rozwojem kulturalnym i cywilizacyjnym, obiektywizacja ogromu możliwości tkwiących w człowieku, jest czymś krótkotrwałym, przemijającym. Dla nas, żyjących pragnieniem powołania wielkości do rzeczywistości, przemienienia tajonych w sercu tęsknot w rytm codziennego życia, zdobycia męką najwyższego wysiłku blasku wielkości dla każdej chwili naszego codziennego przemijania, każdego uderzenia pulsu, problem zaistnienia i załamania się wielkości jest najbardziej pasjonujący. Dotyczy istoty i wartości życia.

Każda wielka epoka, to przede wszystkim zagadnienie mitu. Mit jako plan akcji dziejowej, narzucający jednostce sposób zachowania się w jej codziennym życiu w najbardziej szarych zabiegach, a jednocześnie wiążący je w oczywisty i wyraźny węzeł z najwyższymi ideałami, nadający każdej chwili trwania głęboki sens, otaczający je aureolą najwyższego piękna, jest tym mechanizmem społecznym, który stwarza ujście dla postawy heroicznej, możność jej obiektywizacji.

Postawa heroiczna jest to wola twórczości: ta zaś nie może się ograniczyć do wymiarów „duszy”, lecz musi uruchomić elementy świata zewnętrznego, rzucić pomost do żywiołów człowieka otaczających i wraz z jego naturą psychofizyczną traktować wszystko razem jako tworzywo. Procesy twórczości artystycznej, gospodarczej, technicznej, politycznej, naukowej odbywają się zawsze na granicy pomiędzy żywiołami: jaźni i niejaźni.

Każda twórczość, czy to będzie dzieło artysty, towar, wynalazek techniczny, maszyna, dom zawiera w sobie jednocześnie coś z natury ludzkiej i świata materii nieorganicznej lub organicznej (np. działanie nasze na świat roślinny i zwierzęcy). Stopione w pewnej syntezie. Innymi słowy: postawa heroiczna, jako wola twórczości, przejawia się na zewnątrz w takim lub innym kształtowaniu świata dostrzegalnego zmysłami. Może to być zarówno myśl filozoficzna wypowiedziana słowami jaki i autostrada. Widzimy ją po śladach, które zostawia w świecie uchwytnym dla nas. Często dostrzegamy właśnie tylko te zewnętrzne przejawy, ich ład, zapominając o tej sile duchowej, która je stworzyła. Stąd już tylko krok do bezdroży tego lub innego materialistycznego pojmowania zjawisk.

Chcemy przez to powiedzieć, iż postawa heroiczna wobec bytu, z chwilą gdy znajdzie dla siebie ujście, wprawia w ruch elementy materialne, także dla obserwatora dostrzegalną jest przede wszystkim właśnie od strony tych elementów. Gdy patrzymy na epokę kapitalizmu to rzucają się w oczy w pierwszym rzędzie, straszliwy wir czynników materialnych, postępu technicznego, akumulacji kapitałów, narastania sił produkcyjnych, zgrzytów potężnego mechanizmu na którym praca fizyczna (klasa proletariacka) została sprowadzona do rzędu towarów, a więc czynnika czysto materialnego, nie dostrzegamy natomiast sił duchowych, które na podobieństwo motoru cały ten zawrotny ruch sprawiły. Uchwycenia prawidłowości w ruchu elementów materialnych wiru gospodarstwa kapitalistycznego, dokonał w genialny sposób K. Marks. Ale tym samym popełnił zasadniczy błąd, który mści się na tych, którzy próbowali w oparciu o tę koncepcję, przebudowywać świat.

W ten sposób zbliżamy się do zasad, na których opiera się „zadrużne ujęcie dziejów”. Postawa heroiczna jest skierowana na zewnątrz. Tylko w połączeniu z żywiołami otaczającymi człowieka, w najściślejszym powiązaniu z ogromnym światem jest możliwa twórczość. Nie ma tu mowy o ucieczce od „doczesności”, lecz radosne dążenie ku niej, przeświadczenie, iż w najgłębszym powiązaniu z otaczającym nas światem tkwi właściwy sens życia. Postawę heroiczną nosi w sobie człowiek, jest to element stały. Świat zewnętrzny, w który ta postawa musi być włączona jest zmienny. W każdym odcinku glob, w każdym momencie płynącego czasu świat otaczający jednostkę jest inny. Inny jest dorobek cywilizacyjny w narodzie angielskim XVIII w., inny już w XI, inny w XX. Inne są warunki geograficzne w Rosji, inne w Ameryce, inne w Polsce. Jednostka ożywiona wolą twórczości, każdorazowo musi dostosowywać się do zmiennego profilu środowiska. Poza postawą heroiczną wszystko jest zmienne. Nie ma i nie może być jakichś wiecznych prawd, dla stosunków społecznych, etycznych, estetycznych, politycznych, gospodarczych. Stałą musi być tylko wola twórczości, wola obiektywizacji mocy i potęgi człowieka. Postawa heroiczna jakiejś generacji u jakiegoś narodu, wydobywszy się spod złogów balastu wegetacji, musi włączyć się w dane konkretne z natury rzeczy oryginalne środowisko materialne; istniejący stan pojęć, wyobrażeń, metod produkcji, ich jakości i ilości, stan organizacji społeczno-politycznej, warunki geograficzne itd. Skoro środowisko to jak owoc poprzedzającego rozwoju jest skończenie oryginalne, więc też sposób włączenia się postawy heroicznej w tę konstelację również musi być skończenie oryginalny. Gdy po pewnym czasie akumulacja twórczości zbiorowej osiągnie pewien poziom, musi przyjść rewizja dotychczasowego mechanicznego złączenia i wyłonić się nowa synteza. W ten sposób znajdują wytłumaczenie cykle rozwojowe w historii. Mechanizm złączenia postawy heroicznej, jako motorycznej siły odruchowej z konkretnym środowiskiem, zawiera w sobie jeszcze wizję innej upragnionej rzeczywistości istniejącej jako bazy wyjściowej. Razem to stanowi mit. Mit jako plan akcji zbiorowej, wytacza tor aktywności dla całej grupy, a także dla każdej jednostki, wskazuje jak codzienna aktywność, szary, pospolity trud nagina i kształtuje otaczającą rzeczywistość na modłę płomiennie upragnionej wizji. W tych warunkach automatycznie rozstrzyga się pozornie zawiły problem: typu aktywności życiowej człowieka, a więc w istocie swej typu człowieka, tj. ideału człowieka w ogóle.

Odpaść musi kwestia, jakim winien być typ kulturalny, typ człowieka, gdyż o tym rozstrzyga mechanizm złączenia postawy heroicznej z konkretnym środowiskiem materialnym i wizji do której się dąży. Synteza w ten sposób ukształtowana określa ideały najwyższe, idee ogólne, strukturę społeczną i polityczną koncepcję światopoglądową, estetyczną i moralną. Typ człowieka, jako ideał, typ aktywności codziennej jest tym samym zdeterminowany. System wychowawczy ma więc jako zadanie ten typ przeciętnej społecznej reprodukować.

W krótkich zdaniach próbowaliśmy skreślić mechanizm wewnętrzny każdego wielkiego mitu. Rozumiemy teraz, dlaczego mit świata helleńskiego był takim jakim był, dlaczego stworzył odpowiadający swemu stylowi typ człowieka, którego najpełniejszym wyrazem jest platoński „człowiek demiurgiczny” - twórczy, dlaczego w epoce liberalizmu, z jej szczytowym rozwojem w formach kapitalizmu, XIX w. wyłonił się typ przedsiębiorcy, „kapitana przemysłu”, dlaczego nasza współczesność tak gwałtownie odbiega od tych ideałów, stwarzając nowy mit i nowego człowieka.

Mówiliśmy już o tym, że wielki mit jest w dziejach wyjątkiem. Nie zawsze postawa heroiczna może wydostać się spod kamieni młyńskich balastu wegetacji, z jej moralnej, roślinno-zwierzęcej łatwizny. Gdy się wydobędzie, gdy przezwycięży opór wszystkich podmiotów, składających się na grupę społeczną, musi z czysto duchowej postawy, przekształcić się w system łączący ogrom elementów materialnych życia grupowego w skończoną, zdolną do życia syntezę. Musi dokonać złączenia postawy duchowej z materią, sprząść wszystkie elementy w harmonijnie działający mechanizm; następnie musi pobudzać umysły do czujnej baczności, by rytm coraz potężniejszy nie uległ zmąceniu, być gotowym do rewizji swych podstaw i zasad, gdy swój dystans przebiegnie i rozpocząć nowy cykl.

Cały ten wytężony rytm, spiętrzony przez postawy heroiczne człowieka, jest wybitnie „nienaturalny” w stosunku do wegetacji: ze wszystkich stron czekają nań śmiertelne niebezpieczeństwa. Gdy tylko precyzyjne wiązania doznają pęknięcia w jakimś punkcie, całość rozsypuje się w gruzy.

Na czym polega ten upadek? Przede wszystkim na zwycięstwie wegetacji. Mit rozsypuje się w elementy składowe, rozkłada się od fundamentów. Tak jak organizm żywy, z chwilą śmierci rozkłada się najprostsze elementy. Tymi elementami są w pierwszym rzędzie izolowane jednostki, przystosowane do czystej wegetacji, do bezdziejowego, beztwórczego trwania – z pokolenia na pokolenie, tak jak to jest z rodem ludzkim od miliona lat. Każdy mit jest narażany na taką właśnie śmierć. Czeluście wegetacji, nagiego personalizmu czyhają nań zawsze, wiecznie, zieją nań grozą zatracenia. Owe czeluście nagiej wegetacji, dybiące jak otwarte paszcze żarłocznych rekinów na każdą wielkość w dziejach, w świecie aryjskich narodów w całej swej kosmicznej grozie uwidaczniają się w wycyzelowanym przez Judejczyków systemie światopoglądowym, który pogrążył świat antyczny w nicość, a dziś powoli nieubłaganie, spycha naród polski w trzęsawisko recydywy saskiej.

Pragnienia nasze muszą uwzględnić tę okoliczność. Musimy poznać prawa wyłaniania się wielkości w dziejach i prawa jej degradacji. Musimy uzbroić się do walki z nicością postaw wegetacji i ich zorganizowanym systemem światopoglądowo-społecznym. Niewiele narodów w równym stopniu, jak my, mogło doświadczyć straszliwych skutków tego systemu. Musimy też najlepiej poznać ów system śmierci twórczego ducha i wyłonić wizję życia tętniącego wolą twórczości i mocy. Postawa heroiczna wobec bytu, wydobywszy się z czeluści nicości i wegetacji, ubranej w prawdy „wieczne i objawione”, musi wystrzelić bujnym kwiatem nowego, prawdziwie polskiego życia. Zadanie to jest treścią naszego nacjonalizmu.
Wróć do spisu treści