Rozwój czy degradacja ?
Sto pięćdziesiąt lat temu Polska przestała istnieć jako państwo. Nie stało się to dzięki przypadkowi, ani też skutkiem złych sąsiadów, czy też jakichś międzynarodowych potężnych sił, które się na nas uwzięły. Utrata niepodległości była bezpośrednią konsekwencją zaniku prężności narodowej, wskutek braku postawy twórczej - przeciętnej jednostki społecznej.
Ustał motor twórczości - działania, który by pchał stale jednostkę w kierunku coraz to nowych zdobyczy w świecie zewnętrznym, w kierunku podporządkowania sobie jak największego zakresu materii.
Narody ościenne stwarzały potężną erę kapitalizmu, a my wciąż tkwiliśmy w średniowieczu. Powstały wreszcie tak duże dysproporcje, że musiały zaistnieć siły w kierunku wyrównywania tych różnic (fizyczne prawo wyrównywania potencjałów). Na nieszczęście siły te nie znalazły się wewnątrz lecz z zewnątrz nas i dlatego przyniosły nam zagładę polityczną. Czynniki potęgi i kultury nowoczesnej zrosły się tak z naszą erą, że bez nich jakakolwiek nowoczesna cywilizacja jest nie do pojęcia, lecz odwrotnie; każda wielka cywilizacja na nich przede wszystkim musi się opierać. W rozważaniach tych zobrazujemy rozwój Polski Odrodzonej, szczególnie w dziedzinie przemysłu.
W dziedzinie gospodarczej odziedziczyliśmy pewien stan, który nas zbliżał do zaborców w poszczególnych dzielnicach. W zaborze pruskim stan ten upodabniał nas do ogólnego poziomu Niemiec. W zaborze austriackim i rosyjskim odziedziczyliśmy stan znacznie gorszy niż na zachodzie Europy, chociaż posiadaliśmy stosunkowo dużo swobody w realizowaniu swych postulatów gospodarczych.
Ogólnie biorąc stan jaki zastaliśmy u zarania naszej niepodległości był dla nas jako państwa 30-milionowego o aspiracjach mocarstwowych ze wszech miar niezadowalający. Mogłoby się za tym zdawać, że z chwilą gdy ustaną więzy niewoli, siły narodu tłumione przez półtora wieku wybuchną i uzewnętrznią się w jakimś porywającym, potężnym dziele, że ogarnie nas szał pracy i tworzenia, że każdy krok będzie wielkim etapem ku wielkości, a przynajmniej zbliży nas do poziomu naszych sąsiadów. Czy tak się stało postaram się zilustrować przykładami, które wybrałem dość dowolnie, lecz celowo z dziedzin najbardziej zasadniczych. Pominięte dziedziny są na tym samym poziomie – wszystkie! Dla lepszego zobrazowania naszej rzeczywistości robię zestawienie porównawcze. I tak z dziedziny przemysłowej:
1. Produkcja roczna stali w milionach ton.
2.Węgiel, produkcja roczna w milionach ton.
Węgiel i żelazo są podstawą wszelkich przemysłów i potęgi ekonomicznej. Stosunek nasz do Niemiec w produkcji stali jak 1:18 mówi sam za siebie, przy czym pogarsza się na naszą niekorzyść.
W produkcji węgla mamy lepszy stosunek, jak 1:14, lecz i tu widać u nas cofanie się, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że węgiel jest podstawowym naszym artykułem eksportowym, sprzedawanym często dumpingowo dla ratowania bilansu handlowego i płatniczego. Dodać tu jeszcze należy przykry fakt, że węgiel nasz wydobywany jest rabunkowo bez prowadzenia inwestycji koniecznych dla dalszej eksploatacji.
Trzecim artykułem o dużym znaczeniu ekonomicznym jest ropa.
3. Produkcja ropy w milionach ton.
Podstawą budownictwa przemysłowego i mieszkaniowego oraz wojskowego jest cement. Produkcja tego artykułu przedstawia się następująco:
4. Cement w milionach ton.
5. Produkcja przetworów przemysłu wojennego:
a) kwas siarkowy tys. ton
Dysproporcja jest rażąca i bez tendencji do zmian.
6. Przemysł samochodowy.
Posiadamy jedną fabrykę samochodów z możliwościami produkcyjnymi kilku tysięcy wozów rocznie. W kraju kursuje w chwili obecnej ok. 44 tysiące wszelkiego rodzaju pojazdów mechanicznych – stan niezmienny z nieznacznymi odchyleniami – od roku 1926.
Tymczasem np. w Niemczech w ciągu jednego miesiąca grudnia 1936 roku przybyło 36 tys. samochodów, a w siągu całego roku 1936 ok. 200 tys. pojazdów mechanicznych. Podobnie w Rosji. Na tle tych cyfr widać wyraźnie, że rozwój motoryzacji idzie w kierunku dalszej degradacji.
7. Przemysł lotniczy.
W Niemczech i w Rosji, w przemyśle lotniczym pracuje powyżej 150 tys. ludzi w dwudziestu kilku dużych fabrykach silników lotniczych lub płatowców. My pomimo ogromnego wysiłku społeczeństwa i sfer wojskowych i w tej dziedzinie jesteśmy kilkakrotnie słabsi i nie nadążamy za rozwojem naszych sąsiadów.
8. Kolejnictwo.
Posiadamy dwa razy rzadszą sieć kolejową niż Niemcy, budujemy przeciętnie 90 km nowych dróg rocznie, to jest tyle ile buduje Hiszpania lub Portugalia. Natomiast Niemcy budują przeciętnie 400-500 km rocznie, a Rosja nawet 1000 km.
Nasz tabor kolejowy jest wybitnie przestarzały (20% nowego, Niemcy 80%), a stan samych dróg z każdym rokiem się pogarsza tak, ze już dziś mamy 3 tys. km to jest 15% torów na podkładach, które dawno powinny być wymienione.
9. Budowa dróg.
W tej dziedzinie nie zrobiliśmy dosłownie nic w dobie niepodległości. Zamiast sieci dobrych dróg posiadamy ich ruinę lub bezdroża. Najłatwiej się o tym przekonać patrząc na nową mapę drogową Polskiego Turingklubu. Nawet Warszawa nie posiada dobrego połączenia drogowego z żadnym z większych miast Polski, a tam za granicami Rzeczpospolitej powstają rocznie tysiące km wspaniałych autostrad, nie mówiąc o drogach, których ilość i jakość są dla nas obecnie niedościgłym marzeniem. Uregulowanych rzek i sztucznych kanałów żeglownych dotąd w Polsce nie posiadamy.
10. Rolnictwo.
Jesteśmy krajem niestety rolniczym, powinniśmy za tym produkować znaczne ilości nawozów sztucznych i przetworów z tą produkcją związanych.
Wyprodukowano w tys. ton:
a) Siarczan amonu:
b) Superfosfat wapniowy
c) Żużle Thomasa (tomasyna)
Razem biorąc postępu i w tej dziedzinie nie widać. Pomimo, że w Polsce pracuje a roli ponad 15 mln. Ludu to jest więcej niż w Niemczech, wartość produkcji rolnej jest u nas 3-4krotnie mniejsza niż w Niemczech, a to między innymi wskutek małego zużycia nawozów sztucznych i środków mechanicznych przy uprawie roli.
Miernikiem rozwoju gospodarczego kraju może dziś być zużycie energii elektrycznej.
11. Produkcja energii elektrycznej w mld. KWH
Wymowa cyfr jest jasna. Nasz potencjał gospodarczy wyraża się stale, jak jeden do kilkunastu w stosunku do naszych sąsiadów, tak, że nawet kilkunastu procentowy szybszy rozwój niektórych dziedzin naszego przemysłu na tle tego stosunku nie będzie przejawem istotnego rozwoju. Cóż bowiem z tego, że np. wzrosła u nas produkcja samochodów z 5 na 8 tysięcy sztuk rocznie (wzrost 60%), gdy w Niemczech wzrosła z 300 tys. na ponad 400 tys. rocznie, więc procentowo tylko 25%.
Zresztą tylko nieliczne dziedziny obficie subsydiowane, wykazują jaki taki rozwój. Większość stoi na miejscu, nawet się cofa (prod. rolna, ropa, węgiel, stal). Ogólny rozwój polskiego przemysłu, w porównaniu z przemysłem naszych sąsiadów, posiada wyraźną tendencję ku degradacji i to powinniśmy sobie dobrze uświadomić.
Z potencjałem przemysłu wiąże się ściśle potęga i obronność państwa i to w prostym stosunku. Nie potrafi tego zmienić żaden kołtuński optymizm. Zły jest brak wiary we własne siły, ale nieświadomość swej niemocy zawsze się mści i stwarza najgroźniejsze niebezpieczeństwo dla narodu.
Stan naszego gospodarstwa narodowego jest nad wyraz groźny i wymaga gwałtownej poprawy, innymi słowy idzie o powstrzymanie procesu degradacji, któremu ulega nasze życie. Należałoby tu jeszcze podkreślić bardzo istotny objaw naszej degradacji, a jest nim fakt, że w polskim gospodarstwie narodowym nie ma sił, które by mogły, nie już rozwijać, ale nawet utrzymać te nikłe oazy przemysłu, które w Polsce istnieją. Cały nasz przemysł istnieje tylko dzięki subsydiowaniu lub dzięki ustrojom monopoli i karteli, które obok izb skarbowych są jakby pompą ssącą, wysysającą soki z całego narodu. Stąd rzadko gdzie spotykamy ostry podział ludności na dwie kategorie obywateli. Pierwsza klasa, około 10% ogółu jest związana z oazami przemysłu i handlu oraz istniejącym systemem. Należą do nich pracownicy przemysłu częściowo i handlu, urzędnicy wszelkich kategorii i tzw. zawody wolne.
Reszta, to olbrzymia masa bierna nie biorąca twórczego udziału w życiu gospodarczym i społecznym narodu, z której jednak państwo czerpie soki żywotne. Mamy dwa światy - 10% to mniej więcej poziom europejski i 90% ludzi żyjących w prymitywie średniowiecza.
Tego stanu w dobie niepodległości ani trochę nie polepszyliśmy, a nawet przeciwnie, stwierdzamy wyraźne objawy cofania się. Dopełnieniem tego obrazu jest 6,5 mln. analfabetów. Jest to smutny nasz rekord europejski i żadne cyfry nie mogą przekonać o postępie kulturalnym Polski, dopóki ten rekord istnieje.
Rozwój kulturalny idzie w parze z ogólnym rozwojem, zresztą cyfry to najdobitniej potwierdzają. Czytelnictwo, prasa, literatura, sztuka, wychowanie fizyczne, teatry, kinematografia, ilość abonentów telefonicznych, ruch pocztowy i wiele, wiele dziedzin życia, które moglibyśmy włączyć do zdobyczy cywilizacji i kultury ostatnich czasów, nie zbliża się nawet do europejskiego poziomu. Dysproporcje są przynajmniej takie rażące jak w dziedzinie gospodarczej.
Reasumując końcowe wywody należy stwierdzić linie degradacji także w życiu kulturalnym Polski.
Inż. Ludwik Zasada