Pożegnanie Antoniego (Gniewomira) Wacyka
Mało jest ludzi do których w pełni uzasadnione jest powiedzenie "Człowiek, to brzmi dumnie". Żegnając Antoniego Wacyka pamiętajmy, że był on jednym z tych nielicznych.
Sensem życia człowieka, a jednocześnie jego miarą są jego dokonania. To wszystko, co pozostaje, kiedy on odchodzi - pozostaje po nim - nie jako rzewne wspomnienie, ale żyjące nadal rozpoczęte przez niego dzieło - żyjąca i rozwijająca się idea, której całe życie służył, żyjąca w ludziach, którym ją zaszczepił, aby stała się ich własną.
Ta idea to odbudowa narodu polskiego, wskrzeszenie jego ducha, który po wiekach wzlotów przeżywał okres głębokiego upadku. Taki stan niewydolności Polaków w myśleniu o najważniejszych sprawach swojego istnienia zastał młody Antoni, kiedy w 1917 r. w Kamieńcu Podolskim nie doszło do założenia polskiej szkoły podstawowej mimo zgody na nią władz rewolucyjnych Rosji.
To pierwsze doświadczenie rozpoczynającego samodzielne myślenie dziecka będzie niestety potwierdzane dalszymi obserwa cjami urządzania polskiego życia zbiorowego i będzie w nim wzmagać pragnienie uzdrowienia naszego charakteru narodowego.
Dalsza nauka w Kamieńcu, Lwowie i studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza będą już toczyły się z wyraźnie określonym celem-zrozumienia dogłębnie fenomenu naszej niewydolności dziejowej i znalezienia sposobu na zmianę tego stanu. Polska tego okresu jest widownią niesamowitego awanturnictwa politycznego i nieudolności w organizowaniu swojego życia społecznego i gospodarczego. Nie brak jednak światlejszych umysłów i zainteresowany tematyką Antoni ma możność zapoznania się z wieloma głosami krytyki i wieloma próbami analizy tych niekorzystnych zjawisk.
Nie zadowala go to jednak i próbuje sam dociekać przyczyn wad w naszym charakterze. Pracując później jako sekretarz ministra widzi więcej i zaczyna rozumieć, że nasze klęski są zjawiskiem zupełnie prawidłowym - wynikającym wprost z personalistycznego systemu wartości jaki jest udziałem większości rodaków.
Na tym etapie własnych przemyśleń styka się z Janem Stachniukiem, który jako ekonomista widzi głęboką zależność między naszym charakterem narodowym a niewydolnością cywilizacyjną oraz wynikliwością charakteru narodowego z dominujących idei światopoglądowo-religijnych.
Od spotkania z Janem Stachniukiem zaczyna się nowy etap w życiu Antoniego Wacyka. Istota problemu jest zgłębiona. Teraz zaczyna się okres wytężonej pracy - Zrozumienie i wyjaśnienie przebiegu naszych dziejów oraz tworzenie wizji nowej kultury opartej o humanistyczny ideał człowieka twórczego.
Miesięcznik Zadruga, w którego redakcję wchodzi prezentuje wyniki przemyśleń zespołu i propaguje filozofię kullturalistyczną. Czasopismo bierze też czynny udział w życiu kraju zabierając głos we wszystkich ważnych bieżących problemach. Te dwa lata istnienia Zadrugi stają się przełomem w świadomości nie tylko polskiej, ale ze względu na uniwersalizm koncepcji kulturowej przełomem człowieczeństwa. Myśl raz wyartykułowana i zaprezentowana publicznie nie ginie. Osiągnięte zrozumienie istoty człowieczeństwa jest nieodwracalną zdobyczą zarówno doznającego tego zrozumienia jak i kultury której jest uczestnikiem.
Z takim uzbrojeniem umysłu w zrozumienie łatwiej Antoniemu Wacykowi przeżyć trudne lata wojny. W Wielkiej Brytanii, gdzie emigrował jako urzędnik rządowy pracuje nadal nad ideą. Penetruje bogate biblioteki brytyjskie i wyszukuje materiały przydatne do ilustrowania opracowanych teorii na łamach Zadrugi. W Szkocji pisze też swoją pierwszą książkę „Kultura bezdziejów". Przeznaczona jest ona dla pozostające tu armii polskiej. Pan Antoni niedbale wyrażał się o tej pozycji - mówiąc, że jest ona tylko streszczeniem dorobku czasopisma Zadruga.
Ale tak nie jest - dodatkowy kawałek historii do wyjaśnienia i do zrozumienia, wiedza (głównie historyczna) z bibliotek londyńskich, a przede wszystkiem styl - barwny, wartki wykład - apelował wprost do emocji czytelnika. To wzmacnia odbiór treści niewspółmiernie bardziej w stosunku do suchego wywodu intelektualnego. A poza tym problem polski, będący przedmiotem tej książki to problem emocjonalny, a nie intelektualny. W Szkocji wydaje też gazetkę "Goreją wici", która kontynuuje tradycje Przedwojennej Zadrugi.
Po powrocie do kraju po wojnie szybko okazuje się, że o wznowieniu działalności Zadrugi nie może być mowy. Wielkim wysiłkiem przyjaciół udaje się tylko wydać kilka książek Janowi Stachniukowi zanim ten ostatni zostanie aresztowany. Od tego momentu Antoni przeżywa najtrudniejszy okres w swoim życiu, kiedy to nie widzi możliwości dalszej działalności dla idei. Nie próżnuje jednak. Obserwuje kolejny etap degradacji naszego życia zbiorowego i zbiera materiały do następnych książek, które zostaną wydane po zniesieniu cenzury.
Praca całego życia zaczyna przynosić widoczne efekty. Idea Zadrugi propagowana trafiającym do czytelników świetnym piórem p. Wacyka zaczyna mieć zwolenników wśród młodzieży nie dającej się zwieść doktrynom chcącym usidlić ducha polskiego.
Pan Wacyk przeżył wszystkich swoich współpracowników z przedwojennej Zadrugi. To on właśnie przechował dla nas Ideę i uczynił, że znamy ją z pierwszej ręki, dzięki czemu została zachowana ciągłość jej rozwoju.
Na nas teraz spoczywa obowiązek kontynuowania jego dzieła i przekazania go pokoleniu naszych dzieci i czas już abyśmy uczynili ją siłą ożywiającą cały naród. Żegnamy Go w chwili, gdy zaistniał początek tego nad czym całe życie pracował. Powstał embrion nowej kultury - powstało środowisko, które podjęło się odbudowy narodu na ideałach Zadrużnych...